- Moje dane również zostały sprzedane - przyznał we wtorek Mark Zuckerberg, odpowiadając na pytania Izby Reprezentantów USA.
Sprawa dotyczy wycieku danych ponad 80 mln użytkowników Facebooka, które miały zostać nielegalnie użyte przez firmę Cambridge Analytica w kampanii wyborczej w 2016 r. Posłużyły do "promowania" Donalda Trumpa lub - jak mówią niektórzy - do zmanipulowania wyborców.
Wtorkowe przesłuchanie zajęło pięć godzin. Swoje wystąpienie Zuckerberg rozpoczął od odczytania oświadczenia. Przyznał w nim, że Facebook mógł zrobić więcej w kwestii zabezpieczenia danych użytkowników. Wyraził również żal za fake newsy, zagraniczne interwencje w wybory, mowę nienawiści. - Nie zachowaliśmy się odpowiedzialnie i był to wielki błąd. To był mój błąd i jest mi przykro - mówił.
Amerykańskie media nie zostawiły na tym przesłuchaniu suchej nitki. Większość pisała, że senatorowie nie mieli pojęcia o tym, jak działają media społecznościowe i wypominali wiek członków senatu, którzy mają średnio 61 lat.
Zdaniem Dylana Byers'a z CNN, senat oblał "test Zuckerberga". Dziennikarz przywołał m.in. wymianę zdań szefa Facebooka z senatorem Orrin'em Hatch'em, który nazwał serwis "stroną internetową" i zapytał, na czym firma zarabia, skoro użytkownicy nie płacą za treści. - Na reklamach - odpowiedział Zuckerberg.
Zdaniem amerykańskich publicystów, szef Facebooka prześlizgnął się przez pytania senatorów i poza przeprosinami i zapewnieniami, że problem zostanie rozwiązany, nie powiedział nic konkretnego.
W środę Zuckerberg znów przepraszał. - Facebook to firma idealistyczna, optymistyczna - mówił w czasie swojego wystąpienia przed Kongresem. Jako przykłady pozytywnej działalności, podał m.in. akcję #metoo czy zbiórkę pieniędzy na ofiary huraganu Harvey. - Nie wystarczy jednak połączyć ludzi ze sobą, dać im narzędzia. Trzeba się jeszcze upewnić, że te narzędzia są wykorzystywane w dobrej wierze. Nie zrobiliśmy wystarczająco dużo, żeby tak się stało - stwierdził.
Zuckerberg przyznał też, że jego własne dane także zostały sprzedane.
Pojawiły się również pytania o podłożu politycznym. - Zadam panu pytanie, które sam otrzymałem za pośrednictwem Facebooka - zaczął Joe Barton, członek Izby Reprezentantów z Texasu. - Dlaczego serwis blokuje treści prawicowych, konserwatywnych blogerów?
- W tej chwili sprawą zajmuje się zespół naszych pracowników - odpowiedział Zuckerberg. - Robimy wszystko, żeby tę sytuację odwrócić.
O to, czy Facebook zamierza pozwać Cambridge Analytica, zapytał Zuckerberga członek Izby Reprezentantów z Nowego Yorku - Eliot Engel.
- Sprawdzamy taką możliwość - odpowiedział Zuckerberg. - Na razie zablokowaliśmy aplikacje Cambridge Analytica, musimy najpierw dokładnie zbadać mechanizm wycieku i wykorzystania danych - wyjaśniał.
Szef Facebooka dodał też, że od czasu wyborów prezydenckich w USA wprowadzono różne narzędzia służące do kontroli publikacji. - W tym czasie były m.in. wybory we Francji - mówi Zuckerberg. - To wyścig zbrojeń, nie jestem w stanie powiedzieć, czy do nadużyć nie doszło. Ale robimy, co możemy, by sytuacja z 2016 r. się nie powtórzyła - zapewnia.
Jak na gorąco oceniają amerykańskie media, drugie przesłuchanie było dla Zuckerberga trudniejsze, niż spotkanie z senatorami. Jan Schakowsky, deputowana z Illinois, odczytała całą listę poprzednich przeprosin Zuckerberga, związanych z gromadzeniem i wyciekami danych. - Moim zdaniem to dowód na to, że wewnętrzne regulacje w Facebooku nie działają - skwitowała.
Deputowany Frank Pallone poprosił Zuckerberga o jednoznaczną odpowiedź "tak" lub "nie", na pytanie, czy Facebook zdecydowałby się na zmianę domyślnych ustawień tak, by zbierać najmniej danych o użytkownikach, jak to tylko możliwe. - To bardzo złożona sprawa i wymaga więcej niż jednej odpowiedzi - powiedział Zuckerberg, co Pallone skwitował jednym słowem: "rozczarowujące".
Członkowie Izby Reprezentantów zwrócili też uwagę na to, że polityka gromadzenia danych niektórych aplikacji korzystających z Facebooka łamie umowę z Federalną Komisją Handlu, zawartą w 2011 r. FTC już wszczęła w tej sprawie postępowanie.