Trzydzieści lat temu nad jeziorem Isąg w Łukcie koło Ostródy stała niewielka budka z lodami, przed którą w sezonie ustawiały się długie kolejki. W 2000 roku w jej miejscu wyrosła przytulna kawiarnia z pracownią lodów, kuchnią i zapleczem. To tu powstają dziś najdziwniejsze smaki: natka pietruszki, bazylia, papryka chilli, marchewka, rabarbar, grapefruit, antonówka czy żurawina. Oczywiście tradycjonaliści także znajdą coś dla siebie – zawsze jest śmietanka, pistacja, czekolada.
Mistrzowie i uczennice
To, na co stawia rodzina Smolejów, właściciele kawiarni, to autorskie receptury, sprawdzeni dostawcy i sezonowość – lody powstają z tego, co aktualnie oferuje natura.
- 90 proc. naszych dostawców mieszka w pobliżu i specjalnie dla nas przygotowuje dostarczane produkty. W naszych lodach nie ma też żadnej chemii, świeżo wyprodukowane od razu lądują na ladzie – zapewnia Ryszard Smolej.
_ Na zdjęciu Ryszard i Krystyna Smolej _
Lody Smolejów zdobywają medale na targach i prestiżowych imprezach. Również te produkowane przez jedną z córek – Magdalenę Kroczek, która w Olsztynie prowadzi własną restaurację Kroczek Lody Naturalne.
- Uczeń już dawno przerósł mistrza – śmieje się Ryszard Smolej. Nieoczywiste smaki, jak np. wspomniane już natka pietruszki, bazylia czy marchewka, to jej pomysł.
Druga córka Smolejów, Marta, wraz z mężem pomaga rodzicom w Łukcie.
- Obie wyrosły za ladą i dziś kontynuują rodzinne tradycje – cieszy się Krystyna Smolej. Rodzina lekcje wytwarzania lodów pobierała u mistrzów cukiernictwa z Akademii Smaków we włoskiej Perugii.
Kawiarnia Smolej to jeden z charakterystycznych punktów wsi, w Łukcie mieszka bowiem niewiele ponad tysiąc osób. Kawiarnia jest położona w samym sercu miejscowości. Nigdy nie brakuje w niej klientów.
- W sezonie smakosze lodów przyjeżdżają tu na rowerach i motocyklach z Ostródy, a nawet z Olsztyna czy Elbląga. Mamy też mnóstwo gości z Warszawy – zapewnia Krystyna Smolej.
Wakacje tylko zimą
Kawiarnia Smolej to nie tylko lody, lecz także domowe ciasta, wyrabiane na miejscu pierogi z sezonowym nadzieniem i kawa. Ziarna – jak to u Smolejów – pochodzą z lokalnej palarni, od specjalisty, który fachu uczył się na Kostaryce.
W ubiegłym roku firma zmieniła wizerunek, kawiarnia doczekała się remontu i nowej nazwy. - Zmiany spodobały się klientom, którzy chętnie do nas wracają, nie tylko na lody, ale też porozmawiać – przyznaje Ryszard Smolej.
Prowadzenie kawiarni, nawet z tak przyjemnym menu, wymaga pracy i wyrzeczeń. Kiedy inni jeżdżą na wakacje, Smolejowie są w sprzedażowym szczycie.
- Od kilku lat trudno jest znaleźć ludzi, którzy chcieliby dołączyć do zespołu. Nie jest to też biznes, który szybko przynosi zysk. Z drugiej strony dajemy naszym klientom radość. Dobrze się u nas czują – nie ma wątpliwości Ryszard Smolej. - Nie wyobrażam sobie innej pracy – dodaje.
Partnerem artykułu jest Alior Bank