Money.pl: Jak Amerykanie podsumowują kolejny rok misji w Iraku?
*Mariusz Max Kolonko, dziennikarz, korespondent programu Dzień dobry TVN w USA: *To już czwarty rok amerykańskiej obecności w Iraku. I mam wrażenie, że obserwujemy właśnie zmianę polityki, którą serwuje Ameryce prezydent Bush. Sądzę, że dojdzie do zwiększenia obecności militarnej USA w Iraku. Wydaje mi się że ostatnie propozycje, wychodzące z Białego Domu dotyczące powiększenia stanu armii o 80 tys. osób, to ukłon w stronę tych generałów, którzy są przeciwni wysyłaniu kolejnych żołnierzy do Iraku.
W tej chwili panuje przekonanie, że jedynym sposobem na wygranie tej wojny jest zwiększenie kontyngentu wojskowego w Iraku.
Choć jednocześnie tylko 12 proc. społeczeństwa popiera tę wojnę. Mówi się że ten konflikt to drugi Wietnam. Proszę jednak pamiętać, że w Wietnamie zginęło ponad 55 tys. żołnierzy amerykańskich. To była zupełnie inna sytuacja. Nie można porównywać tej wojny z tamtą.
Money.pl: Jednak wróciłbym do konfliktu w Wietnamie. W Iraku jest coraz więcej ofiar, może Amerykanie powinni wyciągnąć wnioski z tamtej porażki i wycofać się z Zatoki Perskiej zanim dojdzie do tragedii o podobnych rozmiarach?
M.M.K.: Wietnam to ponad 55 tys. ofiar, w Iraku zginęło 3 tys. żołnierzy! Niestety zawsze tak się dzieje, że kiedy jest wojna to giną ludzie. Zaangażowanie w Iraku ma zupełnie inne podłoże polityczne niż wojna w Wietnamie.
Istotną sprawą jest pewna duma narodowa, którą mają Amerykanie. Zresztą prezydent Bush mówił, że nie można dopuścić do sytuacji, w której ofiara z życia - największa ofiara jaką naród jest w stanie ponieść, czyli 3 tys. zabitych żołnierzy - poszła na marne. A tak by się stało gdy w tej chwili teren Iraku opuściło wojsko USA. Przy okazji ten kraj zostałby rozbity politycznie i ekonomicznie.
Money.pl: Prezydent Bush chce powiększyć misję wojskową w Iraku. A to oznacza, że będzie potrzebował sojuszników. Czy zatem będzie próbował przekonać prezydenta Lecha Kaczyńskiego, żeby Polska zwiększyła grupę wojskową w Iraku zamiast wycofywać nasz kontyngent w 2007 roku?
M.M.K.: Amerykanie potrzebują takiego wsparcia jak tlenu. I nie chodzi tylko o wsparcie polityczne, oni po prostu potrzebują tam dodatkowych żołnierzy. Amerykanie nie mają już wojskowych. Wszyscy zastanawiają się skąd brać nowych żołnierzy. W tej chwili mówi się, że amerykańska armia ma o 50 tys. za mało żołnierzy, a w Marines brakuje 25 tys. rekrutów. Zatem Polska jest sprzymierzeńcem, na którego Amerykanie patrzą z dużą nadzieją.