Główny doradca premiera w oczach byłego pracodawcy? "Ma w sobie coś z partyzanta".
Jeden z pozostałych doradców? "Radykalny w poglądach, ale otwarty na dyskusję. O polityce mógłby rozmawiać godzinami. To może być historia jak z Ryszardem Petru u boku Leszka Balcerowicza. Młodość u boku polityka, później walka o swoje miejsce". W wywiadzie z czasów studenckich długo opisuje historię rotmistrza Pileckiego. I jest nią wyraźnie zafascynowany.
Inna doradczyni była wolontariuszką podczas Euro 2012.
To najbliższa ekipa Morawieckiego. To ludzie od brudnej roboty. Nie pokazują się przed kamerami, nie udzielają wywiadów. Dbają, by premier pojawiał się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze. By dokumenty nie leżały za długo bez podpisu. Morawiecki zadbał o to, by w najbliższym otoczeniu nie mieć żadnego Bartłomieja Misiewicza.
Gdy Morawiecki przemawia, najczęściej są w okolicy. Podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy Zdrój nie odstępowali go na krok. Ale Morawiecki nie ma z nimi zdjęć. Najczęściej na konferencjach stają daleko z tyłu. A podczas biegów z jednego miejsca na drugie łatwo ich rozpoznać. Tak wygląda ekipa od przodu: Biuro Ochrony Rządu, Morawiecki, Biuro Ochrony Rządu i właśnie doradcy z teczkami.
Ekipa Morawieckiego to ludzie młodzi, ale najczęściej już z bogatym doświadczeniem zawodowym. Przyszli z biznesu, są bez doświadczenia w partyjnych rozgrywkach.
Na oficjalnej liście doradców i asystentów zatrudnionych w Kancelarii jest w sumie 21 nazwisk. Z tego pięć osób pracuje tylko dla premiera Morawieckiego. Reszta to wsparcie dla wicepremierów - Piotra Glińskiego i Jarosława Gowina. Do tego swoich asystentów mają też sekretarze stanu i ministrowie w kancelarii.
Ekipa młodych
Agata Górnicka jest głównym doradcą premiera. W sierpniu skończy 34 lata. W KPRM pojawiła się na dwa dni przed świętami Bożego Narodzenia. Dla Morawieckiego pracuje od lat.
Ściągnął ją do Ministerstwa Rozwoju, gdy tylko został powołany do rządu PiS. Znają się od dawna - Górnicka w 2013 roku została asystentką prezesa zarządu Banku Zachodniego WBK, czyli właśnie Morawieckiego. Po nieco ponad roku została menadżerem biura zarządu i rady nadzorczej banku. Gdy z BZWBK rozstał się Morawiecki, zrobiła to też Górnicka. Z wykształcenia jest politologiem, na koncie ma też studia podyplomowe.
- Jak tylko usłyszeliśmy, że Mateusz Morawiecki będzie ministrem, to zaczęliśmy obstawiać, kogo ze sobą weźmie - mówi wprost jeden z pracowników banku. - Na giełdzie było kilkanaście nazwisk, ale koniec końców ofertę usłyszało tylko kilka. Z Górnicką nie miałem okazji za wiele razy rozmawiać, ale to chyba jasne, że asystentki i asystenci organizują życie prezesów. Morawiecki wiedział, że da radę, więc ją wziął. Wie, że nie będzie żadnej wpadki - opowiada.
Górnicka karierę zawodową zaczynała w Telewizji Polskiej. Ponad dekadę temu pracowała jako asystent redaktora naczelnego TV Polonia, którym wtedy była Agnieszka Romaszewska-Guzy. Później to samo stanowisko przez cztery lata piastowała w Biełsacie. I tutaj też była asystentką Romaszewskiej.
- Jak wspominam Agatę? W samych superlatywach. Szalenie ambitna, zaangażowana w pracę. Przyszła jako bardzo młoda osoba i żadnej roboty się nie bała - opowiada Romaszewska-Guzy w rozmowie z money.pl.
