Śmierć współpracującego z Amerykanami jednego z głównych przywódców irackich szyitów w zamachu w Nadżafie może otworzyć drogę do objęcia wśród nich duchowego przywództwa przez przeciwnika Stanów Zjednoczonych i obecnego porządku w kraju - przypuszcza korespondent Polskiego Radia w Iraku, Jacek Kaczmarek.
Wśród co najmniej 82 śmiertelnych ofiar wybuchu samochodu pułapki przed meczetem Alego w świętym mieście Nadżaf znalazł się wielki ajatollah Sajed Muhammad Bakir al Hakim, przewodniczący Najwyższego Zgromadzenia Rewolucji Islamskiej w Iraku.
W zamachu zostało rannych ponad 200 osób. Wybuch miał wielką siłę. Fala uderzeniowa odbiła się od masywnych murów meczetu i uderzyła w budynek naprzeciwko, który został niemal całkowicie zniszczony. Rannych i zabitych pomagali policji wyciągać spod gruzów ochotnicy.
Korespondent Polskiego Radia powiedział, że śmierć al Hakima komplikuje sytuację w regionie, nad którym kontrolę Polacy obejmą 3-ego września, ponieważ ajatollah gwarantował dotąd jego stabilność.
Kaczmarek przypuszcza, że teraz wybuchną wśród szyitów walki o przywództwo. Hakim bowiem, po ajatollahu as Sustanim, był numerem dwa wśród irackich szyitów. As Sustani to jednak 90-letni starzec i ktoś będzie musiał go zastapić.
"Dotąd wyglądało na to, że będzie to Hakim" - powiedział Kaczmarek, dodając, że teraz następca Sustaniego może zostać radykalny Muktatda as Sadr, który sprzeciwia się Amerykanom i nie uznaje tymczasowych władz irackich.