Myślisz, że jak kupujesz pizzę i colę za złotówkę to robisz złoty interes? Błąd. Na takiej promocji zarabia głównie fastfood, a traci Ministerstwo Finansów. Sprzedawanie w pakietach to bowiem świetna i zaplanowana optymalizacja podatkowa. VAT na napoje wynosi 23 proc., a na usługi restauracyjne 8 proc. Tak samo jest z hamburgerami czy nawet kawą z ciastkiem na stacji paliw. Promocje mogą się jednak skończyć, a ceny pójść w górę. Fiskus mówi: dość hamburgerowej optymalizacji.
Branża gastronomiczna jest pod uważną lupą skarbówki. Już kilka razy Ministerstwo Finansów ostrzegało przed wydawaniem tzw. paragonów kelnerskich zamiast paragonów fiskalnych. W kilku warszawskich restauracjach posypały się kary. Teraz resort idzie o krok dalej.
Nie podobają mu się ceny produktów sprzedawanych w zestawach. Dlaczego? Bo na większości pizzy z colą za złotówkę czy burgerach z frytkami i napojem traci budżet.
O co chodzi? Najłatwiej to opisać na przykładzie. Kupując w restauracji zestaw "Dla Głodnego" w składzie: kanapka, frytki i napój płacimy za całość 15 zł. Gdybyśmy kupili te same produkty pojedynczo, zapłacilibyśmy 18 zł. Różnica wynosi zatem 3 zł. Z tym rabatem Ministerstwo Finansów nie ma żadnego problemu - skoro kupujemy więcej, to sprzedawca może nam naliczyć rabat. Kwestią sporną jest jednak to, jak restaurator w zestawie określi ceny poszczególnych produktów.
Dlaczego? Bo na paragonie, który otrzymamy po transakcji, nie będzie wbity jedynie nasz przykładowy zestaw "Dla Głodnego" za 15 zł. Pojawią się wszystkie trzy pozycje. I to jest kluczowe.
15 zł można uzbierać, gdy damy 5 zł za kanapkę, 5 zł za frytki i 5 zł za napój (ceny brutto). Częściej jednak układ jest zupełnie inny. Możemy wydać 10 zł na kanapkę, 4 zł na frytki i 1 zł na napój. I to nie podoba się Ministerstwu Finansów.
Cały szkopuł tkwi w podatkach. Na usługi gastronomiczne stawka VAT wynosi 8 proc. To tak zwana stawka preferencyjna. Na napoje jej już nie ma - jest za to klasyczne 23 proc. Dlatego często największe rabaty wędrują właśnie na napoje, najmniejsze na inne produkty.
To znów najłatwiej pokazać na przykładzie. Wciąż opisujemy zestaw "Dla Głodnego". Jak od strony podatkowej wyglądają wspomniane dwa układy? Gdy każdy produkt będzie wart po 5 zł, to do budżetu powędruje 93 grosze za napój (tyle wynosi podatek 23 proc. z 5 zł brutto, czyli dla 4,07 zł netto) i 74 grosze za bułkę i frytki (8 proc. z 10 zł brutto, czyli dla 9,26 zł netto). Łącznie wpada na konto fiskusa 1 zł 67 groszy.
Gdy jednak sprzedawca inaczej ustawi ceny, do budżetu powędruje mniej. Za napój będzie to 19 groszy (23 proc. z 1 zł brutto, czyli dla 81 groszy netto) i 1 zł 4 grosze za kanapkę i frytki (8 proc. z 14 zł brutto, czyli dla 12,96 zł netto). Efekt? 1 zł 23 grosze do budżetu na każdym zestawie. Różnica wynosi dla jednej transakcji 44 grosze. Mniej dostał budżet, więcej restaurator. A przecież zmieniły się jedynie ceny na paragonie. O sytuacji klient może wcale nie wiedzieć. W końcu i w jednym, i w drugim przypadku wyłożył tyle samo.
Taki układ cena resort finansów określa jako "nieprawidłowy sposób określania podstawy opodatkowania"
źródło: Ministerstwo Finansów
Ministerstwo Finansów uważa, że to nadużywanie prawa i zamierza z tym walczyć. Konkretnie jest to manipulowanie podstawą opodatkowania VAT. Resort nie wskazuje nikogo palcem, ale nad działaniem powinny zastanowić się w zasadzie wszystkie restauracje i stacje benzynowe. Dlaczego? Bo uwagi resortu są bardzo ogólne. Jako idealną sytuacje podają przykład, gdy każdy z produktów jest obniżony o taką samą wartość procentową.
