Władze Kambodży poinformowały w czwartek, że od przyszłego roku minimalne miesięczne wynagrodzenie pracowników sektora tekstylnego zostanie podniesione do równowartości 153 dolarów - ze 140 dolarów obecnie. Z krajowych sieci sklepów odzieżowych i obuwniczych do produkowania w tym kraju przyznaje się tylko LPP, właściciel sieci Reserved. Większość bardziej interesuje to, co w temacie płac dzieje się w Chinach, Bangladeszu czy Indiach.
153 dolary według bieżącego kursu złotego to 585 zł. Co najmniej tyle ma dostawać pracownik przemysłu odzieżowego w Kambodży za miesiąc pracy. Dla porównania w Polsce płacę minimalną od przyszłego roku podnosi się do 2 tys. zł brutto, czyli 1459 zł na rękę.
Zestawienie tych dwu wartości wyraźnie pokazuje, dlaczego to nie w kraju nad Wisłą i Odrą wytwarza się większość ubrań, które na sobie nosimy. Dotyczy to również obuwia. Po prostu pracownicy w Polsce nie są konkurencyjni cenowo z bardzo tanimi i ciężko pracującymi szwaczkami i szwaczami w azjatyckich krajach.
Co więcej, wyższe zarobki dla najmniej zarabiających pracowników w Kambodży to i tak dwa razy więcej, niż wynosi najniższa płaca u drugiego eksportera odzieży na świecie, czyli w Bangladeszu. Pensję minimalną w sektorze odzieżowym ustalono tam na 67 dolarów miesięcznie.
Największym eksporterem odzieży są oczywiście Chiny, gdzie płaci się pracownikom nie mniej niż 127 dolarów za miesiąc, ale średnia krajowa to już 390 dolarów. Wszystko zależy od regionu kraju, bo różnice zarobków pomiędzy regionami są bardzo duże.
Polskie sieci upodobały sobie Chiny
Właśnie głównie w Chinach produkcję sprzedawanych przez siebie ubrań i butów zlecają największe sieci odzieżowe w Polsce. Spora część zamówień idzie też do Bangladeszu i Indii, ale są też takie firmy, w których zlecenia składają w Indonezji i właśnie w Kambodży.
W tym ostatnim kraju nieznaczną część produkcji umieścił właściciel sieci Reserved.
- W sezonie jesień-zima 2016, czyli w aktualnej ofercie, w Kambodży wyprodukowano niecały 1 proc. wszystkich modeli - podaje Marta Chlewicka, rzecznik prasowy LPP. - Przyjmujemy do wiadomości informację o podniesieniu płacy minimalnej w Kambodży i nie zamierzamy rezygnować ze współpracy z dostawcami funkcjonującymi na tym rynku.
Jak podają w swoich raportach finansowych spółki giełdowe, ulubionym miejscem produkcji odzienia dla Polaków są Chiny. Spółka LPP składa tam 60 proc. wartości swoich zamówień, a obuwnicza CCC 36 proc.
