Marka warta miliardy złotych, piłkarze kosztujący więcej niż wszystkie największe areny piłkarskie w Polsce i federacja generująca gigantyczne przychody. Zbliża się Liga Mistrzów. To piłkarskie święto dla kibiców i olbrzymi biznes dla tysięcy ludzi na całym świecie.
Chcesz mieć Ligę Mistrzów na własność? Wyłóż 699 miliardów złotych. Dokładnie tyle warta jest marka najważniejszych europejskich rozgrywek. Dla przykładu marka Nike warta jest zaledwie....109 mld złotych, choć co drugi fan sportu kupił w ubiegłym roku przynajmniej jeden produkt tej firmy.
11 warta ponad miliard
Nie powinno to jednak nikogo dziwić. Piłka nożna w tej chwili to ogromne pieniądze. Wyjściowa „jedenastka” i rezerwowi Barcelony w tym momencie warci są... 1,17 mld euro. To około 5 mld zł.
Gdyby w tegorocznym finale Ligii Mistrzów zespół z Katalonii zmierzył się z ekipą Manchesteru City, byłby to najdroższy możliwy duet. Zespół z Manchesteru wart jest również w tym roku ponad 1 mld euro. Łącznie więc na boisku biegaliby zawodnicy o zawrotnej wartości - blisko 10 mld zł.
Co ciekawe jedynie Manchester City i właśnie wspomniana Barcelona mogą pochwalić się tak drogimi ekipami.
Pozostałe europejskie kluby też nie mogą narzekać. W sumie dziesięć najbogatszych zespołów globu wartych jest 39 mld złotych.
Dla przykładu Bayern Monachium, którego barwy będzie reprezentował wciąż Robert Lewandowski to 8 najdroższa ekipa na świecie. Łączna wartość wszystkich zawodników to 844 mln euro (3,6 mld zł). Z kolei Juventus Turyn, który w tym roku wzmocnił się Cristiano Ronaldo, wart jest 776 mln euro (3,3 mld zł). I wbrew pozorom ekipa z Turynu nie znajduje się w czołowej dziesiątce najbogatszych klubów tego sezonu. Jest na 11 pozycji.
Dla porównania warszawska Legia warta jest 32 mln euro. W cenie jednego zespołu Juventusu Turyn są zatem zawarte 24 zespoły Legii Warszawa.
Miliony z klubowych koszulek
Liga Mistrzów to także ogromne wydatki kibiców. Popularny jest mit, że wszystkie kluby najwięcej zarabiają przy okazji sprzedaży sezonowych koszulek. Dlaczego to mit? Bo wbrew pozorom kasy z odzieży nie jest tak dużo.
Umowy związane z koszulkami nie są tradycyjnymi sponsorskimi relacjami. To bardziej licencja, która pozwala wytwórniom odzieży używania klubowego logo i nazwy na ubraniach. Z reguły do klubów wpływa roczna opłata za takie prawo.
I tak co sezon Manchester United otrzymuje od Adidasa 75 mln funtów (360 mln zł). Z kolei Chelsea za prawa do sprzedaży koszulek kasuje Nike na kwotę blisko 60 mln funtów szterlingów (w przeliczeniu 288 mln zł). Arsenal Londyn z kolei otrzymuje 30 mln funtów (144 mln zł) i dodatkowo od 10 do 15 proc. od wygenerowanego przez firmę odzieżową zysku.
Dużo? Cały rynek związany z futbolem wart jest około 25 mld euro, czyli około 100 mld zł (to dane dotyczące przychodów europejskich klubów, nie uwzględniają wartości zawodników).
Jak na dłoni zatem widać, że klubu i zawodników nie da się utrzymać ze sprzedaży koszulek. Na dodatek czołowe firmy odzieżowe niechętnie dzielą się liczbą sprzedanych egzemplarzy.
Szacunki mówią, że najpopularniejsza na świecie angielska Premier League może się pochwalić sprzedanymi co roku 5 mln koszulek. Druga hiszpańska LaLiga to około 3 mln koszulek. Przy czym w liczbach tych są i koszulki z numerami oraz nazwiskami zawodników oraz bez tych atrybutów.
Adidas szacuje, że w ciągu 10 lat kontraktu z Manchesterem United zarobi 1,5 miliarda funtów szterlingów. Na licencje wyda w tym czasie 750 mln funtów szterlingów.
Dlaczego kluby nie zajmą się sprzedażą koszulek same? Powód jest banalnie prosty. Kluby piłkarskie to kluby piłkarskie, a nie firmy produkujące odzież. Nie mają globalnej siatki produkcji, dostaw i sprzedaży. Zwykle logistyka własnych sklepów klubowych jest problematyczna, a co dopiero zaopatrzenie całego świata we własne koszulki.
