Puste magazyny, rekordowa sprzedaż, kilkudniowy czas na pakowanie i wysyłanie towaru - tak po weekendzie wyglądają sklepy sprzedające maski antysmogowe. Większe obroty mają też sprzedawcy oczyszczaczy do powietrza, a najpopularniejszą aplikację informującą o smogu pobrano w jeden dzień aż 30 tys. razy. Polacy próbują walczyć z brudnym powietrzem, a inni na tym zarabiają.
- Wymiotło nam przez weekend cały magazyn. Sprzedaż była nawet dziesięciokrotnie większa niż zazwyczaj. Dotąd większość zamówień było z Krakowa, ale teraz są też z Warszawy oraz innych miast. Muszę przyznać, że nie byliśmy nawet gotowi na takie zainteresowanie - mówi WP money Jakub Muszyński, dystrybutor w Polsce masek antysmogowych RZMask.
O zainteresowaniu świadczy nie tylko sprzedaż i telefony do sklepów, ale i pomysły mieszkańców Warszawy. W ramach budżetu partycypacyjnego zaproponowano, by zakupiono i rozdano maski dla osób mieszkających w centrum stolicy. Ma to być akcja zachęcająca warszawiaków do korzystania z tego typu produktów w sytuacji, gdy normy zanieczyszczenia powietrza są przekroczone.
Dzwonimy do innych sklepów, które sprzedają maski. Część handlowców nie ma czasu z nami rozmawiać. Twierdzą, że mają tak dużo pracy. W ostatnich dniach sprzedają nawet po kilkaset masek.
Nawet w sklepie internetowym dużej sieci Decathlon maski ochronne się skończyły. W wyszukiwarce Google hasło "maska antysmogowa" szukane jest dużo częściej niż jeszcze kilka tygodni temu. W Krakowie już w zeszłym roku pojawiły się billboardy, na których reklamowano takie produkty.
- Mamy jeszcze trochę sprzętu w magazynie, ale muszę przyznać, że nie mam nawet czasu sprawdzać jak dużo. Zainteresowanie jest ogromne. Rozmawiamy kilka sekund, a już spłynęły dwa nowe zamówienia - mówi Jan Maciantowicz z firmy Respro.
Na pomysł, by założyć biznes związany z maskami antysmogowymi wpadł półtora roku temu. Ponieważ pracował jako dystrybutor sprzętu sportowego, postawił na maski dla biegaczy i rowerzystów. I to oni byli dotąd głównym klientami. Ostatnio nie jest to już regułą. Kupują wszyscy.
Maciantowicz przyznaje, że jego produkty są nieco droższe od konkurencji, ale jeśli ktoś uprawia sport, to jego zdaniem musi wydać 200 czy 300 zł. - Taka maska posłuży przez lata. A kupno zwykłej nic biegaczowi nie da, bo one za wolno filtrują powietrze - tłumaczy.
Zazwyczaj maski antysmogowe kosztują jednak mniej. Te najtańsze na Allegro można kupić już za kilkanaście złotych. Zazwyczaj to jednak koszt około 100 zł.
- Mamy różne rodzaje masek: ze stałym filtrem lub wymiennym. Zazwyczaj jeden filtr starcza na kilkanaście godzin, po czym robi się już czarny i słabiej przepuszcza powietrze. Ponieważ używa się ich tylko na zewnątrz, trzeba je wymieniać co tydzień lub dwa - mówi Michał Kowalówka ze sklepu antysmogowe.pl.
Podobnie jak inni sprzedawcy wywodzi się z Krakowa. Zaczął sprzedawać maski, bo sam nie mógł ich parę lat temu nigdzie kupić. Najpierw sprowadził więc kilka z zagranicy dla siebie. Szybko zgłosili się po nie znajomi, więc wpadł na pomysł, by zrobić z tego biznes, choć nie jest to główne źródło jego utrzymania.
- Moja rodzina już wszędzie chodzi w maskach. W Krakowie to nie jest żadna ekstrawagancja. Dziwi się na ich widok coraz mniej osób - dodaje.
Z nowego trendu cieszą się nie tylko sprzedawcy. Maski w większości są bowiem sprowadzane do nas z innych krajów, ale mamy też już pierwsze rodzime firmy, które zaczęły je produkować. Jedną z nich jest Emaska.pl, która wyraźnie postawiła na maskowy design.
