O sprawie pisze portal trojmiasto.pl. Wypowiedzenia dostały wszystkie związki - nawet "Solidarność", która nie weszła ze spółką w żaden spór.
Tymczasem pozostali związkowcy toczą z zarządem spór o podwyżki. 2016 rok był dla spółki bardzo dobry, ta jednak nie zamierza się dzielić zyskiem z pracownikami. Związki ostrzegały już, że brak porozumienia może zakończyć się strajkiem ostrzegawczym.
Na razie jednak stoją przed widmem utraty dotychczasowych lokali. - To dziwne działanie, ale w tym kraju już chyba nic mnie nie zaskoczy - powiedział portalowi Jan Mionskowski z Branżowego Związku Zawodowego. Dodał, że w przyszłym tygodniu związkowcy będą omawiać tę sprawę na specjalnie zwołanym w tym celu spotkaniu.
Lotos uspokaja, że nie dzieje się tak naprawdę nic złego. Wypowiedzenie umów to efekt wdrażania Programu Poprawy Efektywności. Jak tłumaczy, w wielu przypadkach stawki za wynajem lokali były ustalane nawet dziesięć lat temu i od tego czasu się nie zmieniły. Są więc zupełnie niedostosowane do dzisiejszych realiów rynkowych. I zaznacza, że nie zostawi związkowców na lodzie.
"Pracodawca wziął na siebie nie tylko obowiązek zapewnienia związkom pomieszczeń niezbędnych do wykonywania działalności związkowej w zakładzie pracy, ale również ich samodzielnego finansowania (a więc pokrywania czynszu za te pomieszczenia) przez trzy lata po wygaśnięciu niniejszych umów" - napisało biuro prasowe Lotosu w liście do redakcji trojmiasto.pl.
"Ze względu na ten zapis pracodawca jest zainteresowany, aby w drodze dialogu ustalić ze związkami nowe warunki i stawki wynajmu pomieszczeń i zawrzeć nowe umowy" - zapewnia spółka.