"Przestań być płaczliwą suką", "pociągam Cię?", "dlaczego wolisz być ze swoim chłopakiem niż ze mną?", "jesteś czarodziejką rzucającą zaklęcie" – to nie wiadomości 13-latków na marnym serwisie randkowym. To słowa prominentnych inwestorów z Doliny Krzemowej do kobiet, z którymi pracują - koleżanek i podwładnych. W końcu świat dowiedział się, że mekka startupów ma poważny problem.
"Być może słyszałeś, że się piep...ę, a ludzie nazywają mnie zbokiem. I chociaż chciałbym wierzyć, że nie jestem złym człowiekiem, niektóre moje działania w przeszłości zraniły lub obraziły kilka kobiet. I chyba zasługuję na to, żeby nazywano mnie zbokiem" – tak swój list rozpoczyna Dave McClure, przedsiębiorca, inwestor, twórca akceleratora 500 Startups, anioł biznesu należący do śmietanki Doliny Krzemowej.
List, który 1 lipca ujrzał cały świat, to publiczne kajanie się i odpowiedź na oskarżenia kobiet, z którymi McClure zetknął się w pracy.
Co takiego zrobił?
Był rok 2014. Sarah Kunst, 31-letnia bizneswomen, starała się o pracę w 500 Startups. Podczas rekrutacji McClure wysłał do niej wiadomość na Facebooku: "Zaczynam się gubić, czy cię zatrudnić, czy raczej wyrywać". Kunst była zainteresowana pracą, romansem z właścicielem nie. Dziś prowadzi fitness.
Sarah nie była jedyna. Takich jak ona w karierze twórcy 500 Startups było więcej.
"W przypadku tych i innych incydentów, w których byłem winny, chciałbym przeprosić za bycie nieuprzejmym, samolubnym i defensywnym osłem. Do wszystkich, których zawiodłem, a zwłaszcza do tych, których bezpośrednio obraziłem i bolało: bardzo mi przykro" – pisze w liście z przeprosinami Dave McClure.
Nie od razu jednak był taki skruszony. Do publicznego kajania się zmusiła go dopiero publikacja "New York Times". Wcześniej wcale nie był tak skłonny do przyznania się do winy.
"Kiedy skonfrontowałem się z tym, co się stało, początkowo broniłem się. Co zrobiłem źle? Właśnie się bawiliśmy! Dlaczego ludzie są tak zdenerwowani? Próbowałem przedstawić moje złe zachowanie w jak najlepszy możliwy sposób. Nie miałem wiele empatii dla ludzi zranionych i obrażonych, a zamiast sprostać moim własnym, płytkim motywacjom, zracjonalizowałem moje działania i wymyśliłem powody, aby znaleźć winę w innych, a nie w sobie."
Po kilku ciężkich rozmowach z kierownictwem 500 Startups zdał sobie sprawę, że to on był problemem. "Nie byłem pełen dobroci i światła, jak myślałem, i musiałem przyjrzeć się bliżej nieznajomemu w lustrze, który wpatrywał się we mnie" – napisał McClure.
Po wybuchu afery McClure odszedł ze stanowiska dyrektora generalnego, a sam zaczął terapię, "aby skończyć ze swoim gównianym zachowaniem”. "Nie spodziewam się, że ktoś uwierzy, że się zmienię, ale pracuję nad tym" – deklaruje inwestor.
Dolinę Krzemową zalewa fala molestowania
McClure nie jest jedyny. Takich historii w Dolinie Krzemowej jest więcej. Coraz więcej. To już prawdziwy problem, bo molestowanie seksualne w mekce technologicznych startupów staje się już niemal częścią swoistej kultury organizacyjnej.
Zaledwie kilka dni temu o tej fali molestowania seksualnego pisał wspomniany "New York Times". W końcu kilka kobiet zdecydowało się opowiedzieć swoje historie pod nazwiskiem, nie anonimowo.
Ich opowieści sączyły się najpierw powoli, trochę z wahaniem, potem nagle wszystko wybuchło. Kobiety były ostrzegane, że jeśli będą o tym mówić głośno, spotkają się z ostracyzmem. W końcu oskarżają o molestowanie prominentnych inwestorów, znane osobistości, ludzi sukcesu. Zaryzykowały.
Na rozmowę z "New York Times" zdecydowało się ponad dwadzieścia kobiet. Wszystkie mówiły, że molestowanie seksualne jest wszechobecne w ekosystemie technologicznych startupów. Opowiadały, na dowód pokazywały e-maile. Oskarżenia padały na jedne z najgłośniejszych nazwisk w Dolinie Krzemowej.
Chris Sacca. Facet od muskania twarzy
Jednym z tych nazwisk jest Chris Sacca – znany inwestor, który wspomagał takie firmy jak Uber czy Twitter. Występował nawet w dwóch sezonach popularnego serialu telewizji ABC. Gwiazda.
Ta 42-letnia gwiazda właśnie przygasa, bo chciała zaimponować kolegom. "Sprawiłem, że niektóre kobiety są wściekłe, przestraszone i obawiają się, że mogą nie być traktowane poważnie" – napisał Chris Sacca na platformie Medium dzień przed tym, jak jego kolega z branży nazwał się „zbokiem”.
