George'a Sorosa, amerykańskiego finansistę i spekulanta walutowego, zmiana władzy w USA kosztowała już miliard dolarów. Tyle właśnie stracił w wyniku hossy na tamtejszej giełdzie. Lepszego nosa miał jego były doradca. On z kolei dorobił się kolejnych milionów - donosi "The Wall Street Journal".
Amerykańscy analitycy nie mieli żadnych wątpliwości: wygrana Donalda Trumpa miała oznaczać spadki na większości parkietów świata. Już same przedwyborcze sondaże sprawiały, że serca inwestorów biły wyraźnie szybciej. Miało być fatalnie, a jest zupełnie odwrotnie. Dow Jones Industrial od dnia wyborów (8 listopada 2016 r.) zanotował już prawie 9 proc. wzrost. NASDAQ i S&P 500 nie są gorsze.
Nie wszyscy inwestorzy załapali się jednak na hossę i zarobki. Jak donosi "The Wall Street Journal", majątek George'a Sorosa uszczuplił się o miliard dolarów. Źródła dziennika donoszą, że miliarder wycofał się z wielu pozycji w grudniu ubiegłego roku. Powód? Chęć uniknięcia dalszych strat.
Soros - według zestawienia "Bloomberg Billionaires" - jest w tej chwili 26 najbogatszym człowiekiem na świecie. Jego majątek wyceniany jest na 25,2 mld dol.
Strata jednych to zysk drugich. Jak zauważa "WSJ" na amerykańskich wzrostach dorobił się Stanley Druckenmiller. To były doradca i zastępca Sorosa. W 1992 r. razem zarabiali na spekulacji funtem szterlingiem. Na tej akcji Soros zyskał dodatkowy miliard dolarów i został nazwany człowiekiem, który "złamał Bank Anglii". Taka opinia ciągnęła się z nim przez kolejne lata - premier Malezji oskarżał go swego czasu o wpływ na załamanie tamtejszej waluty.
Według źródeł dziennika to Druckenmiller dobrze przewidział, co będzie się działo z gospodarką USA po wygranej Trumpa. I bez znaczenia jest fakt, że Trump jeszcze nie zaczął prezydentury. Były zastępca Sorosa stawiał na wzrost wartości dolara względem euro. I tak się stało - od wyborów euro straciło 3,89 proc. do dolara.