Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Ministerstwo Finansów bierze się za restauracje. Hamburgerowej i skrytożerczej optymalizacji podatkowej mówi "nie"

175
Podziel się:

Ministerstwo Finansów wzięło się za branżę gastronomiczną. Najpierw kontrolerzy weszli do warszawskich restauracji, teraz resort ostrzega przed kombinowaniem w cennikach. Chodzi o obniżanie cen produktów sprzedawanych w zestawach. Najczęściej rabaty na paragonie dotyczą napojów, na które podatek jest najwyższy. Zyskuje restaurator, traci budżet. Ministerstwu się to nie podoba. Eksperci podatkowi już sugerują, że zmiany mogą odbić się na cenach.

Jak się okazuje, optymalizować podatki można nawet na hamburgerze.
Jak się okazuje, optymalizować podatki można nawet na hamburgerze. (Fotolia/Voyagerix)

Myślisz, że jak kupujesz pizzę i colę za złotówkę to robisz złoty interes? Błąd. Na takiej promocji zarabia głównie fastfood, a traci Ministerstwo Finansów. Sprzedawanie w pakietach to bowiem świetna i zaplanowana optymalizacja podatkowa. VAT na napoje wynosi 23 proc., a na usługi restauracyjne 8 proc. Tak samo jest z hamburgerami czy nawet kawą z ciastkiem na stacji paliw. Promocje mogą się jednak skończyć, a ceny pójść w górę. Fiskus mówi: dość hamburgerowej optymalizacji.

Branża gastronomiczna jest pod uważną lupą skarbówki. Już kilka razy Ministerstwo Finansów ostrzegało przed wydawaniem tzw. paragonów kelnerskich zamiast paragonów fiskalnych. W kilku warszawskich restauracjach posypały się kary. Teraz resort idzie o krok dalej.

Nie podobają mu się ceny produktów sprzedawanych w zestawach. Dlaczego? Bo na większości pizzy z colą za złotówkę czy burgerach z frytkami i napojem traci budżet.

O co chodzi? Najłatwiej to opisać na przykładzie. Kupując w restauracji zestaw "Dla Głodnego" w składzie: kanapka, frytki i napój płacimy za całość 15 zł. Gdybyśmy kupili te same produkty pojedynczo, zapłacilibyśmy 18 zł. Różnica wynosi zatem 3 zł. Z tym rabatem Ministerstwo Finansów nie ma żadnego problemu - skoro kupujemy więcej, to sprzedawca może nam naliczyć rabat. Kwestią sporną jest jednak to, jak restaurator w zestawie określi ceny poszczególnych produktów.

Dlaczego? Bo na paragonie, który otrzymamy po transakcji, nie będzie wbity jedynie nasz przykładowy zestaw "Dla Głodnego" za 15 zł. Pojawią się wszystkie trzy pozycje. I to jest kluczowe.

15 zł można uzbierać, gdy damy 5 zł za kanapkę, 5 zł za frytki i 5 zł za napój (ceny brutto). Częściej jednak układ jest zupełnie inny. Możemy wydać 10 zł na kanapkę, 4 zł na frytki i 1 zł na napój. I to nie podoba się Ministerstwu Finansów.

Cały szkopuł tkwi w podatkach. Na usługi gastronomiczne stawka VAT wynosi 8 proc. To tak zwana stawka preferencyjna. Na napoje jej już nie ma - jest za to klasyczne 23 proc. Dlatego często największe rabaty wędrują właśnie na napoje, najmniejsze na inne produkty.

To znów najłatwiej pokazać na przykładzie. Wciąż opisujemy zestaw "Dla Głodnego". Jak od strony podatkowej wyglądają wspomniane dwa układy? Gdy każdy produkt będzie wart po 5 zł, to do budżetu powędruje 93 grosze za napój (tyle wynosi podatek 23 proc. z 5 zł brutto, czyli dla 4,07 zł netto) i 74 grosze za bułkę i frytki (8 proc. z 10 zł brutto, czyli dla 9,26 zł netto). Łącznie wpada na konto fiskusa 1 zł 67 groszy.

