Nie rozumiem decyzji S&P ws. obniżenia ratingu Polski. Nic złego nie dzieje się z finansami publicznymi i perspektywami makroekonomicznym dla polskiej gospodarki - powiedział ekonomista Marek Zuber.
Agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła w piątek długoterminowy rating polskiego długu w walucie obcej do poziomu "BBB plus" z "A minus". Perspektywa ratingu jest negatywna.
- Podobnie jak większość z nas nie rozumiem decyzji agencji Standard & Poor's. Po pierwsze dlatego, że nic złego nie dzieje się jeśli chodzi o perspektywy makroekonomiczne dla polskiej gospodarki i jej wzrost gospodarczy. Także nic złego nie dzieje się jeśli chodzi o stabilność finansów publicznych. Oczywiście są pomysły wydawania pieniędzy, ale budżet na 2016 r. pokazuje, że minister finansów chce go trzymać w ryzach - powiedział.
Dodał, że decyzja agencji jest niezrozumiałą także z innego powodu. - Nie znamy raczej takiej sytuacji - a jeśli są, to pod wpływem dramatycznych, szokowych wydarzeń - żeby dochodziło do obniżenia ratingu bez wcześniejszego obniżenia perspektywy. W tym przypadku nie doszło do obniżenia perspektywy. Więc to jest również bardzo zadziwiające - powiedział.
Zubera dziwi również fakt, że agencja argumentuje obniżenie ratingu kwestiami politycznymi. - Polska jest w Unii Europejskiej i nikt z UE nie chce wychodzić. Żaden polski polityk nie powiedział, że nie będzie respektować tego, co Unia Europejska narzuca. Żaden poseł PiS w ten sposób się nie wypowiadał. To jest trzeci element, dla którego ta decyzja jest niezrozumiała - zaznaczył.
Jego zdaniem nie tylko w Europie, ale również na świecie przeciwko Polsce realizowany jest "ewidentnie czarny PR". - Możemy się oczywiście zastanawiać, czy bardziej jest to samodzielna decyzja dziennikarzy, polityków z Europy czy ze świata, czy też są oni w jakiś sposób zachęcani do tego na przykład przez polską opozycję. Jednakże możemy sobie wyobrazić, że pojawił się pomysł, aby Polsce ten rating obniżyć. Tym bardziej, że najczęściej w tego typu instytucjach analitykami są ludzie młodzi, którzy nie mają wielkiego doświadczenia - powiedział.
Dodał, że należy brać pod uwagę także to, że zawiódł element komunikacji. - Nie wiem, czy ktoś z rządu spotykał się z przedstawicielami funduszy inwestycyjnych, funduszy emerytalnych, banków inwestycyjnych po to, żeby zaprezentować, gdzie za 4-5 lat chce być Polska. Podejrzewam, że nie, bo nic o tego typu spotkaniach nie słyszałem. To z całą pewnością nam nie pomogło - podsumował.