Dzieci i młodzież ze wsi są dyskryminowane już na wstępie: w szkole tylko połowa z nich uczy się języków obcych, a o możliwości korzystania z Internetu mogą tylko pomarzyć. W takich warunkach trzeba mieć dużo szczęścia, żeby dostać się na studia dzienne - mówili uczniowie szkół średnich. Podkreślali, że bezpłatna edukacja jest fikcją, trzeba bowiem opłacić akademik, kupić podręczniki i wyżywienie. Taka "bezpłatna" edukacja kosztuje 600-700 złotych miesięcznie. Wyjściem mogą być studia zaoczne, które pozwalają na podjęcie pracy, ale tu też pojawia się przeszkoda - studenci wieczorowi i zaoczni nie otrzymują stypendiów socjalnych.
Protestujący zaapelowali do parlamentarzystów o opracowanie i szybkie znowelizowanie ustawy regulującej zasady przyznawania stypendiów. Dla nas połączenie pracy i studiów jest koniecznością, nie stać nas bowiem na luksus studiów dziennych - mówili młodzi ludzie przed Sejmem.