Białoruś będzie dążyć do normalizacji stosunków z Zachodem - oświadczył prezydent kraju Alaksandr Łukaszenka, przedstawiając nowego szefa swojej administracji Alaksandra Kosinca.
_ - Graniczymy z Zachodem i nie chcemy żadnych konfliktów, ani politycznych, ani dyplomatycznych. Połowa naszego handlu przypada na Zachód. Jeśli Zachód wyciągnie do nas rękę w celu współpracy, to trzeba to wykorzystać. Będziemy dążyć do normalizacji stosunków z Zachodem _ - powiedział.
Według niego w stosunkach z Zachodem zachodzą pozytywne tendencje w sferze zarówno politycznej, jak i gospodarczej. _ - Kontynuujmy działania w tym kierunku _ - zaapelował.
Zaznaczył jednak, że w żadnym wypadku Białoruś nie może dopuścić do wywierania na nią nacisków. _ - Ani z Zachodu, ani ze Wschodu presja jest niedopuszczalna, szczególnie wobec zbliżających się wyborów _ - oświadczył, nawiązując do wyborów prezydenckich na Białorusi, które mają się odbyć na jesieni 2015 r.
Odnosząc się do stosunków z Rosją, podkreślił: _ Nikt na świecie nie zastąpi nam dziś Rosji. Białoruś nie będzie działać na szkodę bratniej Rosji _.
Łukaszenka ocenił, że sytuacja geopolityczna na świecie oraz wokół Białorusi staje się coraz trudniejsza, a przyszły rok będzie dla jego kraju kluczowy pod wieloma względami. Jak podkreślił, w przyszłym roku stanie się rzeczywistością Eurazjatycka Unia Gospodarcza. _ - Tu nie wolno dopuścić do uszczerbku własnych interesów _ - zaznaczył.
Prezydent przedstawił we wtorek także nowego szefa Banku Narodowego Pawła Kaławura. Podkreślił przy tym, że strategicznym zadaniem banku centralnego jest obecnie wzmocnienie zaufania do białoruskiego rubla.
_ - To oznacza ograniczenie dolaryzacji gospodarki. Ludzie po otrzymaniu pensji nie powinni rzucać się do kantorów i sklepów, żeby pozbyć się rubli _ - powiedział.
Łukaszenka zdymisjonował w sobotę premiera Michaiła Miasnikowicza, który pełnił urząd od 2010 roku, a ponadto m.in. trzech wicepremierów, ministrów przemysłu, gospodarki, ds. podatków oraz oświaty, a także szefową banku centralnego i szefa swojej administracji.
W poniedziałek oświadczył, że szykował zmiany w rządzie od pół roku. Podkreślił też, że tradycyjnie przeprowadza zmiany kadrowe w rok wyborów i zamierza je kontynuować do dnia głosowania oraz jeszcze po nim.
Dymisje ogłoszono tym razem w momencie zawirowań walutowych na Białorusi spowodowanych wprowadzeniem przez Bank Narodowy 20 grudnia 30-procentowej prowizji od kupna waluty przez ludność. Ponieważ bank pozostawił niezmienny kurs wymiany przy sprzedaży, spowodowało to pojawienie się nielegalnego rynku wymiany - oficjalnie sprzedawano bowiem ludności dolary za ponad 14 tys. rubli białoruskich, a kupowano - za ok. 11 tys.
W poniedziałek Bank Narodowy obniżył prowizję do 20 proc. Jednocześnie wzrósł kurs dolara. Pierwsze banki zaczęły kupować od ludności dolary po cenie zbliżonej do 14 tys. rubli już w poniedziałek.
Czytaj więcej w Money.pl