- Nowelizacja megaustawy, czyli ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych, trafi do konsultacji jeszcze w listopadzie. Szacujemy, że do Sejmu *może trafić na początku przyszłego roku - mówi money.pl Wanda Buk, *wiceminister cyfryzacji.
Co z niej wyniknie? - Zmiany mają przede wszystkim uatrakcyjnić dla operatorów "białe plamy", czyli miejsca, gdzie dziś dostępu do szybkiego internetu nie ma lub jest ograniczony - wyjaśnia wiceminister. Zaznacza, że te obszary nie cieszyły się do tej pory zainteresowaniem operatorów, bo instalowanie światłowodów na wsiach czy małych osiedlach zwyczajnie im się nie opłacało.
Czemu tym razem ma się to opłacać? - Chcemy, by megaustawa uregulowała opłaty za zajęcie pasa drogowego na budowę sieci telekomunikacyjnej. Ma wynieść maksymalnie 20 zł na metr kwadratowy. Teraz ustalają ją samorządy - i potrafi wynosić nawet 200 zł za metr kw., więc do mniejszych miejscowości czy osiedli z kilkoma domami światłowody po prostu nie docierają, bo to się nie opłaca. Sama spotkałam się z sytuacją, kiedy ze 119 zł abonamentu operator odprowadzał do samorządu prawie 80 zł - mówi Wanda Buk.
Megaustawa nałoży też nowe obowiązki na samorządy. - Chcemy je zobowiązać do uwzględnienia przy budowie dróg kanału na infrastrukturę telekomunikacyjną. W tej chwili często samorządy o tym nie myślą, zależy im przede wszystkim na jak najniższych kosztach budowy. A to blokuje późniejszy rozwój sieci i co za tym idzie także rozwój kraju. Zresztą późniejsza przebudowa drogi jest problematycznym i drogim przedsięwzięciem – musimy więc zapewnić, żeby samorządy nie popełniały tego typu błędów - wyjaśnia Buk.
- Wierzymy, że "trudniejsze" obszary będą dzięki ustawie bardziej atrakcyjne dla operatorów telekomunikacyjnych - dodaje.
"Normy z ZSRR". Ministerstwo pełne obaw
Resort cyfryzacji nie ukrywa jednak, że wprowadzenie znowelizowanej megaustawy komplikują normy dopuszczalnej gęstości mocy pola elektromagnetycznego. - Mamy je najwyższe w Europie - mówi Buk.
- Nasze normy są jeszcze normami ustanowionymi w ZSRR. 90 proc. krajów UE od kilku czy kilkunastu lat ma te normy dokładnie sto razy bardziej liberalne. Większa moc bynajmniej nie jest szkodliwa dla zdrowia, co potwierdzają badania WHO - argumentuje wiceminister. I dodaje, że rakotwórczość większej mocy jest porównywalna z aloesem czy talkiem dla dzieci.
Zaznacza jednak, że resort sam zwiększyć norm nie może - to leży w gestii Ministerstwa Środowiska.
Zdaniem wiceminister zwiększyć normy warto nie tylko dla wprowadzenia sieci 5G, ale również dlatego, że tracimy zasięgi sieci telekomunikacyjnych. - Obecnie funkcjonujące nadajniki zwyczajnie się zapychają. Zharmonizowanie poziomów pola elektromagnetycznego z limitami europejskimi jest niezbędne, by poradzić sobie z tym problemem - mówi Wanda Buk.
A co będzie miał zwyczajny Kowalki z rozwoju sieci 5G, o ile nie mieszka na terenie którejś z "białych plam"? Resort cyfryzacji przyznaje, że teoretycznie niewiele - ale zyskać może cała gospodarka.
- 5G to sieć mobilna o niespotykanych dotychczas parametrach, praktycznie z zerowymi opóźnieniami. Dla mnie albo dla pana nie będzie przełomem bezpośrednio, dlatego że nie jesteśmy w stanie wyczuć opóźnienia na poziomie jednej milisekundy - mówi wiceminister, zaznaczając, że dla biznesu już znaczenie to ma.
- Jeżeli zapewnimy dostęp do tej technologii, staniemy się krajem niebywale atrakcyjnym dla nowoczesnego przemysłu. Zawsze przytaczam historię fabryki Volkswagena we Wrześni, która zapewnia kilka tysięcy miejsc pracy. Powstałaby w Szczecinie, gdyby lokalni włodarze zadbali o doprowadzenie do fabryki światłowodu w określonym terminie - mówi wiceminister.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl