Medialno-polityczna awantura o powołanie byłej szefowej Kancelarii Prezydenta do zarządu PZU to burza w szklance wody. Małgorzata Sadurska nie zaszkodzi ubezpieczeniowemu gigantowi – uważają analitycy. Dlaczego? Bo jeden polityk zastąpi drugiego. W spółkach Skarbu Państwa to normalne. Inwestorzy jednak powinni martwić się czym innym.
Zawstydzające i bulwersujące – tak publicyści komentują przejście Małgorzaty Sadurskiej z Kancelarii Prezydenta do zarządu PZU. Padają porównania do Bartłomieja Misiewicza, a Grzegorz Schetyna zarzuca jej udział w "napaści na spółki Skarbu Państwa".
Okazuje się jednak, że z biznesowego punktu widzenia – a to przecież najważniejsze – nic strasznego się nie dzieje.
Maciej Marcinowski, analityk Domu Maklerskiego Trigon jest przekonany, że powołanie Małgorzaty Sadurskiej do zarządu PZU nie zaszkodzi spółce. Zaledwie kilka dni temu, 5 czerwca, wydał nawet dla spółki rekomendację "kupuj", podnosząc ją z "trzymaj". Jednocześnie podniósł cenę docelową akcji PZU z 40 do 51,70 zł. Sadurska inwestorom nie straszna?
- W swoich rekomendacjach nie wyceniam konkretnego składu zarządu, ale wyniki, jakie spółka może osiągać. Nie sądzę jednak, żeby w tak wielkiej organizacji, jaką jest PZU, jedna osoba mogła mieć jakiś znaczący negatywny wpływ – mówi Marcinowski.
Podkreśla jednocześnie, że zmian w zarządzie PZU w ciągu ostatniego 1-1,5 roku było sporo, łącznie z niedawnym odwołaniem prezesa Krupińskiego i nie wywołało to na rynku wielkich szkód.
Jeden polityk od Rydzyka zastąpi drugiego
Spokojny o PZU z Małgorzata Sadurską w zarządzie jest też Andrzej Powierża, analityk Domu Maklerskiego Banku Handlowego. Dlaczego?
– Bo obecność polityka w zarządzie PZU nie jest niczym nowym, a pani Sadurska zajmie przecież miejsce pana Andrzeja Jaworskiego, jeden polityk zastąpi więc drugiego – mówi Powierża.
Co więcej, są to politycy z tego samego kręgu – z kręgu Ojca Rydzyka.
Kilka dni temu dziennik "Fakt" napisał, że Małgorzata Sadurska trafi do PZU dzięki rekomendacji ojca Tadeusza Rydzyka, szefa Radia Maryja. Jako szef Kancelarii Prezydenta była zresztą częstym gościem w mediach należących do Rydzyka.
Na rynku krążą plotki, że Sadurska, chcąc odejść z Kancelarii Prezydenta, rozglądała się za nową pracą. I szukała jej właśnie w otoczeniu redemptorysty. Nie bez przyczyny.
"Ojciec dyrektor podczas kolejnych spotkań z prezesem (Kaczyńskim - przyp. red.) wynegocjował sobie pewną pulę stanowisk do obsadzenia" - powiedział "Faktowi" jeden z polityków PiS.
Przypomnijmy, że Andrzej Jaworski, którego miejsce w zarządzie PZU ma zająć Małgorzata Sadurska, również uważany jest za protegowanego Tadeusza Rydzyka. Niewiele się więc zmieni.
Nieważne, czy Sadurska ma kompetencje. Ale jest się o co martwić
Miła, sympatyczna i bardzo pracowita – tak opisują ją nie tylko partyjni koledzy, ale również ci z przeciwległego kąta sceny politycznej.
- Widocznie prezydent nie wie, co traci - stwierdził kilka dni temu w programie Gość Radia ZET Marek Suski z PiS, pytany o fotel wiceprezesa PZU dla byłej już szefowej Kancelarii Prezydenta.
- Mówiłem zawsze, że w spółkach powinny być osoby kompetentne, do których mamy zaufanie. A do Małgorzaty mamy – mówił poseł Suski. Tłumaczył też, że w zarządzie PZU potrzebna jest osoba, która zna program PiS i jest rękojmią, że będzie on realizowany.
Tyle politycy. A rynek? Rynek nie chce się wypowiadać na temat kompetencji Małgorzaty Sadurskiej do pracy w zarządzie ubezpieczeniowego giganta. Bo to właściwie może być mało ważne.
- Istotne jest jednak pytanie, jakie będą kompetencje tego nowego członka zarządu. Są przecież stanowiska mniej lub bardziej istotne z punktu widzenia inwestorów – mówi Andrzej Powierża.
Jeśli rola i zakres obowiązków Sadurskiej w zarządzie PZU sprowadza się jedynie do tych politycznych, to nie ma się czym martwić, bo i tak nie da się tego uniknąć.
- Mnie jednak niepokoi co innego – to, że od stycznia mamy do czynienia z całą serią zmian w Radzie Nadzorczej PZU i do dziś skład RN się nie ustabilizował. A na najbliższym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy w czerwcu zapowiadane są kolejne zmiany – mówi Andrzej Powierża.
– W międzyczasie mieliśmy do czynienia z nie do końca wyjaśnioną sytuacją odwołania prezesa Krupińskiego, do tego jesteśmy w trakcie zmian w zarządzie Alior Banku i to mimo że wcześniej przedstawiciele PZU mówili, że cenią sobie kompetencje ludzi w Aliorze – dodaje analityk i do tej listy niepokojących zmian dodaje jeszcze prasowe pogłoski o planowanej zmianie na stanowisku prezesa Pekao.
Przypomnijmy, że zarówno Pekao jak o Alior Bank należą do Grupy PZU. Alior został przejęty w 2015 roku, a Pekao w 2017 roku – zaledwie kilka dni temu. To część procesu repolonizacji polskiej bankowości, którego dokonał państwowy ubezpieczyciel.