Na zorganizowanych przez Polską Izbę Handlu konsultacjach społecznych w sprawie podatku obrotowego nie pojawił się żaden przedstawiciel rządu, choć kupcy specjalnie na miejsce spotkania wybrali hotel zaraz przy budynku Ministerstwa Finansów. Polscy handlowcy ostrzegają, że obecna konstrukcja podatku oznacza bankructwa sklepów, producentów żywności i falę zwolnień.
Od dwóch tygodni trwa otwarta walka pomiędzy rządem a drobnymi sklepikarzami zrzeszonymi w sieciach franczyzowych. Wszystko przez projekt ustawy o podatku handlowym. Zakłada on opodatkowanie na podobnych zasadach dużych sieci super- i hipermarketów, jak i małych sklepów osiedlowych, które zaczęły się zrzeszać.
- My zrzeszamy małe sklepiki liczące kilkadziesiąt metrów i trochę większe. Ich wszystkie przychody zostaną zsumowane i przez to zapłacimy najwyższą stawkę podatku - mówił Wojciech Kruszewski, prezes Lewiatana skupiającego ok. 3000 sklepów należących do ok. 2 tys. drobnych sklepikarzy. - Podatek w obecnej formie jest świetnym narzędziem doprowadzającym do upadku cały polski handel. Rząd nie ma wiedzy na temat zasad funkcjonowania franczyz w Polsce - dodawał.
Tłumaczył też, że małe sklepy często zaopatrują się u małych i średnich firm produkcyjnych wstawiając ich produkty na półki, a gdy ich zabraknie, upadną też i lokalne zakłady.
- Łączyliśmy się po to by walczyć z konkurencją, a teraz to połączenie może nas zabić - stwierdzał Kruszewski.
Maciej Ptaszyński z Polskiej Izby Handlu przypomniał, że na konsultacje zorganizowane w hotelu Gromada w centrum Warszawy zaproszenia zostały wysłane do wszystkich ministerstw opiniujących projekt ustawy o podatku obrotowym. Nie pojawił się nikt.
- Specjalnie na miejsce konsultacji wybraliśmy hotel leżący kilkaset metrów od Ministerstwa Finansów - mówił money.pl sugerując na kim najbardziej mu zależało.
Wysłaliśmy do MF pytanie dlaczego na konsultacjach nikt z ich strony się nie pojawił. Jak dotąd nie dostaliśmy odpowiedzi. Spotkanie odbyło się więc jedynie w gronie sklepikarzy oraz zrzeszających ich sieci franczyzowych i partnerskich.
- Nam nikt nigdy nie pomógł. Wchodziły hipermarkety i dostawały różne ulgi podatkowe. Ja płaciłem podatki od pierwszego dnia. To co teraz słyszę, to jest abstrakcja. Szkoda, że nie ma nikogo z ministerstwa, bo ja bym mu powiedział, co sądzę o tym pomyślę - denerwuje się jeden z właścicieli małych sklepów.
W poniedziałek w prasie pojawiły się klepsydry "uśmiercające" polski handel. Grabarzem ma być właśnie nowy podatek handlowy. Już w zeszłym tygodniu kupcy oplakatowali podobnymi hasłami swoje sklepy. W podobny sposób wykorzystano billboardy wynajmowane przez sieć Lewiatan. W sumie przeciwko pomysłowi sprzeciwia się 30 tys. małych polskich sklepów, a ich właściciele na czwartek zorganizowali pierwszą w historii manifestację handlowców przed Sejmem. Ilu będzie uczestników pikiety? Nie wiadomo.
- Sieci Społem działają na bardzo niskiej marży. Opodatkowanie ich oznacza masę zwolnień i upadłość spółdzielni - dodawała Małgorzata Więch z Partnerskiego Serwisu Detalicznego zrzeszających sklepy Społem oraz Gama.
Na złe pojmowanie franczyzy zwracał uwagę Wojciech Radliński z firmy Komplex-Torus, która zarządza siecią drogerii Jawa. Jak tłumaczył, MF chce opodatkować wszystkie przychody sklepów, nawet te które franczyzobiorca generuje samemu.
- W miękkiej franczyzie sklep nie ma obowiązku kupowania z mojej hurtowni towarów. Może być więc tak, że jej właściciel nie zajrzy do mnie nawet raz w roku, ale ponieważ będzie nad nim widniało logo Jawa, to ja od całej jego sprzedaży będę musiał zapłacić podatek - wyjaśniał.
Projekt ustawy wprowadzającej podatek obrotowy na razie jest w konsultacjach międzyresortowych. W środę dyskutować mają nad nim jeszcze posłowie w ramach Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego. Na spotkaniu mają pojawić się przedstawiciele rządu.