Kraje produkcji towarów sprzedawanych przez polskie sieci sklepów odzieżowych i obuwniczych | |
---|---|
Spółka (marki) | kraj produkcji (proc. zaopatrzenia sklepów) |
LPP (Reserved, House, Cropp, Mohito, Sinsay) | Chiny (60 proc. w 2015 r.), Bangladesz (około 29 proc.), Turcja (5 proc.), Polska (2 proc.), Kambodża (1 proc.) |
CCC | Polska (36,9 proc. w połowie 2016 r.), Chiny (36,1 proc.), Indie (17,4 proc.), Bangladesz (4,5 proc.), Rumunia (3 proc.), Hong-Kong (1,7 proc.) |
REDAN (Top Secret, Troll, Drywash, TXM textilmarket) | Głównymi dostawcami są Chiny i Bangladesz, dostawcy z Polski mają znaczący udział w sprzedaży części dyskontowej textilmarket |
CDRL (Coccodrillo) | Chiny (65 proc. w 2015 r.), Bangladesz, Indie |
ESOTIQ & HENDERSON (salony z bielizną Esotiq) | Chiny (61,1 proc. w 2015 r.), Indonezja (24,1 proc.), Bangladesz (5,9 proc.), Indie (2,6 proc.) |
GINO ROSSI | Polska (66-87 proc.), Włochy (13-34 proc.) |
INTERSPORT | Niemcy (32 proc. w 2015 r.), Holandia (14 proc.) |
MONNARI | Chiny, Indonezja, Bangladesz (łącznie 80 proc. w 2015 r.), Polska (20 proc.) |
PRIMA MODA (Primamoda) | Włochy (80 proc. w 2015 r.) |
Źródło: raporty spółek giełdowych |
Koniec niskich cen ubrań coraz bliżej
Ceny odzieży i obuwia w Polsce ostatnio mocno spadały i były jedną z przyczyn utrzymującego się wskaźnika deflacji. Choć ten rodzaj towarów ma zaledwie 5,5-procentowy udział w koszyku, na podstawie którego GUS wylicza zmiany cen konsumpcyjnych, to jednak ceny ubrań spadały ostatnio najbardziej po paliwach. W sierpniu obniżyły się o 4,8 proc. względem analogicznego miesiąca ubiegłego roku. Pomogły w ten sposób utrzymać wskaźnik cen na ujemnym poziomie.
Z pewnością wpływ miały na to spadające koszty transportu z Azji do Polski, dzięki taniejącej ropie, a sytuację poprawi pewnie jeszcze uruchomienie jedwabnego szlaku. W drugą stronę działają jednak oczekiwania pracowników.
Przy poziomach bezrobocia w wyżej wymienionych azjatyckich krajach sytuacja zmienia się dynamicznie. Na przykład w Bangladeszu jest zaledwie 4,5 procent bezrobocia i popyt na pracowników sprawił, że średni dochód osobisty wzrósł z 30 dolarów miesięcznie w 2012 roku do 56 dolarów w roku ubiegłym. Jak na nasze standardy to pensje głodowe, ale dla mieszkańców tego biednego kraju to gigantyczny skok.
W Kambodży coś takiego jak bezrobocie praktycznie nie istnieje. Średni dochód rozporządzalny mieszkańca to zaledwie 24 dolary miesięcznie. Ulokowało się tam jednak już 1200 firm odzieżowych, zatrudniających łącznie 700 tysięcy pracowników. To bardzo dużo, zważywszy, że w kraju mieszka 14,5 mln osób. Wartość eksportu branży wynosi 6 mld dolarów, co daje połowę całego eksportu tego nadal w dużej mierze rolniczego kraju, z trudem podnoszącego się z zapaści po wieloletnich okrutnych komunistycznych rządach Pol-Pota. Rząd, ustalając wysokie w porównaniu z średnim dochodem płace minimalne akurat w branży odzieżowej - 153 dolary podczas gdy średnia krajowa to 24 dolary - chce najwyraźniej wykorzystać światową koniunkturę na tanich pracowników fabryk odzieżowych z Azji.
W Indiach bezrobocie wynosi poniżej 5 proc., a płace w ciągu ostatnich dziesięciu lat się podwoiły, ostatnio przekraczając 250 dolarów miesięcznie. Wreszcie mamy Chiny z bezrobociem 4,1 proc., gdzie średni dochód rozporządzalny w pięć lat wzrósł o ponad połowę, tj. do 390 dolarów w 2015 r. z 242 dolarów w 2010 r.
Kwestia wynagrodzeń azjatyckich pracowników stopniowo podwyższać będzie koszty produkcji ubrań, a zarazem ceny sprzedawanych w największych polskich sieciach sklepów. Będzie to widoczne, jak tylko przestanie spadać kurs ropy i związany z nim koszt transportu na duże odległości.