W niedzielę mieszkańcy Podlasia wypowiedzą się, czy chcą mieć w swoim województwie nowy port lotniczy. Zwolenników budowy lotniska nie zniechęca fakt, że tylko pięć z piętnastu dużych polskich lotnisk jest rentownych. A rząd stawia sprawę jasno – dla nowych portów wsparcia nie będzie.
Referendum ma być przeprowadzone na terenie całego województwa podlaskiego. W niedzielę 15 stycznia mieszkańcy regionu mają się wypowiedzieć, czy są za budową portu regionalnego czy przeciw. Nie ma na razie mowy o tym, gdzie lotnisko miałoby być zlokalizowane, ani z jakich źródeł sfinansowane. Wiadomo jednak, ze samo zorganizowanie głosowania będzie kosztowało prawie 4 mln zł.
Plan budowy lotniska na Podlasiu ma już swoją historię. Pomysł zarzuciły jednak poprzednie władze województwa, które uznały że budowa lotniska będzie za droga, podobnie jak jego późniejsze utrzymanie. Szacowany koszt inwestycji sięgał niecałych 400 mln zł. Jeszcze kilka lat temu samorząd mógłby uzyskać dofinansowanie z Unii Europejskiej. Teraz UE już nie dopłaca do budowy nowych portów. Jednocześnie – jak wyliczały władze województwa – z usług lotniska miałoby korzystać 600 tysięcy pasażerów rocznie. I to w 2040 r., bo wcześniej byłoby ich jeszcze mniej. Do progu rentowności byłoby więc bardzo daleko.
Kiedy lotnisko zarabia
Za próg rentowności portu lotniczego uważa się milion pasażerów rocznie. Ten pułap przeskakuje na razie siedem polskich lotnisk: warszawskie Lotnisko Chopina (11,1 mln pasażerów w 2015 r.), Kraków Balice (4,2 mln), gdański port im Lecha Wałęsy (3,6 mln), Katowice Pyrzowice (3 mln), Warszawa Modlin (2,5 mln), Wrocław Strachowice (2,2 mln) i Poznań Ławica (1,4 mln).
Jak się jednak okazuje, nawet odprawianie ponad miliona pasażerów rocznie nie gwarantuje zysków. Jak wyliczył portal pasażer.com, rentownych jest tylko pięć lotnisk. Chodzi o Warszawę (Lotnisko Chopina), Kraków, Gdańsk, Katowice i Wrocław. A i tu lotnisko lotnisku nierówne. O ile port na stołecznym Okęciu zanotował 175 mln zł na plusie, to kolejny na podium Kraków mógł się pochwalić zaledwie wynikiem na poziomie 35 mln zł. Gdańsk zarobił 24 mln zł, Katowice niecałe 11 mln zł, a Wrocław – nieco poniżej 10 mln. Lotniska w Modlinie i Poznaniu, choć duże, rok zamknęły na minusie.
W znacznie gorszej sytuacji są pozostałe porty. W 2015 r. lotniska w Rzeszowie, Szczecinie, Bydgoszczy, Łodzi i Lublinie zanotowały łącznie niemal 112 mln zł straty. O lotniskach w Radomiu, Zielonej Górze czy Szymanach nie trzeba nawet wspominać. Jak wynika z danych Urzędu Lotnictwa Cywilnego po trzech kwartałach zeszłego roku, port Olsztyn Mazury odprawił prawie 25,5 tysiąca pasażerów, Zielona Góra 6,6 tysiąca, a Radom 6,4 tysiąca. Trudno tu mówić o rentowności.
Rząd nie pomoże
O opinię na temat portu lotniczego na Podlasiu zapytaliśmy wiceministra infrastruktury Jerzego Szmita, który w rządzie odpowiada za transport lotniczy. - To samorządy decydują o budowie lotniska. Jeśli więc samorząd uzna, że chce takiego lotniska, to będzie je budować. Nie sposób jednak dzisiaj liczyć, by podobne inicjatywy uzyskały wsparcie centralne. Nie mamy na to pieniędzy - ucina wiceminister.
Jego zdaniem samorząd powinien raczej rozbudowywać lotniska aeroklubowe, by zobaczyć, czy na latanie z Podlasia w ogóle jest popyt. Rozwój organiczny tych lotnisk nie wymagałby tak dużej inwestycji jak postawienie od zera nowego portu lotniczego.
- Za dwa lata będzie gotowa droga ekspresowa S8 Warszawa-Białystok. W przyszłym roku będzie wyremontowania linia kolejowa Warszawa-Białystok. W tym roku uruchomimy przetargi na Via Baltica, więc za trzy – cztery lata będziemy jeździli na Litwę drogą ekspresową - wylicza Szmit. - Więc pytanie, czy rzeczywiście trzeba wydawać na lotnisko komunikacyjne kilkaset milionów złotych? A jeszcze co roku, trzeba kilkadziesiąt milionów trzeba dokładać. Jeżeli samorząd jest gotowy wydać kilkaset milionów złotych na lotnisko, a później je jeszcze utrzymywać, to jest jego decyzja - mówi wiceminister.