Dyrektor gabinetu politycznego MON, Bartłomiej Misiewicz zniknął dziś zarówno ze strony resortu jak i BIP. Jak poinformowało Ministerstwo Obrony Narodowej dyrektor gabinetu politycznego Bartłomiej Misiewicz przebywa na urlopie. W obowiązkach zastępuje go Krzysztof Łączyński.
W dwa tygodnie po głośnej na całą Polskę aferze klubowej w Białymstoku, jego nazwisko zostało usunięte ze stron kierownictwa MON oraz BIP-u – zauważył na na Twitterze Grzegorz Dąbrowski. Stało się to na krótko przed tym, jak resort poinformował o urlopowaniu kłopotliwego rzecznika.
Internauci szybko pokazali, że sieć nie zapomina i ustalili, że jeszcze rano na stronach MON zdjęcie i nota biograficzna Bartłomieja Misiewicza była widoczna. Teraz już jej nie ma.
Jak długi będzie urlop rzecznika MON nie wiadomo, wiadomo natomiast, że obowiązki dyrektora gabinetu politycznego przejął wieloletni współpracownika Antoniego Macierewicza Krzysztof Łączyński.
Dwa tygodnie temu Misiewicz brylował w klubie WOW, gdzie pojawił się w towarzystwie ochroniarza, którego miał przedstawiać jako funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej. Z popisów rzecznika MON i protegowanego samego ministra obrony musieli tłumaczyć się kolejni członkowie Prawa i Sprawiedliwości i członkowie rządu.
Ciąg dalszy kłopotów Misiewicza nastąpił po tym jak poseł Krzysztof Truskolaski z Nowoczesnej złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Jak podał dziennik Fakt, Bartłomiej Misiewicz miał wykorzystać służbowe auto po to, by pojechać na imprezę.
Rzecznik MON zaprzeczył tym doniesieniom twierdząc, że do klubu szedł piechotą.