Rosyjskie media podkreślają, że Władimir Putin po raz pierwszy odmówił wzięcia udziału w szczycie organizacji, do której Rosja należy. W Polsce komentatorzy twierdzą, że to m.in. wynik złych stosunków polsko-rosyjskich i kolejny policzek dla Polski ze strony Rosji.
Mimo braku przywódców europejskich mocarstw, którzy przysłali w zastępstwie swoich szefów dyplomacji, minister spraw zagranicznych Adam Rotfeld uważa, że to i tak bardzo znaczące dla Polski wydarzenie. W rozmowie w radiowej Trójce stwierdził, że nieobecność przywódców największych państw nie wpływa na rangę wydarzenia. Rotfeld podkreśla, że dokumenty przyjęte na szczycie, będą nazywane warszawskimi.
Miano warszawskich mają nosić konwencje o przeciwdziałaniu terroryzmowi, handlowi ludźmi i praniu brudnych pieniędzy, jeśli na szczycie zostaną podpisane. Ma zostać również przyjęta deklaracja polityczna oraz omówione zasady współdziałania Rady Europejskiej z Unią i Radą OBWE.
Do Rady Europy należy większość państw z kontynentu. Wyjątkiem jest Białoruś. Nie wpuszczono jej do klubu ze względu na łamanie praw człowieka i niedemokratyczny system rządzenia krajem. Rada Europy ma podobne zastrzeżenia do Rosji, ale w tym przypadku nie jest zbyt stanowcza w egzekwowaniu przestrzegania praw człowieka w Czeczeni oraz w naciskach na głębsze zdemokratyzowanie kraju.
Na szczycie są za to goście spoza Europy. To przedstawiciele krajów-obserwatorów: Japonii, Kanady, Meksyku, USA i Watykanu.
Podczas otwarcia szczytu prezydent Aleksander Kwaśniewski apelował o stworzenie Europy, która stanie się wspólnym domem, dumą i satysfakcją, nie tylko dzisiejszych, ale i przyszłych pokoleń. - „Wierzę, że spotkanie Rady Europy w Warszawie odegra ważną rolę w budowaniu takiego, lepszego świata” - powiedział Kwaśniewski.