Włoskie Maestry mają zastąpić wysłużone Iskry i wyszkolić pilotów F16. Dopiero mają, bo choć na rewolucję wydaliśmy ponad 1 mld zł w 2014 r., to pilotów szkolić będziemy dopiero od 2019 r.
Jak dowiedział się money.pl, przez lata stacjonujące w 41. Bazie Lotnictwa Szkolnego w Dęblinie Maestry (odrzutowce szkoleniowe typu M-346) - choć ze sporym opóźnieniem - w końcu wystartowały.
Nie oznacza to jednak, że nasi przyszli piloci bojowi, zasiedli za ich sterami. Dlaczego? Otóż w pierwszej kolejności "Bieliki" (taką nazwę nadali im nasi piloci) oblatuje kadra instruktorów, która dopiero teraz musi przejść odpowiednie szkolenia.
A co z podchorążymi, którzy w przyszłości mają bronić kraju w kokpitach F16? Z informacji, do których dotarł money.pl, wynika, że ci będą szkoleni na nowoczesnych maszynach dopiero w 2019 r.
Włoskie Mastery Polska kupiła wraz z całym Zintegrowanym System Szkolenia Zaawansowanego za ponad miliard złotych jeszcze na początku 2014 r. Osiem maszyn miało wzniecić szumnie zapowiadaną przez MON rewolucję w szkoleniu pilotów bojowych. Kłopot w tym, że w wyniku niewywiązania się z umowy przez Włochów trafiły do kraju ze sporym opóźnieniem i kurząc się, czekały na rozpoczęcie misji szkoleniowych –o czym informowaliśmy w money.pl.
Jak poinformowała naszą redakcję kpt. Magdalena Busz, oficer prasowy 4. Skrzydła Lotnictwa Szkolnego, po czterech latach, wreszcie zakończył się proces przekazywania i przyjęcia samolotów na wyposażenie Sił Zbrojnych RP i od 16 lutego swoje szkolenia zaczęła kadra instruktorska.
Podchorążowie wciąż na Iskrach?
Przedsmak nowoczesności część naszych pilotów poczuła podczas szkolenia we Włoszech. Wśród nich był mjr Jacek Moskal, zastępca dowódcy 58. Eskadry Lotniczej w 41. Bazie Lotnictwa Szkolnego. - To bezpieczne maszyny dwusilnikowe, manewrowe i wygodne w pilotowaniu – podkreśla w rozmowie money.pl.
Cóż, jednak kiedy nasi podchorążowie będą musieli na razie obejść się smakiem. "Bieliki" mają zastąpić wysłużone TS-11 Iskra, które - jak przyznał w rozmowie z money.pl ekspert lotniczy i redaktor naczelny pisma "Skrzydlata Polska" Grzegorz Sobczak - "dochodzą już kresów możliwości".
Jak tłumaczyła nam kpt. Busz, szkolenie podzielono na fazy: w Akademickim Ośrodku Szkolenia Lotniczego we WSOSP z wykorzystaniem samolotów General Aviation, szkolenie podstawowe na samolocie PZL-130 Orlik w 42. Bazie Lotnictwa Szkolnego w Radomiu i szkolenie zaawansowane na samolocie M-346 w 41. Bazie Lotnictwa Szkolnego w Dęblinie.
- Tak więc samolot M-346 zamyka cały cykl, będąc jego najważniejszym elementem przygotowującym bezpośrednio do przejścia do szkolenia na samolocie F16 – zaznaczyła.
Mastery są nie tylko nowocześniejsze, ale znacznie wygodniejsze. Cały system pozwoli również sporo zaoszczędzić na szkoleniach, bez uszczerbku na ich jakości. Ma być bowiem nie tylko bardzo realistyczny, a jednocześnie wymagający, na bardzo wysokim poziomie, ale ekonomiczny.
Zarówno symulacja wykorzystania uzbrojenia, jak i udziału innych samolotów w misjach szkoleniowych, pozwalają znacznie obniżyć koszty. Każde wzbicie się w powietrze kolejnych maszyn, każde odpalenie rakiety średniego zasięgu, to przecież wydane pieniądze.
Włoskie samoloty umożliwiają jednak trening, pokazując symulowane skutki każdego działania. Możliwa jest też wirtualna walka pilota samolotu z osobami umieszczonymi w naziemnych symulatorach.
- W polskiej wersji M-346 na potrzeby szkolenia przyszłych pilotów F-16 została zmodyfikowana awionika - zauważa kpt. Busz. - System zobrazowania na wyświetlaczach oraz wskaźnikach, jak również sposób przekazywania informacji pilotom jest zbliżony do systemu w F-16.
Ponad 100 mln zł kary
Wieloletnie opóźnienie w szkoleniach pilotów bojowych na nowoczesnych maszynach to przede wszystkim wina włoskiego koncernu Leonardo. Mastery - wbrew ustaleniom - nie symulowały wszystkich typów uzbrojenia dostępnych w Polsce.
Jak pisaliśmy w money.pl, koncern dostarczył maszyny wraz z systemem szkoleniowym AJT do Polski dopiero między 2016 a 2017 rokiem. Dwie pierwsze trafiły do Dęblina w listopadzie 2016, kolejne - w roku następnym. Specjalna komisja musiała też zweryfikować poprawki wprowadzone przez Leonardo.
W związku z opóźnieniem Polska rozpoczęła proces naliczania kar umownych. Za każdy dzień zwłoki rośnie ona o 0,1 proc wartości dostawy. W efekcie umowa z 2014 r. wciąż nie jest rozliczona. Obecnie wartość naliczonych kar przekracza 100 mln zł.
Tymczasem, jak informowaliśmy w styczniu, MON zamierza dokupić kolejne cztery samoloty szkoleniowe Master. Podpisanie umowy planowane jest jeszcze w tym roku.