Gdy jednak sprzedawca inaczej ustawi ceny, do budżetu powędruje mniej. Za napój będzie to 19 groszy (23 proc. z 1 zł brutto, czyli dla 81 groszy netto) i 1 zł 4 grosze za kanapkę i frytki (8 proc. z 14 zł brutto, czyli dla 12,96 zł netto). Efekt? 1 zł 23 grosze do budżetu na każdym zestawie. Różnica wynosi dla jednej transakcji 44 grosze. Mniej dostał budżet, więcej restaurator. A przecież zmieniły się jedynie ceny na paragonie. O sytuacji klient może wcale nie wiedzieć. W końcu i w jednym, i w drugim przypadku wyłożył tyle samo.

Taki układ cena resort finansów określa jako "nieprawidłowy sposób określania podstawy opodatkowania"
źródło: Ministerstwo Finansów

Ministerstwo Finansów uważa, że to nadużywanie prawa i zamierza z tym walczyć. Konkretnie jest to manipulowanie podstawą opodatkowania VAT. Resort nie wskazuje nikogo palcem, ale nad działaniem powinny zastanowić się w zasadzie wszystkie restauracje i stacje benzynowe. Dlaczego? Bo uwagi resortu są bardzo ogólne. Jako idealną sytuacje podają przykład, gdy każdy z produktów jest obniżony o taką samą wartość procentową.

Ale jak pokazuje praktyka - tak się nie dzieje. Nawet w kontrolowanej przez Skarb Państwa spółce.

Optymalizują McDonald i KFC. Orlen też lubi uszczknąć na podatku

Odwiedziliśmy trzy miejsca - dwie sieci fast food KFC i McDonald's oraz stację benzynową Orlen. We wszystkich przypadkach w zestawach to napoje były najtańsze. Ewentualnie nabity był na nie najwyższy rabat. To dobrze pokazuje, jak jeden komunikat resortu finansów może wpłynąć na całą branżę.

Paragony z sieci KFC, McDonald's i stacji benzynowej Orlen
źródło: money.pl

Konkretnie - w KFC za kawę i ciastko należy zapłacić 4,95 zł brutto. Oferta reklamowana jest jako całość, jako zestaw. Z kolei za samą kawę (Cappuccino, identyczny rozmiar) też należy zapłacić 4,95 zł. Wybór klienta powinien być oczywisty. Bierze kawę i ciastko.

Na paragonie sytuacja przedstawia się następująco - za kawę dajemy 1,95 zł, za ciastko 3 zł. Podatkowo? Sprzedając samą kawę sieć odprowadza 93 grosze podatku (23 proc. dla 4,95 zł brutto, czyli z 4,02 zł netto). Sprzedając kawę z ciastkiem w zestawie podatku odprowadza już 58 groszy (23 proc. dla 1,95 zł brutto, czyli z 1,59 zł netto i 8 proc. dla 3 zł brutto, czyli z 2,78 zł netto).

Większy rabat na napój jest też na stacjach Orlen. Kupując kawę (Cappuccino 210 ml + ciastko trzy czekolady) płacimy za zestaw 6,99 zł. Osobno dalibyśmy 8,98 zł. Rabat wynosi więc 2 zł, ale... nie jest rozdzielony po równo na każdy produkt. Kawa z 4,99 zł jest przeceniona o 1,49 zł na 3,5 zł, a ciasto z 3,99 jest przecenione na 3,49 zł. Orlen - w przeciwieństwie do pozostałych sprawdzonych sieci - na paragonie pokazuje od czego i ile odjął.

Podatkowo? Za kawę do budżetu powędruje 65 groszy. Za dodane do niej ciastko 26 groszy, czyli łącznie 91 groszy. Gdyby rabaty odwrócić, budżet zyskałby około 12 groszy. Na sprawę spojrzeliśmy też procentowo. Cena napoju została obniżona o mniej więcej 30 proc., cena ciastka o 12 proc. (dla wartości brutto).

Czy takie ustawienie cenników wpada pod ostrzeżenie Ministerstwa Finansów? Trudno wyrokować. W przykładach resort tworzy drastyczne modele naciągania. Część produktów jest nawet droższa, po to by napój kosztował zaledwie jeden grosz. Z drugiej strony resort podaje tylko i wyłącznie jeden wzór dobrego ustawiania cen w zestawach. Sprzedawcy powinni od każdego produktu odejmować zbliżoną wartość procentową.

