We wtorek Ministerstwo Obrony Narodowej powinno zdecydować, który z trzech oferentów spełnia wymagania przetargu na śmigłowce dla polskiej armii. Resort rozstrzygnie, które z maszyn zostaną poddane testom.
[Aktualizacja: 11:52]
Minister skarbu Włodzimierz Karpiński podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego powiedział, że przetarg na zakup śmigłowców dla polskiej armii będzie miał duży wpływ na polską gospodarkę.
Warunki przetargu, zdaniem szefa MSP, kładą nacisk na rozwój przemysłu lotniczego w naszym kraju. Podkreśla, że ważne jest kto go wygra. Jeżeli będzie to firma, która już pracuje w Polsce będzie to oznaczało dalszy rozwój jej partnerów biznesowych. Szef resortu skarbu zastrzega jednak, że niezależnie od wyniku polski przemysł zbrojeniowy skorzysta.
Pod koniec grudnia do ministerstwa obrony wpłynęły trzy oferty od producentów śmigłowców. Ze sobą rywalizują międzynarodowe potęgi lotnicze. H225M oferowany przez Airbus Helicopters (wcześniej znany jako Eurocopter EC725 Caracal); Black Hawk amerykańskiej korporacji Sikorsky i jej polskiego zakładu PZL Mielec (dla zastosowań morskich proponowana jest wersja Seahawk) oraz śmigłowiec AW149 proponowany przez PZL Świdnik i jego właściciela - grupę AgustaWestland.
Airbus jako jedyny z oferentów nie ma swoich zakładów w Polsce, deklaruje jednak, ze w razie wygranej uruchomi linię produkcyjną w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi.
Przetarg zakłada kupno siedemdziesięciu śmigłowców. Zastąpią obecnie używane w armii maszyny.
Kierować się ceną?
- Przede wszystkim powinniśmy się kierować ceną, warunkami offsetowymi czy programami kooperacji związanymi z zakupem śmigłowców. Oczywiście także potrzebami wojska, wymaganym wyposażeniem i przystosowaniem do eksploatacji w warunkach gorącej pustyni czy arktycznych lodów - powiedział Bartosz Głowacki ze ,"Skrzydlatej Polski".
Podkreślił zarazem, że maszyny muszą być gotowe nie tylko do wykonywania misji wojskowych, ale także do pomocy ludności w razie klęsk żywiołowych czy akcji poszukiwawczo-ratowniczych.
- Black Hawk to najbardziej rozpowszechniony z oferowanych śmigłowców, ale też najstarszy technologicznie, zaletą jest jeszcze większe zacieśnienie współpracy z Waszyngtonem - do czego namawiał nas ambasador USA - ocenił Głowacki.
- W razie wyboru Caracala wchodzimy w sferę europejską, Airbus kusi, by Polska stała się kolejnym krajem grupy. Wybierając H225M silniej wiążemy się z Unią Europejską, pokazujemy, że nie jesteśmy "koniem trojańskim Ameryki w Europie" - dodał.
- Stawiając na AW149, także wiążemy się z europejską grupą - tym razem włosko-brytyjską. Tu mamy największe pole do popisu. To śmigłowiec najnowszy, na który jeszcze nie było zamówień. Jeżeli go wybierzemy, to my będziemy decydowali o rozwoju tego śmigłowca, jeśli będą inni nabywcy, jako właściciele konstrukcji, skorzystamy na tym - podkreślił publicysta.
Czytaj więcej w Money.pl