Money.pl: Czy krytyka naszej dyplomacji przez media zachodnie, po zawetowaniu przez Polskę projektu porozumienia o współpracy Rosji i Unii, była słuszna?
*Stefan Meller, były minister spraw zagranicznych: *Wygląda trochę na to, że postawiono furę przed koniem. Oczywiście, byłoby marzeniem, żeby takie weto następowało, jako apogeum porozumienia między Polską a innymi krajami myślącymi podobnie i gotowymi do wyrażenia tego poglądu.
ZOBACZ TAKŻE: To nie jej wina, że Rosja jest złaTak się nie stało, ale to jest początek pewnego procesu, który zostanie zakończony na szczycie w Finlandii 24 listopada. Wyczerpujących odpowiedzi będzie można udzielić dopiero po nim.
Money.pl: Jednak już teraz okazało się, że nasz protest zaczyna działać. Ostrożnie zaczynają nas wspierać Francja, Litwa i Komisja Europejska
S.M.: Kiedyś mojego przyjaciela amerykański polityk zapytał, dlaczego Polacy mają taki zwyczaj, że całują kobiety w ręce - to w Stanach jest niemożliwe. Na to mój przyjaciel odpowiedział najsensowniej w świecie: "Być może dlatego, że od czegoś trzeba zacząć". Otóż kiedyś ktoś musiał powiedzieć, czy publicznie, czy w czasie skrytych negocjacji, że jest poważny kłopot w stosunkach Unii z Federacją Rosyjską.
Unia nie ma wspólnej polityki zagranicznej, więc nie ma też wspólnej polityki wschodniej. Jednocześnie Rosja ma politykę wobec Unii, ma politykę wobec poszczególnych państw członkowskich i gra tą polityką.
_ Musimy sobie uświadomić, że stosunki polsko-rosyjskie przestały być wyłącznie domeną dwóch państw. Jesteśmy członkiem Unii i stosunki polsko-rosyjskie zależą także od sposobu, w jaki jesteśmy w UE. _
Uruchomiliśmy proces. W ocenie wielu w Unii niefortunnie, ale tutaj bym głowy nie dał. Czy dlatego niefortunnie, bo nagle nowa Europa w ogóle podnosi głos? Prezydent Chirac kiedyś przy innej okazji powiedział, że Polska straciła okazję, żeby milczeć. No to tutaj też nie milczała. Teraz Francja odezwała się w sprawie mięsa. To jest tylko fragment, który nie dotyczy całego problemu. Litwa też się odezwała.
Money.pl: Czyli pan postąpiłby tak samo?
S.M.: Ja bym nie demonizował problemu. Szukałbym innej drogi, żeby doszło do wyrażenia stanowiska polskiego w sprawie polityki wschodniej Unii Europejskiej. Jej nie ma, a być musi i trzeba to skonstruować. Trzeba powiedzieć, że król nie jest do końca ubrany.
Na razie jest zielona księga Unii Europejskiej, dotycząca źródeł energii. Ta księga, to był wielki postęp. Myśmy przedstawili nasze pomysły, część z nich znalazła się w pakiecie zielnej księgi, część nie.
Wielka Rosja to jest najbliższe sąsiedztwo Unii Europejskiej, gigantyczny rynek zbytu. Politycy polscy absolutnie sprzecznych opcji przed pierwszą wojną światową, nie wyobrażali sobie przyszłej niepodległej Polski bez kontaktu z największym rynkiem zbytu, jakim jest Rosja.
Tworzenie wspólnej polityki wschodniej UE, to długotrwały proces. Jednak widzę, że postępuje coraz szybciej. Zawsze będziemy świadomym udziałowcem tej polityki i jej współtwórcą.
Money.pl: Nie wydaje się Panu, że prawdziwy problem tkwi w tym, że Rosja jest monopolistą w dostawach dla Europy gazu i ropy naftowej?
S.M.: To prawda, ale świat dzisiejszy jest światem technologii, światem skroplonego gazu też, jest światem innych regionów, które mają podobne produkty. Rosja jest wielkim monopolistą, ale nie jedynym. UE sprawę dostaw i gazu, i ropy może regulować w sposób kosztowny, to prawda, ale być może pozwalający na inne ułożenie stosunków z Rosją.