Warto też pamiętać, że kluby piłkarskie wbrew pozorom nie są takimi biznesowymi tuzami jak najwięksi światowi gracze. Przykład? Brytyjski „The Independent” wyliczył, że Nike w ciągu trzech miesięcy 2017 roku zarobiło więcej niż Chelsea w ciągu... 112-letniej historii klubu.
Od tego roku kibice pieniądze będą zostawiać nie tylko w biletach, koszulkach, ale również... alkoholu. Podczas spotkań Ligii Mistrzów będzie można pić piwo na stadionach. UEFA zdecydowała się na uchylenie wieloletniego zakazu w tej sprawie.
UEFA śpi na pieniądzach
Kibice z zapartym tchem śledzą każde informacje na temat ulubionego klubu. Za pośrednictwem mediów społecznościowych sprawdzają, jak trenują zawodnicy, co jedzą, z kim się spotykają, jak odpoczywają. Kibice wiedzą prawie wszystko. Prawie. Dlaczego? Bo nie zaglądają tylko w jedno miejsce, czyli w finanse UEFA. Te są natomiast.... imponujące.
500 pracowników, 2 tys. rozegranych meczy. UEFA to organizacja non profit, która może pochwalić się miliardowymi przychodami co sezon. W sezonie 2016/2017 europejska federacja zanotowała aż 2,8 mld euro przychodów. W przeliczeniu to 12 mld zł, co pozwalałoby na budowę ośmiu Stadionów Narodowych. PZPN ma budżet roczny aż 60 razy mniejszy.
Sprzedaż biletów to drobne miliony
Blisko 90 proc. przychodów federacji przynoszą rozgrywki klubowe, czyli Liga Mistrzów i Liga Europy. Z ostatniego raportu europejskiej federacji wynika, że zdecydowana większość pieniędzy do UEFA trafia za prawa do transmisji najważniejszych rozgrywek klubowych na kontynencie. To 2,3 mld euro w ciągu sezonu.
Kto płaci? W Niemczech prawami do europejskich rozgrywek w najbliższych latach może się chwalić spółka Sky Deutschland, czyli platforma cyfrowa działająca w tym kraju. Przez ostatnie pięć lat niemieccy kibice oglądali część spotkań za pośrednictwem kanału ZDF nadawcy publicznego. Teraz to się jednak kończy - mecze zobaczą tylko posiadacze pakietów Sky.
Co ciekawe grupa Sky jest również posiadaczem praw do transmisji europejskich rozgrywek na terenie Włoch. Kwoty takich kontraktów nie są podawane do publicznej wiadomości. Francuski SFR – według informacji agencji Reuters – za prawa mógł dać nawet 350 mln euro.
W Polsce po kilku latach przerwy prawa do nadawania, organizowanych właśnie przez UEFA rozgrywek, wróciły do Grupy Polsat.
Możliwość oglądania rozgrywek znalazła się nie tylko w ofercie Cyfrowego Polsatu, czyli platformy, które zawsze mocno stawiała na sport i silną ofertę własnych stacji sportowych Polsat Sport, ale też w taryfach sieci Plus oraz ofercie serwisu internetowego IPLA.
Cyfrowy Polsat pokaże wszystkie mecze Ligi Mistrzów na żywo – kibice taką możliwość otrzymają po raz pierwszy w Polsce. Łącznie przez trzy lata czeka ich ponad 1000 meczów Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Całość będzie można oglądać na dwóch nowych kanałach w jakości Super HD – Polsat Sport Premium 1 i Polsat Sport Premium 2 – oraz w czterech serwisach telewizyjnych premium PPV.
Kluby żyją z transmisji...a co z biletami?
Warto dodać, że nie tylko UEFA zarabia na prawach do transmisji rozgrywek. To główne źródło przychodów także największych europejskich lig.
Dla przykładu za dysponowanie prawami do rozgrywek niemieckiej Bundesligi odpowiada spółka - DFL Sports Enterprises. To podmiot zależny od zrzeszenia 36 niemieckich profesjonalnych zespołów występujących w Bundeslidze oraz 2. Bundeslidze. Co sezon do niemieckich klubów wpada blisko 1 mld euro z tytułu praw do transmisji telewizyjnych. A mowa wyłącznie o pieniądzach, które na stół wykładają lokalni operatorzy. Pakiety sprzedaje się zwykle na cztery kolejne sezony, więc całość warta jest ponad 4,5 mld euro. W tym czasie z całego świata do niemieckich klubów trafi dodatkowy miliard euro.
