Estoński bank kusi polskich klientów wysoko oprocentowanymi lokatami. Daje 3 proc. i jako jedna z nielicznych ofert pozwala przy dzisiejsze inflacji, rzeczywiście zarobić. Warto jednak pamiętać, że gwarancje i nadzór nad Inbankiem nie sprawują polskie, tylko estońskie instytucje. W razie problemów KNF i BFG nie pomogą.
Oszczędzający nie mają ostatnio powodów do zadowolenia. Środki leżące na rachunkach bankowych są bardzo nisko oprocentowane. Średnio zysk z lokaty wynosi około 1,5 proc. Po uwzględnieniu podatku Belki wychodzi 1,2 proc., a więc po roku z odłożonych 100 zł otrzymamy z powrotem 101,2 zł. W tym samym czasie, biorąc pod uwagę obecną inflację na poziomie 2,2 proc., towar, który teraz kosztuje 100 zł, za rok będzie miał cenę 102,2 zł. Wychodzi więc na to, że nie opłaca się oszczędzać.
Są jednak na rynku oferty, które zdecydowanie przebijają średnią i wciąż dają zarobić, mimo rosnącej inflacji. Polskim klientom aż 3 proc. daje Inbank i nie jest to tylko jednorazowa stawka na zachętę dla nowych klientów. Jest tu jednak pewien haczyk - pieniądze przekazujemy instytucji zarejestrowanej w Estonii.
Do banku nie można nawet zrobić zwykłego przelewu. Pieniądze trzeba wysłać przez firmę BlueMedia.
Wysokie oprocentowanie, ale na długi okres
Lokaty zakładamy w złotych, więc nie ma tu ryzyka walutowego. Praktycznie taka lokata nie różni się od innych oferowanych przez polskie banki. Operacji założenia lokaty dokonuje się przez internet. Oczywiście konieczne jest podanie swoich danych tożsamości i podpisanie umowy w formie elektronicznej.
Wspomniane 3 proc. wiąże się jednak z zamrożeniem pieniędzy na 3 lata. Zerwanie w tym czasie lokaty będzie oznaczać utratę wszystkich narosłych do tego momentu odsetek. Im okres jest krótszy, tym zysk mniejszy. Przy półrocznym horyzoncie oprocentowanie spada do 2,4 proc., co już nie jest aż tak nadzwyczajną ofertą. Inne polskie banki miewają podobne.
Inbank ma też limity kwotowe dla lokat, więc drobni ciułacze i osoby z dużymi pieniędzmi nie skorzystają z oferty. Najmniejszą kwotą, którą można ulokować w estońskim banku, jest 5 tys. zł. Z kolei maksymalnie na kilku lokatach możemy mieć tam łącznie 100 tys. zł.
Inbank bez BGK i poza nadzorem KNF
O Inbank wie Komisja Nadzoru Finansowego, która na początku stycznia otrzymała wniosek od Estończyków w sprawie utworzenia oddziału w Polsce, o czym pisaliśmy więcej w tekście: "Wkrótce w Polsce pojawią się trzy nowe banki". Nie podlega jednak nadzorowi KNF, tylko jego odpowiednika w Estonii - Finantsinspektsioon.
Estończycy działają na naszym rynku na zasadach tzw. paszportu europejskiego i pieniądze ulokowane w Inbanku nie są objęte ochroną polskiego Bankowego Funduszu Gwarancyjnego tylko jego odpowiednika w Estonii - Tagatisfond. Zgodnie z unijnymi przepisami w obu przypadkach teoretycznie mamy zapewnione bezpieczeństwo do kwoty maksymalnie 100 tys. euro, czyli obecnie około 430 tys. zł.
Właśnie kwestia nadzoru i gwarancji ze strony zagranicznych instytucji jest tu największym ryzykiem z punktu widzenia polskich klientów. Tym można tłumaczyć premię w postaci nieco wyższego oprocentowania niż to oferowane przez krajowe instytucje.
Jak realne jest to ryzyko? Trudno je oszacowania. Warto jednak przypomnieć kryzys finansowy i sprawę Islandii. Wiele tamtejszych banków działało w 2008 roku za granicą w formie niesamodzielnych oddziałów na zasadzie jednolitej licencji i gromadziło depozyty od zagranicznych klientów - głównie z Wielkiej Brytanii. Problem w tym, że Islandia jest malutka, a kwoty lokowane tam przez zagranicznych klientów były olbrzymie. Gdy nastąpił kryzys, cały domek z kart runął. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.
Estońska gospodarka nie jest wiele większa i choć teraz nie ma problemów, nie oznacza, że nie może ich mieć w przyszłości. Za to polski sektor bankowy na świecie uznawany jest za jeden z najbardziej odpornych na kryzysy.
Inbank - co to za bank?
Inbank jest bankiem utworzonym za zezwoleniem estońskich władz nadzorczych Finantsinspektsioon, posiada siedzibę przy Niine 11, 10414 Tallinn, w Estonii i prowadzi swoją działalność w Polsce poprzez oddział. Na stronie internetowej chwali się, że z jego oferty skorzystało w kraju 160 tys. osób.
Poza Estonią Inbank obsługuje klientów także na Łotwie, w Austrii oraz w Niemczech. Na rodzimym rynku - wraz ze swoimi spółkami zależnymi - ma 25 proc. udziałów w kredytach ratalnych i 20 proc. w gotówkowych.
Inbank w Polsce, BOŚ Bank w Niemczech
Sytuacja, w której bank oferuje swoje produkty za granicą bez rejestrowania się w danym kraju, nie jest niczym nadzwyczajnym. Z takiej samej możliwości korzysta m.in. nasz, polski Bank Ochrony Środowiska (BOŚ), który pod koniec ubiegłego roku ze specjalną ofertą wyszedł w stronę niemieckich klientów.
Po niecałych dwóch miesiącach władze BOŚ Banku chwaliły się zebraniem z niemieckiego rynku ponad 10 mln euro w formie depozytów. Tu również przyciąga wyjątkowo dobra - jak na lokalne warunki - oferta procentowa. Bank udostępnił trzy długoterminowe lokaty: roczną, dwuletnią i trzyletnią, na odpowiednio 1,05 proc., 1,50 proc. i 1,60 proc., a więc na wysokim poziomie, jak na obowiązujące w strefie euro niemal zerowe stopy procentowe.
Niewykluczone, że BOŚ w najbliższych miesiącach pojawi się także w Hiszpanii. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.