Cały rynek farmaceutyczny uznawany jest za jeden z najbardziej rentownych, w którym praktycznie brak jest zatorów płatniczych, a finanse firm są zdrowe. Jednak jak przekonują eksperci, firmy z tego sektora nie unikną poważnych wyzwań, jak np. presja cenowa, a także wymóg większej efektywności, co oznacza większe wydatki na inwestycje w segment B+R.
Z danych Deloitte wynika, że wartość rynku farmaceutycznego obejmującego segment apteczny (Rx, czyli leki na receptę refundowane i nierefundowane) i CH (leki oraz produkty dostępne bez recepty), szpitalny oraz wysyłkową sprzedaż e-aptek wyniósł w 2017 prawie 40 mld zł. Co ciekawe, dynamika wzrostu rok do roku sięgnęła prawie 5 punktów procentowych, co w ujęciu rocznym daje prawie 2 mld zł.
- W 2017 roku przeciętna apteka obsłużyła ponad 43 tys. pacjentów, gdzie średnia wartość wydatków wynosiła około 40 zł na osobę, powiększona przeciętnie o około 13 zł dopłaty pochodzących z refundacji. Marża apteczna w cenie zakupu w 2017 r. wyniosła trochę ponad 25 proc. i była niższa o około 1 punkt procentowy w stosunku do roku poprzedniego. Wyniki te w porównaniu z innymi branżami mogą robić wrażenie – tłumaczy serwisowi Money.pl Rafał Rudzki, starszy menedżer, zespół ds. zrównoważonego rozwoju w Polsce i w Europie Środkowej, Deloitte.
Presja cenowa może zaszkodzić firmom farmaceutycznym?
Rozwój firm farmaceutycznych hamowany jest sporą presją cenową, a także wygaszaniem patentu wielu leków, po którym następuje nagły spadek ich sprzedaży. Przewidywania mówią, że do 2022 to zjawisko może kosztować globalne firmy farmaceutyczne 194 mld dolarów. Na razie jednak firmy zwiększają przychody i zyski co pozwala sądzić, że straty nie będą tak dotkliwe.
Globalne trendy w rozwoju rynku farmaceutycznego dotykają Polski w takim samym stopniu, jak innych krajów naszego regionu, ale część zmian na rynku może być szybsza. Obraz rynku farmaceutycznego w naszym kraju może zmienić jeden przepis.
Split payment, czyli podzielona płatność może znacząco pogorszyć wyniki sektora.
- Stosunkowo łatwo możemy mieć do czynienia z paradoksem, że to mały biznes, czyli apteka może wymusić działania dla całego procesu płatniczego. Może spowodować, że to hurtownia będzie miała wyzwania z płynnością – wyjaśnia Ewa Sowińska, z Polskiej Izby Biegłych Rewidentów, ekspertka zajmująca się m.in. audytami firm.
Jak split payment może zaszkodzić hurtownikom?
Na górze biznesowej drabinki mamy producentów leków. To firmy zamożne, których największym wyzwaniem są inwestycje w nowoczesne technologie i badania nad nowymi lekami. Producenci swoje produkty sprzedają do hurtowni. Obrót hurtowy produktami farmaceutycznymi w Polsce jest bardziej skonsolidowany niż detaliczny – trzy główne podmioty posiadają ponad 70 proc. rynku. Koncentracja na rynku producenckim, w zależności od grupy produktowej, dochodzi do 25 proc. Taka rozbieżność do tej pory powodowała dysproporcje w kontaktach handlowych i uniemożliwiała aptekom realną presję na obniżanie cen przez dostawców, którzy od lat korzystają z rozdrobnienia rynku. Split payment, czyli podzielona płatność może znacząco zmienić układ sił.
Apteka, która obsługuje klientów detalicznych odbiera od nich zapłatę w gotówce. Całość kwoty za towar jest od razu w dyspozycji prowadzącego aptekę. Wystarczy, że lokalna sieć aptek zechce zapłacić za towar hurtowni korzystając z mechanizmu podzielonej płatności, a do dyspozycji hurtowni pozostanie kwota netto faktury. Wartość podatku VAT będzie „zablokowana” na specjalnym subkoncie, przeznaczonym wyłącznie do rozliczeń podatkowych. Sporo firm obracało tymi pieniędzmi do czasu rozliczenia z urzędem skarbowym. Teraz będzie to niemożliwe.
Klienci wciąż nie płacą w terminie
Z danych Euler Hermes, lidera ubezpieczeń należności należącym do koncernu Allianz, wynika, że w ostatnim roku średni kredyt kupiecki dla apteki oscylował wokół 36-38 dni. Mimo to opóźnienia w spłacie należności sięgały nawet 15 dni. W przypadku hurtowni, których średni okres kredytu kupieckiego wynosi 60 dni, opóźnienia sięgały zaledwie kilku dni.
Jak przekonuje Ewa Sowińska, wystarczy, że sieć apteczna „celowo” opóźni płatność kilku faktur do hurtowni, a ta może mieć już nie lada problemy finansowe. Gdy dodamy do tego jeszcze fakt, że hurtownie obsługują również szpitale, które regulują zobowiązania w sposób bardzo nieprzewidywalny, to do problemów jest już bardzo blisko.
Jak długo w takiej sytuacji wytrzymają hurtownie, będzie zależeć od ich obecnej sytuacji finansowej. Nie za bardzo będą mogły podnosić ceny, nie da się też za bardzo ”ograniczyć” marż.
Jednym ze sposobów ograniczenia negatywnych skutków tej sytuacji może być ubezpieczanie należności. Firmy działające w tym sektorze spodziewają się wzrostu zainteresowania takimi usługami.
Najlepiej w całej sytuacji i tak będzie wyglądała sytuacja producentów.
- Rynek farmaceutyczny ze strony producentów jest dosyć oligopoliczny. Nie ma generalnie możliwości zmian dostawcy konkretnych specyfików jak w innych branżach, więc dyscyplina płatnicza właśnie na tle innych branż wygląda z pozoru na bardzo wysoką – wyjaśnia Tomasz Starus, członek zarządu z Euler Hermes.
Rewolucja w aptekach już się zaczęła
Przed rynkiem farmaceutycznym wiele zmian. Apteki, stojące najniżej w biznesowej drabince muszą sporo inwestować w rozwój. To już coraz rzadziej sklepy z lekami a miejsca diagnozy, gdzie klient jest jednocześnie pacjentem.
Osoba odwiedzająca placówkę może liczyć na przeprowadzenie w niej podstawowych badań, których wyniki zostaną dołączone do historii pacjenta (zawierającej m.in. przebyte choroby oraz informacje o stylu życia). Chcąc zachować stabilność finansową przy tak dużych obciążeniach, będą musiały zmienić podejście do współpracy z hurtowniami farmaceutycznymi, których pozycja biznesowa w tej sytuacji wydaje się być niezbyt ciekawa. A zmiana rynku hurtowni farmaceutycznych może znacząco wpłynąć na pozycję producentów leków, którzy dystrybuują swoje produkty wyłącznie za pośrednictwem hurtowni. Skutki takiej sytuacji łatwo przewidzieć