Sacca w swoim liście użył słowa "przepraszam" pięciokrotnie. Ma za co. I wie, że przyczynił się do rosnącego problemu molestowania w Dolinie.
"W poprzednich latach mojej kariery próbowałem się dopasować do kultury panującej w tym miejscu. Wpasowując się w grupowe żarty, flirty i dobrą zabawę niewątpliwie spowodowałem, że niektóre kobiety czuły się samotne i obawiały się być sobą. Zawiodłem" – napisał Sacca.
A konkretnie?
Susan Wu – przedsiębiorczyni i inwestorka z branży tech spotkała kiedyś na swojej drodze Chrisa Sacca. Mężczyzna przekroczył fizyczny dystans, dotknął jej twarzy w taki sposób, że poczuła się niekomfortowo. Mało? To bardzo dużo.
Justin Caldbeck. "Pociągam Cię?"
Niedawno oskarżenia o molestowanie padły na Justina Caldbecka z funduszu VC Binary Capital. Sześć kobiet oskarżyło go o molestowanie w pracy w trzech różnych projektach na przestrzeni siedmiu lat. Jego historia wywołała odrazę. Nie tylko molestował swoje podwładne, ale też kobiety-innowatorki, które prezentowały mu swoje firmy, szukając inwestora.
Jedną z nich była Lidsay Meyer. W 2015 roku Caldbeck z własnych pieniędzy zainwestował 25 tys. dol. w jej projekt. To, jak uznał, dało mu prawo do wysyłania wiadomości do Lindsay o każdej porze dnia i nocy. A przede wszystkim, o mocno niestosownej treści: "pociągam Cię?", "dlaczego wolisz być ze swoim chłopakiem niż ze mną?" – pytał.
Na słowach się nie skończyło. Mimo braku zgody, przy innej okazji pocałował również Lindsay. Kobieta nie wszczęła awantury.
- Czułam, że musiałem to tolerować, ponieważ jest to koszt bycia nie-białą innowatorką – przyznała Meyer, która jest pół Amerykanką, pół Azjatką.
Kilka kobiet próbowało przeszkodzić Caldbeckowi, ale przez lata były blokowane, ignorowano ich doniesienia. W końcu się udało.
Inwestorzy ostatnio zaczęli opuszczać firmę Binary Capital, a sam Caldbeck zamienił biuro funduszu na salę sądową.
Marc Canter widzi czarodziejki
Nie wszyscy czują się winni, kiedy już molestowanie wyjdzie na jaw.
Wendy Dent tworzy aplikacje na inteligentne zegarki. Szukała partnera w biznesie. Pomóc jej miał Marc Canter, twórca Macromedia.
Tylko że oprócz doradztwa miał w zanadrzu jeszcze kilka uwag na jej temat. "Jesteś czarodziejką rzucającą zaklęcie" – to treść jednej z wiadomości. "Wiesz co myślę? Dlaczego wysyłam ci to prywatnie?" – tak z kolei innym razem komentował to, jak Wendy Dent wygląda w niebieskiej sukience.
Canter nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia. W jednym z wywiadów oskarżył kobietę, że to jej wina. "Przyszła do mnie, prosząc o pomoc i wykorzystała publicznie swoją seksualność" – mówił Canter.
Zobacz również: * *Fałszywy profesor molestował studentki przez 40 lat. "Miały poczucie zawstydzenia"
Pierwsza poleciała głowa prezesa Ubera
Pierwszą głośną ofiarą oskarżeń o molestowanie w tej branży był Travis Kalanick – założyciel Ubera. Jeszcze do czerwca prezes tej firmy. Dlaczego odszedł? Przede wszystkim dlatego, że wiedział o takich przypadkach w swojej firmie, ale nie reagował. Więcej, zakazał wewnętrznych śledztw w takich sprawach.
A zaczęło się od historii Susan Fowler.
"Moja przygoda w Uberze to dziwna i fascynująca historia, która powinna zostać opowiedziana" - napisała Fowler w lutym na swoim blogu. I rozpętała burzę, o czym pisaliśmy w money.pl.
Po tym, jak Fowler publicznie opowiedziała o swoich doświadczeniach, odważyły się też inne.
W serwisie Medium pojawiła się kolejna historia, tym razem napisana pod pseudonimem Amy Vertino.
"Szowinistyczne, rasistowskie i homofobiczne postawy były tam więcej niż normalne. (...) Dla niektórych facetów było zupełnie normalne nazywane innych facetów 'pedałami', kiedy nie uczestniczyli w imprezach, na których był seks i narkotyki. Było zupełnie normalne dla nich, żeby publicznie odnosić się do swoich koleżanek 'dziwko', kiedy nie chciały się z nimi umówić" - pisze Amy.
Któregoś dnia od jednego ze swoich współpracowników usłyszała: "przestań być płaczliwą suką". To był człowiek, który wcześniej nie raz ją molestował.
Dziewczyna twierdziła, że prezes Travis Kalanick o wszystkim wiedział i znany jest z tego, że chroni managerów na wysokich stanowiskach.
Kalanick już odsunął się w cień. Czas na resztę panów z Doliny Krzemowej, którym wydaje się, że są bogami.