Choć majestatyczny profil zwycięzcy spod Wiednia zdobi nowe polskie banknoty od ponad roku, to nieczęsto mamy okazję cieszyć się "pięćsetką" w portfelu. Nie dość, że te banknoty stanowią promil wszystkich, to jeszcze w większości zalegają w bankowych skarbcach.
W czwartek Narodowy Bank Polski pokazał statystykę dotyczącą struktury obiegu polskiego pieniądza. Widać w niej wyraźnie, że 500-złotowe banknoty to w normalnym życiu ogromna rzadkość.
Ich historia jest jednak długa. Pomysł na ich drukowanie pojawił się jeszcze w trakcie prac nad denominacją. Pierwszy projekt pojawił się już w 1994 r., ale musiało minąć jeszcze niemal ćwierć wieku nim 500 zł faktycznie zostało wprowadzone do obiegu.
Jako pierwszy nominał zdobiony wizerunkiem Jana III Sobieskiego prezentował ówczesny prezes NBP Marek Belka. Ostatecznie wprowadzenie nowego banknotu przypadło jego następcy, prof. Adamowi Glapińskiemu.
Nie obyło się bez problemów. Pomysł nie przypadł bowiem do gustu przedstawicielom resortu rozwoju, którym kierował wówczas Mateusz Morawiecki. Protesty na nic się zdały i od lutego 2017 r. Polacy teoretycznie mogą wypłacić świadczenie 500+ w jednym banknocie.
Okazji do oglądania Sobieskiego nie ma wielu
W pierwszych miesiącach po wydrukowaniu nowe banknoty stały się przedmiotem zainteresowania nie tylko mediów, ale i kolekcjonerów. Doszło do absurdalnej sytuacji, w której na Allegro oferowano sprzedaż 500 złotych w jednym banknocie za kwotę przekraczającą 700 zł. Najdroższe były te z pierwszych drukowanych serii.
Ponad rok od wprowadzenia "pięćsetek" do obiegu, sytuacja się uspokoiła, ale i tak większość Polaków nie miała szans nawet zobaczyć na żywo największego dostępnego nominału. Powód jest prozaiczny. Choć banknotów w obiegu jest 8,6 miliona, to liczba ta stanowi niewiele ponad 4 promile wszystkich papierowych środków płatniczych. Tym samym w każdym tysiącu polskich banknotów tych o nominale 500 zł są tylko cztery sztuki.
To 141 razy mniej niż najpopularniejszych stuzłotówek, które stanowią przeszło 61 proc. wszystkich pieniędzy zapełniających nasze portfele. To o tyle ciekawe, że w sklepach najchętniej przyjmowane są niższe nominały. Z tego względu są też one najczęściej wymieniane. Dwudziestozłotówek jest 10-krotnie mniej od setek, a dziesięciozłotówek siedmiokrotnie mniej. Niezależnie od nominału, banknot po wydrukowaniu powraca do NBP średnio po 385 dniach, czyli ponad roku. W przypadku monet jest to ponad 11 tys. dni, czyli 30 lat. Tak przynajmniej wynika ze statystyk NBP.
Coraz więcej pieniędzy
Sytuacja pięćsetek wygląda nieco lepiej, gdy spojrzymy na nominalną wartość wyemitowanych banknotów. Wszystkich - od 10 do 500 zł - w obiegu jest niemal 2 mld i są warte ponad 194 mld zł.
Pięćsetki odpowiadają za około 2 proc. tej kwoty. To główny powód, dla którego rzadko je widujemy. Wyższe nominały tradycyjnie służyły i służą do przechowywania rezerw oraz oszczędności w skarbcach banków.
Właśnie rosnący obieg banknotów 200-złotowych, w swoim zamyśle zaprojektowanych jako środek dla "rezerw", zwrócił uwagę na konieczność emisji wyższego nominału. Z drugiej strony wartość wszystkich wydrukowanych "papierowych" pieniędzy w ciągu ostatnich 4 lat wzrosła o ponad 55 mld zł, czyli niemal o 40 proc.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl