Tomasz Siemoniak pyta na Twitterze Antoniego Macierewicza o śmigłowce dla polskiej armii. Nawiązuje tym samym do słów ministra obrony, w których zapewniał, że dwa Black Hawki trafią do Polski "jeszcze w tym roku". Problem w tym, że Macierewicz z tego zapewnienia wycofał się już ponad miesiąc temu.
W październiku minister Antoni Macierewicz złożył wizytę w Polskich Zakładach Lotniczych w Mielcu. Było to kilka tygodni po tym, jak polski rząd zerwał negocjacje z francuskim Airbus Helicopters na dostawę Caracali dla armii.
- Jeszcze w tym tygodniu zaczną się rozmowy, które w tym roku uzyskają swoje zwieńczenie. W tym roku pierwsze śmigłowce pozwalające na realizację ćwiczeń przez siły specjalne zostaną im dostarczone. To pokazuje, jakim potencjałem Polska dysponuje, jakim potencjałem dysponuje Mielec - powiedział wtedy szef MON.
Spotkała go za to fala krytyki. Pojawiły się bowiem głosy, że Macierewicz chce kupić śmigłowce zanim jeszcze podpisał kontrakt.
Minister później złagodził ton i dostarczenie dwóch śmigłowców Black Hawk do końca roku uzależnił od podpisania kontraktu. Pod koniec listopada był nawet pytany przez dziennikarzy o dotrzymanie terminu.
W odpowiedzi szef MON zapewnił, że uzyskał takie zobowiązanie ze strony producentów, o ile - zastrzegł - kontrakt zostanie zawarty. - Producenci zobowiązali się, że maszyny do szkolenia będą dostępne - powiedział dziennikarzom Macierewicz.
Zaznaczył jednak, że trwają negocjacje i nic nie zostało jeszcze rozstrzygnięte. - Dlatego w jednej z moich wypowiedzi powiedziałem, że to są sprawy jeszcze nieaktualne - wycofywał się.
Mimo to, w piątek przed godziną 13 na Twitterze obecnego ministra obrony zaczepił jego poprzednik Tomasz Siemoniak. Wiceprzewodniczący PO ironicznie stwierdził, że Macierewiczowi zostało 35 godzin do spełnienia obietnicy.
O komentarz do wypowiedzi Siemoniaka zapytaliśmy resort obrony i czekamy na odpowiedź z ministerialnego biura prasowego. Gdy tylko ją otrzymamy, niezwłocznie ją opublikujemy.