- Chcieliśmy kupić ze znajomymi dla siebie maski, ale takie w których nie wyglądalibyśmy jak kosmici. Ponieważ takich nie było więc postanowiliśmy, że będziemy robić je sami - mówi Mateusz Nakonieczny z Emaska.pl
Jego produkty rzeczywiście się wyróżniają. Zamiast jaskrawych kolorów i widocznych filtrów maski mają bajkowe wzory. Jest więc maska w motylki, samochodziki, okulary, liski czy kotki.
- W sumie to kilkanaście wzorów. Drugie tyle mamy opracowane i powoli wprowadzamy do oferty. Muszę przyznać, że obrót w ostatnich dniach i mnie zaskoczył. Zleceń jest mnóstwo. Ponieważ szyjemy w Polsce, to nie stanowi to dla nas jednak większego problemu. Przestojów nie ma - tłumaczy Nakonieczny.
Biznesplan zakładał, by dziennie sprzedawać po sto masek. W ostatnich dniach nie stanowiło to większego problemu. Właściciel Emaska.pl przyznaje też, że wyspecjalizował się w produktach dla dzieci, które w innych sklepach są trudno dostępne.
Nie tylko maski. Kupujemy oczyszczacze powietrza, ściągamy aplikacje
Poza maskami rozchodzą się też oczyszczacze powietrza. Michał Kowalówka ze sklepu antysmogowe.pl mówi nam, że w ostatnich dniach wyprzedał wszystkie tańsze modele i czeka teraz na dostawę nowych. - Zostały tylko te droższe - stwierdza.
Z ich sprzedażą nie ma problemów w sklepie oczyszczacze-powietrza.pl. Jak nas poinformowano, najdroższe produkty kosztują nawet kilka tysięcy złotych. Te ekonomiczne zaczynają się od kilkuset złotych i są w stanie oczyścić powietrze w niewielkim mieszkaniu. Urządzenia kupują zarówno firmy, jak i osoby prywatne. Philips już w zeszłym roku reklamował się też hasłem "Zapewnij sobie dom wolny do smogu", który zachęcał do zakupu ich oczyszczaczy powietrza.
Do tego, by nie biegać na zewnątrz bez masek, zachęcają też biegacze-amatorzy. W Krakowie skrytykowano nawet organizatora biegu sylwestrowego, który nie uprzedził startujących, że przekroczone zostały normy zanieczyszczenia powietrza.
Skorzystać na smogu mogą i siłownie. - W styczniu możemy zaobserwować zdecydowany wzrost osób ćwiczących w naszych klubach fitness. Z całą pewnością dużą rolę odgrywają postanowienia noworoczne, natomiast może to być również spowodowane gorącym w ostatnich dniach tematem smogu, który unosi się nad Warszawą. Zanieczyszczone powietrze może odstraszać trenujących na "świeżym" powietrzu biegaczy, powodując zwiększenie frekwencji w stołecznych siłowniach - mówi nam Piotr Haber z sieci siłowni i klubów fitness Calypso.
Hitem ostatnich dni jest też aplikacja Zanieczyszczenie Powietrza, która agreguje dane dotyczące głównie pyłów PM10 i PM2,5 ze stacji pomiarowych generalnego i wojewódzkich inspektoratów ochrony środowiska. W sumie pobrało ją około 200 tys. osób, ale jak mówi WP money jej twórca, tylko w ostatnich godzinach przybyło 30 tys. nowych użytkowników.
- Pierwszą aplikację stworzyłem już kilka lat temu. Interesowałem się sprawą smogu w Krakowie, bo tutaj mieszkam. Stwierdziłem, że dobrze byłoby, gdyby problem był znany także innym mieszkańcom - mówi Wojciech Paruch.
Jak stwierdza, mimo dużej liczby pobrań, reklam wyświetlanych w aplikacji, a nawet możliwości wykupienia wersji płatnej, nie zarobił na niej kokosów. Jej stworzenie zajęło mu bowiem bardzo dużo czasu.
- Nie robię tego jednak dla pieniędzy. Na co dzień jestem programistą, więc zrobiłem ją hobbystycznie, by ostrzec Polaków przed smogiem. Dziś pomaga mi jeszcze dwóch kolegów - przyznaje.