Fiaskiem zakończyły się próby wyboru przez Sejm nowych członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Żadnemu z pięciu kandydatów, ubiegających się o schedę po ustępujących członkach: Juliuszu Braunie oraz Jarosławie Sellinie – rekomendowanych przez Sejm poprzedniej kadencji, nie udało się uzyskać wymaganej większości. Zgodnie z obowiązującym prawem cała procedura wyboru rozpoczyna się od nowa. Niestety, politycy dostali kolejną możliwość układania rynku medialnego na swoją modłę. A miało być tak pięknie.
1 marca 1993 roku weszła w życie ustawa o radiofonii i telewizji powołująca do życia Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, jako organ państwowy kompetentny w sprawach radiofonii i telewizji. Dla zwiększenia mocy działania, Rada uzyskała również status konstytucyjnego organu kontroli państwowej i ochrony prawa. Dodatkowo w konstytucji zapisano, że członkowie KRRiT „nie mogli należeć do partii politycznych, związków zawodowych ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z godnością pełnionej funkcji”.
Rada rozpoczęła swoją działalność 28 kwietnia 1993 roku. Dziewięciu członków Rady powoływanych przez Sejm (4), Senat (2) oraz Prezydenta (3) miało w szczególności się zająć:
- projektowaniem polityki państwa w dziedzinie radiofonii i telewizji,
- określaniem warunków prowadzenia działalności przez nadawców,
- podejmowaniem rozstrzygnięć w sprawach koncesji na rozpowszechnianie i rozprowadzanie programów,
- uznawaniem za nadawcę społecznego lub odbieranie tego przymiotu,
- sprawowaniem kontroli działalności nadawców,
- określaniem opłat abonamentowych, opłat za udzielenie koncesji oraz wpis do rejestru,
- opiniowaniem projektów aktów ustawodawczych oraz umów międzynarodowych dotyczących radiofonii i telewizji,
- ochroną praw autorskich, praw wykonawców, praw producentów oraz nadawców programów radiowych i telewizyjnych.
Niestety w ciągu 12 lat o KRRiTV mówiło się znacznie częściej źle niż dobrze. Już w pierwszych miesiącach działalności wielkie kontrowersje wywołał wynik przetargu koncesyjnego na ogólnopolskiego naziemnego nadawcę programu telewizyjnego. Wygrał Polsat, który w tym okresie nadawał swoje programy jedynie za pośrednictwem holenderskiego satelity. Były to jednak początki. Rynek niezależnych nadawców dopiero się rodził i tak naprawdę każda decyzja KRRiTV nikogo nie zadowalała. W kolejnych latach do działań Rady można było mieć większe lub mniejsze zastrzeżenia, ale generalna ocena była w miarę pozytywna. Trwało to mniej więcej do początku obecnego stulecia, gdy sekretarzem KRRiTV został Włodzimierz Czarzasty, rekomendowany przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskigo.
Od tego momentu zaczął się najgorszy okres w historii działania Rady. Niezrozumiałe decyzje odbierające częstotliwości jednym i przekazywanie ich innym podmiotom. Ingerowanie w działalność niezależnych nadawców radiowych. Pisanie nowej ustawy o radiofonii i telewizji pod kątem partykularnych interesów wąskiej grupy ludzi kojarzonych z sekretarzem Czarzastym oraz byłym prezesem TVP Robertem Kwiatkowskim (w latach 1996 – 98 także członkiem KRRiTV). Finałem czego była największa afera korupcyjna ostatnich lat tzw. „afera Rywina”.
A wszystko to za ponad 19 mln zł rocznie. Tyle bowiem w zeszłym roku kosztowała działalność 9 członków oraz 153 pracowników biurowych Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Tylko na fundusz wynagrodzeń pracowników wydano 12,853 mln zł. Z tego na każdego członka KRRiTV przypadło ponad 13 tyś zł miesięcznie, natomiast na pozostałych pracowników (w tym 13 dyrektorów oraz 10 wicedyrektorów) średnio przypadło prawie 5 tyś zł. Dodatkowo 14 grudnia 2004 roku z budżetu państwa przekazano 985 tyś. zł, z których m.in. 500 tyś. zł przeznaczono na zakup mebli biurowych oraz 195 tyś zł. na zakup 2 samochodów służbowych.
Powstaje pytanie: czy potrzebna jest nam KRRiTV? Czy wydatkowanie ponad 19 mln zł rocznie na instytucję, której działanie sprowadza się w rzeczywistości do roli kasjera, pobierającego opłaty za udzielenie lub odnowienie koncesji, jest zasadne? Czy utrzymywanie 150 urzędników, na których wynagrodzenia przeznaczamy prawie 13 mln zł, a którzy tak naprawdę za nic nie odpowiadają, ma jakikolwiek sens?
Z perspektywy ostatnich kilku lat nasuwa się tylko jedna odpowiedź: KRRiTV w obecnym kształcie nie ma racji bytu. Nie ma sensu utrzymywać ze środków publicznych organu, który zamiast dbać o dobro obywateli, dba w pierwszym rzędzie o interesy wąskich grup żywotnie zainteresowanych rynkiem radiowo-telewizyjnym w Polsce.