Wicepremier Morawiecki chwalił się niedawno, że nadzorowanemu przez niego aparatowi skarbowemu uda się uszczelnić pobór VAT w bieżącym roku aż o 20 mld zł. Postanowiliśmy policzyć, czy faktycznie jest na to szansa. Z naszych danych wynika, że choć skuteczność skarbówki jest rzeczywiście wyraźnie wyższa, to minister jednak przesadził.
Dochody budżetu z VAT w tym roku mocno poszły w górę, bo o 24 proc. w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy roku. W liczbach bezwzględnych daje to 18,5 mld zł rocznego wzrostu, czyli 2,6 mld zł miesięcznie.
- W tym roku będzie możliwe uszczelnienie VAT na około 20 mld zł, czyli tyle, ile kosztuje Program 500+ - mówił pod koniec sierpnia Mateusz Morawiecki, wicepremier, minister rozwoju i finansów. Dodał, że "nie byłoby możliwe przedstawienie tak dobrych wiadomości, gdyby nie praca służb celno-skarbowych".
Gdyby takie tempo się utrzymało, to mielibyśmy w ciągu całego roku aż o 32 mld zł więcej w budżecie, a nie tylko "skromne" 20 mld zł w wersji wicepremiera Morawieckiego. 500+ można by przy takiej kwocie zwiększyć do nawet 600+.
Te liczby robią wrażenie. Międzynarodowa firma konsultingowa PwC oszacowała, że w ub.r. luka VAT wynosiła w Polsce 45 mld zł - gdyby Morawiecki był precyzyjny w swoich wyliczeniach, bylibyśmy więc prawie w połowie drogi. Postanowiliśmy sprawdzić, na ile podana liczba to zabieg "pod publiczkę". Wyszło nam, że wicepremier sporo przeszacował.
Według naszych wyliczeń, skuteczność urzędów podatkowych jest faktycznie wyraźnie lepsza w tym roku niż w latach poprzednich. Jednak bazując na dotychczasowych danych budżetu, można liczyć nie na 20 mld zł, ale na około 14,8 mld zł. Prawdopodobnie tyle uda się zebrać w ciągu roku więcej do budżetu pod warunkiem, że efektywność pracy "skarbówki" się utrzyma i nie powstaną kolejne przepisy VAT, które by ją usprawniły.
Skąd wzięło się 20 mld zł?
Jest jednak kilka spraw, które trzeba uwzględnić i odfiltrować, by sprawdzić, w jakim stopniu aparat skarbowy jest naprawdę (!) skuteczniejszy niż w poprzednich latach.
Pierwsza rzecz to zwroty podatkowe. Pod nazwą "dochody z VAT" rozumieć należy tak naprawdę "wpływy minus zwroty z VAT". A wicepremier Morawiecki nakazał w grudniu ubiegłego roku przesunąć część zwrotów podatkowych z 2017 na 2016 r., zwiększając tym samym deficyt 2016 roku.
Po co to zrobił? Po prostu bardzo ważny jest próg 3 proc. deficytu budżetowego do PKB, po którym różne ważne instytucje międzynarodowe, w tym Komisja Europejska, rozpoznają bezpieczeństwo funkcjonowania państwa. Lepiej by budżet się w nim utrzymał, bo w przeciwnym przypadku byłaby groźba, że odsetki od obligacji wypuszczanych przez państwo wzrosną, a na wydatki państwa zostanie przez Unię narzucone wędzidło.
Rządowi nie opłaca się więc mieć w jednym roku deficytu na poziomie 2 proc. PKB, a w kolejnym 4 proc. Lepiej jest zaliczyć dwa razy po 3 proc. A to groziło w 2017 roku przy zwiększonych wydatkach, czyli 500+ i przywróceniu wieku emerytalnego. Zwroty VAT ze stycznia lepiej było zrobić w grudniu, gdy deficyt za 2016 r. był na dość niskim poziomie.
Wyczyściliśmy efekt przesunięcia zwrotów, biorąc do analizy okresy grudzień-lipiec, a nie styczeń-lipiec. I tak, w okresie grudzień -lipiec dochody z VAT wzrosły o 16 proc. rok do roku, a nie o 24 proc., na co wskazywały dane od stycznia do lipca 2017 r.
W bieżącym roku rosły więc realnie o ok. 1,7 mld zł miesięcznie. Rocznie daje to 20,5 mld zł - liczba prawie taka sama, jak ta podana przez Morawieckiego.
Morawiecki zapomniał o gospodarce
Wicepremier najwyraźniej nie uwzględnił jednak w swoich wyliczeniach tego, że dochody z VAT rosną nie tylko dzięki skuteczności ściągania podatków przez aparat skarbowy, ale również w wyniku wzrostu gospodarki. Nie jest zasługą "skarbówki", że gospodarka rośnie, tj. o ile do zasług nie wpisać, że mniej przeszkadza przedsiębiorcom.
By ocenić skuteczność urzędów podatkowych, trzeba odsiać wpływ poprawy w gospodarce na wzrost dochodów z VAT.
VAT to podatek od wartości dodanej, więc jeśli ta wartość rośnie, to za nią też i wpływy z podatku. Według danych o PKB zaprezentowanych przez GUS ostatniego dnia sierpnia, wartość dodana w gospodarce - głównie dzięki przemysłowi i sektorowi handlowemu - wzrosła w pierwszym półroczu nominalnie o 4,4 proc. rok do roku.
W takim tempie zwiększać się powinny więc też wpływy z VAT, tym bardziej że stawki podatku nie uległy zmianie. Jak wyliczyliśmy, sam efekt wzrostu gospodarczego powinien dać około 3,3 mld zł więcej wpływów w pierwszych siedmiu miesiącach roku, czyli prawie 0,5 mld zł miesięcznie. W ujęciu rocznym przekłada się to na 5,7 mld zł.
Tej kwoty nie uwzględnił wicepremier, chwaląc się skutecznością aparatu skarbowego. Biorąc ją pod uwagę, mamy o 14,8 mld zł mniejszą lukę w podatku VAT. To nadal oczywiście bardzo dużo, ale nie jest to 20 mld zł z wypowiedzi Morawieckiego.
Cała luka VAT, według wyliczeń ekspertów globalnej firmy konsultingowej PwC, wynosiła w Polsce 49 mld zł w 2015 r., a 45 mld zł w 2016 r. Na razie nasza "skarbówka" ma więc około jednej trzeciej drogi za sobą.