My Polacy żyjemy bardzo blisko siebie. Niestety nie z dobrej woli, ale z konieczności. W Unii tylko w czterech krajach ludzie żyją w większej ciasnocie niż my. Pocieszające jest, że sytuacja szybko się poprawia.
Z najnowszego raportu Eurostatu widać, jaka przepaść dzieli nas wciąż od Europy, ale zarazem, jak szybko ją zasypujemy. W zbyt zatłoczonych mieszkaniach żyje u nas wciąż prawie 41 proc. ludzi i jest to jeden z najwyższych wskaźników w Europie. Większą ciasnotę mają tylko Rumuni, Łotysze, Bułgarzy, Turcy, Chorwaci i Serbowie.
Masz ciasne mieszkanie? Wyślij zdjęcie i opisz swoją historię przez dziejesie.wp.pl
Co to właściwie oznacza, że jest nam ciasno? Eurostat definiuje to między innymi jako przypadki jednego tylko pokoju na parę osób dorosłych, lub jednego pokoju dla dwójki dzieci poniżej 12 roku życia. Innymi słowy rodzina 2+2 z małymi dziećmi, żyjąca w dwóch pokojach, lub bezdzietne małżeństwo mieszkające w kawalerce to dla statystyki unijnej sytuacja zbytniego zatłoczenia.
Można się sprzeczać z taką definicją, ale tak czy inaczej wskaźnik pokazuje pośrednio zamożność społeczeństw. Skoro człowieka stać na większą przestrzeń, to znaczy, że ma dobrą sytuację materialną.
Jednocześnie szybko nadrabiamy dystans. W 2016 r. w „tłoku” mieszkało 40,7 proc. Polaków, a rok wcześniej 43,4 proc. Oznacza to, że w ciągu zaledwie 12 miesięcy aż 2,7 proc. społeczeństwa przeprowadziło się do większego metrażu. To najwyższe tempo w Europie, któremu dorównała tylko Litwa.
W dodatku to najwyższe tempo odkąd zbierane są w Polsce takie dane. Przedtem najlepszy był 2007 rok, kiedy przestrzeń życiową powiększyło 1,8 proc. Polaków. Na dobry wynik z pewnością wpływa niskie oprocentowanie kredytów, ale i poprawa w zarobkach oraz spadek bezrobocia.
Nieco gorzej nasz awans społeczny wygląda w dłuższej perspektywie. W ciągu dziesięciu lat z ciasnoty wydobyło się 13,4 proc. mieszkańców kraju nad Wisłą i Odrą. To być może dużo, ale tylko jeśli nie weźmie się skali porównawczej. W tym czasie do większych przestrzeni przeniosło się aż 32,5 proc. Estończyków, 29,8 proc. Litwinów i 27,7 proc. Słoweńców. Przed nami są też Czesi i Łotysze.
Słoweńcy w podobnej sytuacji do naszej obecnej byli dekadę temu. Teraz w za dużej ciasnocie żyje tam zaledwie 12,6 proc. społeczeństwa, co jest poziomem lepszym niż w Austrii i Szwecji.
Odwrotna sytuacja, czyli znikoma liczba ludzi, którzy mają za ciasno, dotyczy Cypryjczyków, Maltańczyków, Irlandczyków i Belgów.
Irlandczycy mają za dużo miejsca
Oprócz statystyki zbytniego zatłoczenia Eurostat udostępnił również dane o tym, ile osób mieszka w lokalach ze zbyt małą liczbą osób, czyli mają za dużo przestrzeni i w związku z tym muszą sprzątać więcej niż trzeba. Taka sytuacja często ma miejsce, gdy dzieci wyprowadzają się z mieszkania i pośrednio może świadczyć nie tyle o zamożności, co o starzeniu się społeczeństw.
W Polsce w za bardzo pustych przestrzeniach żyje 14,2 proc. ludzi i to dziewiąty najniższy wynik w Europie. O wiele za dużo miejsca dla siebie mają Irlandczycy, gdzie aż 70,6 proc. ludzi mieszka w za dużych mieszkaniach. Co ciekawe zjawisko „nad-przestrzeni” życiowej dotyczy też Brytyjczyków (51,5 proc. żyje w zbyt mało zaludnionych mieszkaniach), co może zdumiewać zważywszy na zgłaszane przez naszych emigrantów ekstremalnie wysokie koszty wynajmu na Wyspach.
Sytuacja za małych mieszkań może nas teoretycznie deprymować. Dynamicznie się ostatnio jednak poprawia. Zgłaszany w ub. roku boom w budownictwie mieszkaniowym trwa nadal, a deweloperzy nie posiadają się ze szczęścia, tak dużo mają chętnych na swoje usługi.
Jest też zaskakujący wniosek, płynący z danych Eurostatu. Na szczycie największej ciasnoty są Rumunia, Łotwa, Bułgaria i Polska. A to jedne najszybciej rozwijających się gospodarek Europy i świata, gdzie PKB na głowę przyrósł o ponad 8 tys. euro w przeliczeniu na siłę nabywczą.