- Agata pierwsza przychodziła do roboty i ostatnia wychodziła. W pewnym momencie nawet zaczęła z tego przepracowania chorować, więc zaczęłam ją po prostu wyganiać do domu. Tym bardziej, że miała męża. Jemu też trochę czasu trzeba było poświęcić - śmieje się.
- Zupełnie mnie nie dziwi, że Mateusz Morawiecki wziął ją ze sobą do ministerstwa, a teraz do kancelarii. To osoba, która świetnie organizuje pracę sobie i innym. Ode mnie była zdecydowanie lepsza, jeżeli chodzi właśnie o te aspekty. I podejrzewam, że teraz premierowi też ratuje skórę. Nawet miałam do niej trochę żalu, gdy odchodziła. "Gdzie ja znajdę taką osobę?" - myślałam. Ale wcale mnie nie dziwi, że chciała iść do przodu, robić karierę. Ciężko pracowała i dobrze na tym wyszła - opowiada.
Jak zdradza Romaszewska, Górnicka dobrze radzi sobie w sytuacjach stresowych. Tak też było w 2009 roku, kiedy tymczasowo z pracy wyrzucono jej szefową. - Wszystko organizowała, dalej zasuwała. Inni lekko się podłamali, ale nie ona. Cała ekipa Biełsatu ma w sobie coś z partyzantów. Agata też ma taką odwagę i siłę - mówi. I dodaje, że u Morawieckiego na pewno też przesiaduje po godzinach.
Ekipę doradców Morawieckiego uzupełnia jeszcze Izabela Antos. W grudniu skończy 32 lata. Do Ministerstwa Rozwoju trafiła z giganta ubezpieczeń PZU. Tam pracowała w sumie przez prawie cztery lata. Działała na rzecz zarządu - najpierw jako specjalista, później kierownik zespołu relacji z organami statutowymi. Ukończyła prawo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Do tego zrobiła studia podyplomowe z prawa międzynarodowego. I wciąż się dokształca. W ostatnich latach robiła aplikację radcowską.
Ciekawostki? Stawia na wolontariat podczas... imprez sportowych. W serwisie LinkedIn zaznacza, że była wolontariuszką podczas Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie. Znalazła się w zespole prawnym, zajmowała się ochroną własności UEFA. Wolontariat ponowiła w 2015 roku, kiedy w Warszawie rozgrywany był finał rozgrywek Ligi Europejskiej. W mediach społecznościowych Antos chwali się nawet trzymaniem pucharu dla zwycięzcy tych rozgrywek.
O pracy Antos w PZU wciąż można przeczytać na stronach spółki. Wyjaśniała w materiałach, czym jest split akcji i dlaczego firma na niego się zdecydowała.
Rocznik '91 tuż za premierem
Górnicka i Antos to wyjątki. Reszta doradców nie przekroczyła jeszcze 30. roku życia.
Osoby z rocznika '91 w zasadzie dominują wśród doradców premiera Morawieckiego. Z pięciu osób tą samą datą urodzenia mogą się pochwalić trzy osoby. To m.in. Michał Łukasz Kamiński i Piotr Patkowski, którzy również wspierają premiera. Oczywiście, posłowie też sięgają po młodych asystentów. Ale robią to z innego powodu - oszczędności. Część pracowników biur poselskich pracuje po prostu za darmo. Morawiecki takich ograniczeń nie ma. Mógłby ściągnąć z rynku o wiele starsze osoby. Ale tego nie zrobił.
Piotr Patkowski to kolejny młody współpracownik Morawieckiego. Wcześniej pracował w Ministerstwie Energii, Instytucie Sobieskiego, a także w biurze poselskim Macieja Małeckiego. To najpewniej on wciągnął go głębiej w politykę. Małecki od ubiegłego roku jest sekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Ale Patkowski może się pochwalić wykształceniem. Jest absolwentem prawa, w dokumentach można znaleźć informacje, że pobierał stypendium rektora uczelni.
Pracował na ostatnim roku studiów w serwisie prawnym Uważaj.pl. - Zdolny, ambitny, prawicowy i radykalny w poglądach - tak opisuje go jeden z byłych współpracowników.