Prawa do brytyjskiej Premier League co roku warte są około 1,5 mld funtów szterlingów. Jeszcze dwadzieścia lat temu było to zaledwie 40 mln funtów, czyli aż 37 razy mniej.
Głównym pokazującym rozgrywki na Wyspach jest telewizja Sky Sports. Część materiałów ze spotkań pokazuje również BBC. Co ciekawe, od 2019 roku prawa na tę ligę ma również... Amazon, czyli gigant handlu internetowego. Amerykańska firma wykupiła prawa do pokazywania 20 spotkań w sezonie.
Prawa do francuskiej Ligue 1 warte są około 1 mld euro rocznie.
Kolejnym istotnym źródłem przychodów dla samej UEFA są prawa do reklam. To 16 proc. przychodów, czyli 458 mln euro.
Bilety na najważniejsze spotkania, choć dla kibiców są obiektem największego pożądania, dla UEFA nie znaczą zbyt wiele. To zaledwie 37 mln euro przychodu. Pozostałe kilka milionów wpada do federacji za zarządzanie własnymi aktywami.
Na co UEFA przeznacza miliardy euro?
Z 2,8 mld euro przychodu, do klubów trafiło 2,1 mld. Dla przykładu krajowe federacje w całej Europie otrzymały ledwie 32 mln euro. Znaczącym wydatkiem w budżecie UEFA jest organizacja dni meczowych. W całym sezonie to około 177 mln euro.
Trzeba przyznać, że sama UEFA wydaje się też bardzo dobrym miejscem do pracy. Na wynagrodzenia i benefity organizacja wydaje ponad 80 mln euro. A to oznacza, że w ciągu roku na pracownika przypada aż 166 tys. euro! Średnie świadczenia na pracownika to aż 13 tys. euro miesięcznie.
Miliony euro także dla Polski
Federacja najwięcej zyskuje w roku organizowania Mistrzostw Europy w piłce nożnej. W sezonie 2015/2016 przychód wyniósł ponad 4 mld euro, a zysk 102 mln euro. W efekcie jest z czego finansować się w latach bez rozgrywek międzynarodowych.
Głównym celem finansowym UEFA jest bowiem ponowne zainwestowanie jak największej kwoty w europejską piłkę nożną. Z jednej strony to wspomniana już płatność za uczestnictwo w europejskich pucharach. Z drugiej strony to Fundusz solidarnościowy, który zakłada przekazanie części środków również do tych klubów, które się nie zakwalifikowały do rozgrywek. Po co? By likwidować lukę pomiędzy zespołami. UEFA uważa, że w ten sposób rozwija europejską piłkę nożną i poszerza grono elitarnych klubów. Polska w ramach tego programu otrzymała 8,8 mln euro.
Wielka ósemka
Przy takich liczbach nie powinno dziwić wielkie zainteresowanie Ligą Mistrzów największych firm biznesowych. W tym roku rozgrywki sponsoruje osiem spółek – już nazywanych wielką ósemką. Na liście oficjalnych sponsorów jest na przykład Banco Santander, Gazprom, Heineken, MasterCard, Nissan, PepsiCo, Sony i Expedia Group.
Istotna jest jeszcze rola takich firm jak Adidas, która dostarcza oficjalne piłki meczowe i ubiera sędziów. Z kolei szwajcarski producent ekskluzywnych zegarów Hublot odpowiada za mierzenie czasu. Co ciekawe, kluby grające w europejskich rozgrywkach mogą mieć na koszulce tylko jedno logo własnego sponsora. Do tego jest oczywiście logo twórcy strojów - i na tym koniec. Wyjątkiem jest organizacja non-profit, która na strojach może się pojawić w dodatkowych miejscach.
Na tym biznesowe restrykcje się nie kończą. Jeżeli sponsor klubu prowadzi działalność zakazaną w miejscu, gdzie gra (na przykład na wyjazdowym meczu), to musi usunąć takie logo. Przykład? Ponad 20 lat temu zespół Rangers grał z francuskim Auxerre. We Francji reklama alkoholu w tym czasie była zakazana, więc z piersi zawodników zniknął producent piwa McEwan's Lager.
Ligę Mistrzów znajdziesz w Cyfrowym Polsacie
Liczby liczbami, biznes biznesem, ale najważniejsze są emocje. 30 sierpnia 2018 w Monaco odbyło się losowanie fazy grupowej. 18 września tego roku sędziowie użyją na tym etapie LM gwizdków po raz pierwszy.