Konsumowane w Polsce łososie hodowane są na fermach, w sadzach, czyli klatach zanurzonych w wodach norweskich fiordów. Ale już wkrótce możemy jeść rodzime łososie, gdyż są zainteresowani uruchomieniem takiej produkcji w naszym kraju - powiedział wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke.
Polska jest czołowym importerem i przetwórcą łososia. Łosoś w formie przetworzonej eksportowany jest z Polski na rynek wielu krajów, ryba ta też jest lubiana przez polskich konsumentów, gdyż jest smaczna, ma mało ości i jest łatwa w przyrządzeniu. Dlatego hodowcy w porozumieniu z przetwórcami i polską kadrą naukową uznali, że chów łososi w Polsce może być dobrym interesem, w który warto zainwestować. Nie bez znaczenia będzie możliwość dofinansowania takich przedsięwzięć z europejskich funduszy rybackich - podkreślił Plocke.
W czerwcu tego roku ruszyła pierwszą w Polsce sztuczna hodowla łososia atlantyckiego w Janowie koło Trzęsacza (woj. zachodniopomorskie). Wykorzystuje się tu nowatorską metodę, stosując do hodowli łososi zasolone wody geotermalne - zaznaczył wiceminister.
Jak mówił, trudność w uruchomieniu takiej akwakultury polega jedynie na tym, że tradycyjne systemy sadzowe nie są przystosowane do warunków polskiego wybrzeża. (Sadze - to wielkie, głębokie zbiorniki zanurzone w wodach morskich). Zatem inwestorzy będą musieli zastosować pionierskie technologie m.in. umożliwiające hodowlę ryb w systemach z recyrkulacją wody.
Akwakultura jest alternatywą dla tradycyjnego rybołówstwa. Obecnie 25 proc. całkowitej produkcji ryb w UE pochodzi z akwakultury i tendencja ta wciąż rośnie. Na świecie akwakultura dostarcza już ponad połowę dostępnych na rynku ryb i innych organizmów wodnych. Obecnie akwakultura w Polsce dostarcza 30-36 tys. ton ryb (ok. 15-18 proc. rynku ryb konsumpcyjnych).
- Zakładamy, że w Polsce do 2020 r. z akwakultury będziemy uzyskiwali 49-62 tys. ton ryb wysokiej jakości. Taka ilość będzie znacząca, bo jest to poziom porównywalny z wielkością połów polskiej floty dalekomorskiej (50-60 tys. ton) - podkreślił wiceszef resortu.
W polskiej akwakulturze najwięcej hoduje się karpia. Profesjonalnych gospodarstw karpiowych jest w Polsce ok. 400. Rocznie produkuje się go ok. 15-20 tys. ton, co stawia nasz kraj na pierwszym miejscu w UE. Produkcja karpia sprzyja utrzymaniu cennych ekosystemów wodnych i właśnie z tych prośrodowiskowych względów tak wiele stawów rybnych zostało objętych ochroną w ramach sieci Natura 2000.
Plocke zwrócił uwagę, że w ostatnich latach dynamicznie rozwija się chów pstrągów. Ryby te nie wymagają dużych zbiorników, ale za to dobrej jakości wody. Obecnie taką produkcją profesjonalnie zajmuje się ok. 200 gospodarstw. Ze względu na zapotrzebowanie rynku przewiduje się znaczny wzrost hodowli tej ryby łososiowatej. - Plany są bardzo ambitne, zakładamy, że produkcja pstrąga z akwakultury powinna się podwoić i chcemy uzyskać do 2020 r. co najmniej 25 tys. ton tej ryby - dodał. Obecnie pozyskuje się rocznie ok. 12-17 tys. ton pstrągów.
Unijne środki przeznaczane będą też na powiększenie hodowli innych gatunków ryb m.in. jesiotra. W Polsce hoduje się tej ryby coraz więcej uzyskując nie tylko mięso, ale także ceniony przez smakoszy kawior. Ponadto z warunkach akwakultury może hodować praktycznie każdy gatunek ryby m.in. tołpygi, tilapie, węgorze czy sandacze.
Rozwój produkcji ryb, w tym m.in. łososia, wpisuje się w plany ministerstwa rolnictwa dotyczące rozwoju akwakultury, czyli produkcji organizmów wodnych, w tym ryb, przede wszystkim na cele żywnościowe. W nowym unijnym programie operacyjnym "Rybactwo i Morze" na wspieranie akwakultury zrównoważonej środowiskowo, innowacyjnej, konkurencyjnej i opartej na wiedzy przeznaczono prawie 269 mln euro. Oczekiwane efekty to poszerzenie oferty gospodarstw rybackich o nowe gatunki, produkty oraz wykorzystanie nowych technologii.