- Moim zdaniem sieci będą musiały się dostosować do pomysłu MF. Bez wątpienia jest to część większej strategii walki z wyłudzeniami VAT. Zapewne resort będzie chciał też doprecyzować przepisy, tak by nie było wątpliwości interpretacyjnych. Proces ten może zająć kilka miesięcy - mówi money.pl Piotr Bogusz, analityk mBanku.

- Zapewne sieci zaczną bardziej ostrożnie konstruować swoją ofertę. Jeszcze niedawno było to tylko złotówka za napój i 9 zł za danie. Teraz to już częściej 2 - 3 zł za napój plus 7 - 8 zł. Firmy musiały się więc nieco przestraszyć - dodaje.

I jak tłumaczy, "może to wpłynąć na podwyżki cen". - Sieci walczą o zwiększenie sprzedaży, więc by nie wystraszyć klienta zapewne będą on selektywne i stopniowe. Tak by podwyżki nie były dotkliwe dla klienta - komentuje.

Nieco inaczej sprawę widzi jeden z zainteresowanych. - W zakresie ustalania cen zestawów działamy zgodnie z prawem i nie mamy powodów do zmiany sposobu naliczania podatku VAT - zastrzega w rozmowie z money.pl Iwona Sarachman z biura prasowego AmRest. Spółka jest właścicielem takich sieci jak KFC, PizzaHut i Burger King.

Sarachman zaznacza, że sieć "nie ma indywidualnych interpretacji podatkowych". Jednocześnie podkreśla, że w stosunku do spółki nie toczą się żadne postępowania skarbowe w tym temacie.

podatki
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(175)
WYRÓŻNIONE
Przecz z budż...
7 lat temu
"Mniej dostał budżet, więcej restaurator." Oczywistością jest, że gdy tworzę jakieś miejsce pracy w postaci czegokolwiek to pierwsze o czym myślę to o budżecie, a nie o swoim żołądku. Ludzie powinni być bogaci ze swojej pracy, a nie ograbiani przez budżet państwa. Dlatego nie możemy dogonić zachodu bo nasz kraj nas cały czas okrada i to w ogromnym procencie do naszych dochodów. Nie chodzi tylko o duże korporacje, ale o każdy nawet najdrobniejszy zarobek.
Edw
7 lat temu
Amerykę odkryli ? Przecież wszystkie fast foody tak robią od wieków, szczególnie ten największe sieciowe. Jak to ukrócić ? Proste. Uprościć podatki, wprowadzić jedną stawkę VAT na jedzenie.
log
7 lat temu
skoro tak szukają kasy to dlaczego jeszcze kościół nie jest opodatkowany, co niedziela w czasie mszy powinien siedzieć pracownik KAS w kościele i liczyć ile dostali na "tace" a potem naliczyć należny podatek!
NAJNOWSZE KOMENTARZE (175)
aldona503
6 lat temu
I słusznie . Bo im mniej damy państwu tym mniej oni zmarnują. 2 mln na monitor do semu , miljon na jeden dzień w namiocie na pl zamkowym czy samochody BMW X3 dla lesniczych
True
7 lat temu
Jeżeli dostaję napój w kubeczku a nie butelce to jest to usługa gastronomiczna. Jeżeli bym dostał go w butelce to wtedy jest to napój który mogę schować wyciągnąć za 2 dni i go wypić. Ale oczywiście u nas to same mądre głowy siedzą w skarbówce. Przecież ta Coca Cola jest przygotowywana na miejscu przez mieszanie syropu z wodą. Czyli jak byk usługa gastronomiczna. Czy u nas będzie kiedyś normalnie ?
Lolek
7 lat temu
Czyli wracamy do podatku obrotowego! Od wszystkiego co sprzedasz 20% i po kłopocie z oszustwami na VAT itd :) Nie będzie znajomków uprzywilejowanych niższym VAT-em (rolników) tylko każdy zapłaci podatek jak należy. Państwo dopilnuje tylko tego, żeby handlowcy i producenci wykazywali całą sprzedaż :)
bobbb
7 lat temu
Od kiedy podatek od długości gumki do majtek.
ghj
7 lat temu
Nie prościej wprowadzić podatek liniowy?
...
Następna strona