Ale jak pokazuje praktyka - tak się nie dzieje. Nawet w kontrolowanej przez Skarb Państwa spółce.
Optymalizują McDonald i KFC. Orlen też lubi uszczknąć na podatku
Odwiedziliśmy trzy miejsca - dwie sieci fast food KFC i McDonald's oraz stację benzynową Orlen. We wszystkich przypadkach w zestawach to napoje były najtańsze. Ewentualnie nabity był na nie najwyższy rabat. To dobrze pokazuje, jak jeden komunikat resortu finansów może wpłynąć na całą branżę.
Paragony z sieci KFC, McDonald's i stacji benzynowej Orlen
źródło: money.pl
Konkretnie - w KFC za kawę i ciastko należy zapłacić 4,95 zł brutto. Oferta reklamowana jest jako całość, jako zestaw. Z kolei za samą kawę (Cappuccino, identyczny rozmiar) też należy zapłacić 4,95 zł. Wybór klienta powinien być oczywisty. Bierze kawę i ciastko.
Na paragonie sytuacja przedstawia się następująco - za kawę dajemy 1,95 zł, za ciastko 3 zł. Podatkowo? Sprzedając samą kawę sieć odprowadza 93 grosze podatku (23 proc. dla 4,95 zł brutto, czyli z 4,02 zł netto). Sprzedając kawę z ciastkiem w zestawie podatku odprowadza już 58 groszy (23 proc. dla 1,95 zł brutto, czyli z 1,59 zł netto i 8 proc. dla 3 zł brutto, czyli z 2,78 zł netto).
Większy rabat na napój jest też na stacjach Orlen. Kupując kawę (Cappuccino 210 ml + ciastko trzy czekolady) płacimy za zestaw 6,99 zł. Osobno dalibyśmy 8,98 zł. Rabat wynosi więc 2 zł, ale... nie jest rozdzielony po równo na każdy produkt. Kawa z 4,99 zł jest przeceniona o 1,49 zł na 3,5 zł, a ciasto z 3,99 jest przecenione na 3,49 zł. Orlen - w przeciwieństwie do pozostałych sprawdzonych sieci - na paragonie pokazuje od czego i ile odjął.
Podatkowo? Za kawę do budżetu powędruje 65 groszy. Za dodane do niej ciastko 26 groszy, czyli łącznie 91 groszy. Gdyby rabaty odwrócić, budżet zyskałby około 12 groszy. Na sprawę spojrzeliśmy też procentowo. Cena napoju została obniżona o mniej więcej 30 proc., cena ciastka o 12 proc. (dla wartości brutto).
Czy takie ustawienie cenników wpada pod ostrzeżenie Ministerstwa Finansów? Trudno wyrokować. W przykładach resort tworzy drastyczne modele naciągania. Część produktów jest nawet droższa, po to by napój kosztował zaledwie jeden grosz. Z drugiej strony resort podaje tylko i wyłącznie jeden wzór dobrego ustawiania cen w zestawach. Sprzedawcy powinni od każdego produktu odejmować zbliżoną wartość procentową.
- Moim zdaniem sieci będą musiały się dostosować do pomysłu MF. Bez wątpienia jest to część większej strategii walki z wyłudzeniami VAT. Zapewne resort będzie chciał też doprecyzować przepisy, tak by nie było wątpliwości interpretacyjnych. Proces ten może zająć kilka miesięcy - mówi money.pl Piotr Bogusz, analityk mBanku.
- Zapewne sieci zaczną bardziej ostrożnie konstruować swoją ofertę. Jeszcze niedawno było to tylko złotówka za napój i 9 zł za danie. Teraz to już częściej 2 - 3 zł za napój plus 7 - 8 zł. Firmy musiały się więc nieco przestraszyć - dodaje.
I jak tłumaczy, "może to wpłynąć na podwyżki cen". - Sieci walczą o zwiększenie sprzedaży, więc by nie wystraszyć klienta zapewne będą on selektywne i stopniowe. Tak by podwyżki nie były dotkliwe dla klienta - komentuje.
Nieco inaczej sprawę widzi jeden z zainteresowanych. - W zakresie ustalania cen zestawów działamy zgodnie z prawem i nie mamy powodów do zmiany sposobu naliczania podatku VAT - zastrzega w rozmowie z money.pl Iwona Sarachman z biura prasowego AmRest. Spółka jest właścicielem takich sieci jak KFC, PizzaHut i Burger King.
Sarachman zaznacza, że sieć "nie ma indywidualnych interpretacji podatkowych". Jednocześnie podkreśla, że w stosunku do spółki nie toczą się żadne postępowania skarbowe w tym temacie.