Z tytułu wynagrodzenia zainkasował około 1 mln 721 tys. zł. Do tego teraz może liczyć na odprawę w wysokości co najmniej 300 tys. zł i odszkodowanie związane z zakazem konkurencji. Jego poprzednik dostał za to dodatkowo ponad milion złotych.
W środę wieczorem niespodziewanie odwołany został prezes największego polskiego ubezpieczyciela firmy PZU. Decyzję taką podjęła rada nadzorcza, w której decydujący głos mają przedstawiciele państwa, do którego należy prawie 35 proc. wszystkich udziałów.
Michał Krupiński żegna się z posadą bogatszy o grubo ponad milion złotych. Tylko do końca 2016 roku z tytułu wynagrodzenia zainkasował 1 mln 377 tys. zł. Wynika to z rocznego sprawozdania finansowego PZU. Jeśli dodać do tego proporcjonalne pieniądze za trzy miesiące tego roku, wychodzi w sumie 1 mln 721 tys. zł.
Oczywiście to nie jedyne pieniądze na jakie może liczyć były prezes. Do tego dochodzi odprawa i odszkodowanie związane z zakazem konkurencji.
W raporcie rocznym PZU możemy przeczytać, że "umowy o pracę zawierane z członkami zarządu nie zawierają postanowień przewidujących rekompensatę w przypadku rezygnacji lub zwolnienia z zajmowanego stanowiska bez ważnej przyczyny lub gdy ich odwołanie lub zwolnienie następuje z powodu połączenia emitenta przez przejęcie". Odrębnie zawierane są umowy o zakazie prowadzenia działalności konkurencyjnej.
O szczegółowe informacje dotyczące Michała Krupińskiego zwróciliśmy się do biura prasowego PZU, ale do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Typowa trzymiesięczna odprawa w przypadku zarobków Krupińskiego wynosiłaby około 345 tys. zł, choć w poprzednich latach odprawy odwoływanych prezesów PKN Orlen, KGHM czy PGNiG wynosiły nawet do 3 mln zł.
W przypadku zakazu konkurencji poprzednik Krupińskiego, czyli Andrzej Klesyk, tylko za 2016 rok otrzymał 1,35 mln zł - wynika ze sprawozdania finansowego PZU.
Michał Krupiński na szefa PZU został wybrany nieco ponad rok temu, a kadencja zarządu statutowo określona jest na trzy lata. Skąd więc tak szybka zmiana? Uchwała rady nadzorczej nie zawiera informacji o przyczynach odwołania, choć w tej kwestii wypowiedział się przewodniczący rady nadzorczej Paweł Górecki.
- Mając w szczególności na uwadze dobre praktyki ładu korporacyjnego spółek publicznych, celem rady nadzorczej jest zapewnienie profesjonalnej i harmonijnej współpracy w ramach zarządu oraz pomiędzy zarządem i radą nadzorczą. Jest to niezbędne dla sprawnej realizacji strategii rozwoju grupy kapitałowej PZU, budującej trwałą wartość dla akcjonariuszy, przyjazne otoczenie pracy dla pracowników oraz stałą poprawę jakości usług dla klientów. Właściwa współpraca w ramach zarządu oraz pomiędzy organami PZU zapewnia wysoką reputację spółki na rynku - oświadczył pan Paweł Górecki.
Można z tego wnioskować, że od dłuższego czasu mogło dochodzić do konfliktów w kierownictwie firmy. Do tego Krupiński do tej pory kojarzony był głównie z otoczeniem ministra sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą. Po likwidacji ministerstwa skarbu państwa i przejęciu kontroli właścicielskiej nad PZU przez resort rozwoju Mateusza Morawieckiego, widać, że pomysł na obsadzenie tego ważnego stanowiska jest inny.
Konflikty na szczycie mogłyby utrudniać działalność PZU, a przed ubezpieczycielem poważne wyzwania. PZU mierzy się z wciąż spadającymi wynikami. W ubiegłym roku zysk netto grupy wyniósł 1 mld 947 mln zł wobec 2 mld 343 mln zł rok wcześniej. Wydłużyła tym samym serię spadków do trzech lat. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.
Michał Krupiński nie zarządza już PZU, co nie oznacza, że w firmie panuje bezkrólewie. Rada nadzorcza decyzją ze środy oddelegowała do czasowego wykonywania czynności prezesa Marcina Chludzińskiego, który do tej pory był w radzie nadzorczej. Od stycznia 2016 roku stoi też na czele Agencji Rozwoju Przemysłu.