- Zgłosił się do pracy, chociaż miał już stypendium, więc wcale braki finansowe go nie cisnęły. Jego zdaniem było spisywanie problemów prawnych ludzi, którzy zgłaszali się do nas i przekazywanie ich dalej do radców prawnych. Serwis jako taki nie mógł porad udzielać, ale był ich przekaźnikiem. Czasami nawet żartował, że sam chętnie by opracował jakąś sprawę, ale doskonale wiedział, że nie może - dodaje nasz rozmówca.
- Dobrze się z nim rozmawiało. Ale czuć było, że jest mniej zainteresowany byciem prawnikiem niż politykiem. Mocno angażował się w te tematy, żywo dyskutował. I robił to również z osobami, które miały zupełnie inne poglądy. To dobry materiał na polityka, w pracy lubił tematy społeczne - wspomina.
W sieci bez problemu można znaleźć stary wywiad z Patkowskim. Udziela go, gdy jest członkiem Stowarzyszenia Studentów dla Rzeczpospolitej. Długo opowiada o rotmistrzu Pileckim. I całkiem pozytywnie odnosi się do Unii Europejskiej.
Michał Łukasz Kamiński też wcześniej pracował w resorcie rozwoju. Pracował też w Banku Gospodarstwa Krajowego, a dokładnie Krajowym Fundusz Kapitałowym. Na koncie ma też stanowisko sekretarza Rady Nadzorczej BGK. Kamiński jest aktywny w mediach społecznościowych, ale z reguły ogranicza się do podawania dalej wpisów Ministerstwa Rozwoju.
Na liście doradców jest też Anna Gembicka. Też urodzona w 1991 roku, to również transfer z Ministerstwa Rozwoju.
Gembicka na koncie ma już kilka miejsc pracy. Etat miała w sądzie rejonowym w Warszawie, a do tego pracowała (na umowach cywilnoprawnych). Pracowała też w Urzędzie Dzielnicy Śródmieście. Poza tym w firmie doradczej i platformie CivilHub. To "internetowa platforma współpracy i dyskusji osób zainteresowanych sprawami lokalnymi". W tej chwili już nie funkcjonuje. Gembicka z kolei od prawie trzech lat nie korzysta z konta na Twitterze.
Na tym oczywiście lista zaufanych osób się nie kończy.
W KPRM pracuje już też Magdalena Tarczewska-Szymańska. Została ściągnięta z resortu rozwoju. Była dyrektorem generalnym.
Jest na tyle zaufanym człowiekiem Morawieckiego, że delegował ją do rady ds. spółek skarbu państwa (wraz z dwoma innymi współpracownikami). Miała być okiem ówczesnego szefa ministerstwa rozwoju na nominacje w państwowych firmach. Rada opiniowała kandydatury.
Z kolei w sekretariacie KPRM pojawiła się Anna Wójcik, która przeszła... z Ministerstwa Rozwoju. Tam od początku prowadziła biuro ministra. Zajmowała się organizacjom pracy ministra i wsparciem dla wiceministrów. Do tego koordynowała współpracę z Sejmem i Senatem, odpowiadała na interpelacje i decydowała o udostępnianych informacjach publicznych.
Wolą zostać z tyłu
Najbliższe zaplecze polityczne premiera Mateusza Morawieckiego wcale nie chce wychodzić z cienia.
- Chciałby pan usłyszeć coś o moich kolegach? Wszyscy ciężko pracują. A w ostatnich dniach zadań jest jeszcze więcej. Ale jesteśmy urzędnikami, nie politykami. Prywatne życie niech zostanie prywatne. Poza tym, to kto wie, czy zaraz nie zrobią z nas wszystkich nowych Misiewiczów - mówi money.pl jedna z osób, która pracuje w resorcie rozwoju.
- Nie zrobią, bo macie wykształcenie i doświadczenie zawodowe. I to często w naprawdę w młodym wieku - odpowiadam.
- To, czego nie zrobią media i komentujący, mogą zawsze zrobić politycy - ripostuje. I kończy rozmowę.