Koszty nabycia używanego lokalu zbliżają się do poziomów notowanych na rynku pierwotnym. W takich miastach jak Warszawa, Lublin i Rzeszów różnice wynoszą tylko kilka procent. Z kolei w Katowicach czy Łodzi przekraczają 30 proc. Wynika to z jakości oferty, lokalizacji i standardu.
Ceny nieruchomości pomału przestają rosnąć. W III kwartale br. liczba transakcji nowych mieszkań spadła o 20 proc. Seria podwyżek zakończy się zapewne w przyszłym roku. Może więc pojawić się okazja do zakupów za mniejsze pieniądze. Nie warto jednak czekać, wynajmując mieszkanie, ponieważ koszt czynszów może być wyższy od oszczędności.
Ceny sprzedaży nieruchomości rosną, jednak zmniejsza się różnica między kosztami kupna mieszkań nowych i używanych. Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że np. w Gdyni lokale na rynku pierwotnym są droższe o 12%, od oferowanych na rynku wtórnym. W dwa lata średnia różnica w cenie pomiędzy rynkiem pierwotnym a wtórnym spadła z 17,2 proc. w 2016 r. do 13,1 proc. w 2018 r.
– Jest to z w dużej mierze spowodowane poprawiającą się jakością używanych już lokali. Dziś na rynku wtórnym jest więcej powierzchni wybudowanych w tzw. nowym budownictwie niż na przykład 10 lat temu. To oznacza, że w bazie dokonanych transakcji są coraz lepsze mieszkania, zatem i droższe – mówi Marcin Krasoń, analityk rynku nieruchomości w Home Broker.
Różnice cen są bardzo niewielkie – kilkuprocentowe – w takich miastach jak Warszawa (3 proc.), Lublin (2,9 proc.), Rzeszów (3,6 proc.) czy Kraków (5,4 proc.), a ponad 30-procentowe w Katowicach (36 proc.) i Łodzi (32,5 proc.). Według ekspertów z Home Broker, rozbieżności wynikają z charakterystyki rynków, ale nie ma uniwersalnych mechanizmów rządzących tym zjawiskiem.
– Duża przepaść pojawia się tam, gdzie rynek wtórny jest relatywnie niskiej jakości. Wtedy wiele mieszkań położonych jest w nieatrakcyjnych okolicach albo wymaga remontów. Dodatkowo niektóre miasta się wyludniają, co sprawia, że może brakować chętnych na zakupy. Choć luka między rynkami się zmniejsza, wciąż może wynosić dziesiątki procent – tłumaczy analityk.
Nie należy się spodziewać, że używane lokale staną się droższe od nowych, ponieważ właśnie nowość daje znaczącą przewagę tym drugim. Według Marcina Krasonia trudno prorokować, w jakich miastach ceny najbardziej wzrosną, a gdzie spadną. Być może za rok będą na takim poziomie jak dzisiaj, ale w tym okresie pojawi się szczyt górki.
– Moim zdaniem, zbliżamy się do końca okresu wzrostów cen mieszkań. Na rynku pierwotnym obserwujemy już spory spadek liczby transakcji, tj. w trzecim kwartale 2018 r. było to ponad 20 proc. rok do roku. A takie zjawisko wkrótce powinno doprowadzić do zatrzymania wzrostów i prawdopodobnie przełamania trendu w nadchodzącym roku – uważa Marcin Krasoń.
Obserwowane zmiany mogą zachęcić potencjalnych nabywców do poszukiwania nowego lokum. Osoby, które zamierzają kupić lokal do samodzielnego zamieszkania, powinny skupić się przede wszystkim na znalezieniu lokalu jak najlepiej spełniającego ich oczekiwania. Próby trafienia w cenowy dołek mogą skończyć się zakupem przeprowadzonym na szczycie.
– Dodatkowo skupiając się na tym, możemy stracić z oczu to, co najważniejsze – potrzeby własne i rodziny. Pamiętajmy, że wiele osób do czasu nabycia mieszkania – zakładając, że za jakiś czas ceny spadną – bytuje w lokalach wynajmowanych. Ponoszą związane z tym koszty, które mogą pochłonąć oszczędności wynikające z tańszego zakupu – przestrzega Marcin Krasoń.
Na wzrost popularności ofert z rynku wtórnego wpływa też podnosząca się stopa życia. Zwiększająca się zamożność społeczeństwa skłania do kupowania mieszkań w dobrych lokalizacjach i o wysokim standardzie. A takich jest więcej na rynku wtórnym.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl