MON za rządów Antoniego Macierewicza nie wydał na obronność 2 proc. PKB, do czego zobowiązuje go ustawa - uznał NIK. To kolejna z serii wpadek resortu po fiasku wielkich programów modernizacyjnych i jednoczesnych wydatkach np. na "Ławeczki Niepodległości".
Aktualizacja:19:10
- Na obecnym etapie dokumenty nie są jeszcze przygotowane do ich ujawnienia; dojdzie do tego za około miesiąc – wyjaśnia portalowi money.pl Zbigniew Matwiej, kierownik wydziału prasowego Naczelnej Izby Kontroli, w odpowiedzi na prośbę o udostępnienie szczegółów analizy NIK prezentowanej na posiedzeniu podkomisji ds. budżetu, finansów oraz struktury sił zbrojnych.
Konkretne zarzuty Izby ujawnia jednak analityk Defence24.pl Rafał Lesiecki. Chodzi o przeznaczenie 527,1 mln zł na kupno samolotów dla VIP-ów, chociaż miały to być pieniądze na obronność. - MON zaliczyło ten wydatek do budżetu obronnego, NIK jest odmiennego zdania. Po odjęciu tych ponad 500 mln zł wychodzi na to, że MON nie spełniło warunku ustawowego i nie wydało na obronność 2 proc. PKB - komentuje w rozmowie z money.pl ekspert branżowego portalu, który opisał sprawę.
Przypomnijmy, że wydatki na poziomie 2 proc. PKB roku poprzedniego na obronność nie tylko zostały zapisane w ustawie modernizacyjnej, którą - jak pisze Defence24 - zdaniem NIK złamał resort Macierewicza, ale wynikają również z naszych szumnych zobowiązań i deklaracji wobec NATO.
Polska - wydająca do tej pory średnio 1,95 PKB na obronność i zapowiadająca podnoszenie wydatków do 2,2 proc., a docelowo do 2,5 proc. - była w czołówce krajów NATO. Chwalił nas prezydenta USA.
- MON nie podziela opinii Najwyższej Izby Kontroli - poinformował nas resort. - Wydatki poniesione przez MON na samoloty do przewozu najważniejszych osób w państwie są merytorycznie uzasadnione i zgodne z obowiązującym prawem. Stanowią bowiem środki trwałe należące do MON i są zaewidencjonowane w majątku 1 Bazy Lotnictwa Transportowego. Pod względem merytorycznej zasadności sfinansowania z budżetu MON nie różnią się od innych środków transportu, np.: samolotów CASA. Dodatkowo, należy jednoznacznie podkreślić, że samoloty VIP są wyposażone w szereg urządzeń o charakterze wojskowym, są też obsługiwane przez żołnierzy. Wydatki na samoloty wypełniają w pełnym zakresie definicje wydatków obronnych stosowaną przez inne kraje NATO - podkreśla MON.
To jednak nie koniec uwag. - NIK zarzuca MON również to, że resort wydał na samoloty dla VIP-ów więcej niż określone w rządowym programie 1,7 mld zł – zauważa analityk Defence24 Rafał Lesiecki. Jak przypomina portal, dwa samoloty kosztowały budżet w sumie 3,1 mld zł.
- Ostateczna wartość dostawy była wynikiem gruntownych i długotrwałych negocjacji Komisji Przetargowej powołanej do tego celu - odpowiada MON.
Resort obrony utrzymuje również, zarzut mniejszych wydatków na obronność jest bezzasadny. - Zrealizowane wydatki obronne państwa (we wszystkich częściach budżetowych wraz z funduszem modernizacji) stanowiły 2,01 proc. w stosunku do kwoty PKB roku poprzedniego tj 2016. W wymiarze kwotowym wydatki obronne w 2017 roku były wyższe od wydatków roku 2016 o ponad 5 mld zł. Wypełnia to normę prawną przewidzianą w ustawie o przebudowie i modernizacji SZ oraz finansowaniu SZ RP w brzmieniu obowiązującym w 2017 roku. Polska mieści się z takim poziomem wydatków w czołówce państw NATO pod względem wysiłku finansowego kierowanego na zadania obronne. Nieprawdziwe są informacje medialne, że resort ON nie wykonał wyżej cytowanej ustawy - zaznacza resort.
Skąd więc rozbieżności w wyliczeniach MON i NIK? Według resortu obrony, znowelizowana w 2017 roku ustawa o przebudowanie i modernizacji technicznej oraz finansowaniu SZ RP wprowadziła nowy mechanizm liczenia wydatków obronnych polegający na odniesieniu kwoty poniesionych wydatków obronnych w danym roku budżetowym do wielkości PKB prognozowanej na ten rok budżetowy. Zastosowanie jednak tej zasady obowiązuje dopiero od budżetu na rok 2018. Takie zasady obowiązują w metodologii Sojuszu Północnoatlantyckiego i Polska od roku 2018 będzie je również stosować.
**Samoloty, śmigłowce... problemów jest więcej**
Kontrowersje wokół kupna samolotów dla najważniejszych osób w państwie towarzyszyły od początku procesu ich pozyskiwania. O tym, że Inspektorat Uzbrojenia MON unieważnił pierwszy przetarg pisaliśmy w money.pl, kupno z wolnej ręki również spotkało się z poważną krytyką. Dziś sprawa powraca.
- Można się zastanawiać, czy samoloty VIP to wydatek obronny, czy nie. Nawet w wojsku zdania są podzielone. Z pewnością nie jest to sprzęt, który można wykorzystać do działań bojowych, ale z drugiej strony w czasie wojny można go wykorzystać do ochrony najważniejszych osób państwie, a w czasie pokoju do ewakuacji obywateli, którzy np. gdzieś za granicą znajdą się w niebezpieczeństwie – analizuje w rozmowie z money.pl Lesiecki.
Jednak poważne zarzuty NIK to właściwie kolejny kłopot MON w serii wpadek i niedociągnięć resortu obrony. Zdaniem ekspertów to efekt braku pieniędzy i zbyt wygórowanych zapowiedzi. - W ostatnim miesiącach doszło do skasowania wielu programów zakupowych lub pojawiły się nieoficjalne informacje o przełożeniu dużych postępowań. Prawdopodobnie jest to związane kosztami zakupu systemu ”Wisła” (obrona przeciwrakietowa), który był droższy niż pierwotnie zapowiadano, w związku z tym ministerstwo wprowadza cięcia – sugeruje Michał Likowski, redaktor naczelny miesięcznika Raport.
Przypomnijmy, że program obrony przeciwrakietowej przy użyciu pocisków Patriot kosztował nas 16 mld. zł. Choć MON uznało jego realizację za ogromny sukces, to w rzeczywistości, jak pisaliśmy w money.pl, w sytuacji zagrożenia wystrzelamy je w godzinę, a ten "parasol” skutecznie nie ochroni nawet Warszawy.
Zakup ”Wisły” - zdaniem Likowskiego - ma istotny wpływ na inne kosztowe programy planowane przez MON. - Zapowiedzi poprzedniego ministra były oderwane od rzeczywistości, zdecydowanie na wyrost. Możliwości budżetu są takie, jakie są - mówi.
Niech za przykład posłuży choćby to, że dokładnie w dniu, kiedy NIK wyliczał przewiny MON za rok 2017, Inspektorat Uzbrojenia poinformował o odwołaniu zaproszenia do składania ofert na śmigłowce dla polskiej armii. Dokładnych powodów nie znamy, czekamy wciąż na odpowiedź na nasze zapytania skierowane do MON.
To jednak skutkuje tym, że sztandarowy projekt Antoniego Macierewicza dotyczący zakupu nowych śmigłowców m.in. dla Wojsk Specjalnych zaliczył kolejne fiasko. O wszczęciu postępowania na pozyskanie nowych śmigłowców Inspektorat Uzbrojenia informował w lutym 2017 roku. W obu postępowaniach zaproszenia otrzymały: konsorcjum w składzie: PZL i Sikorsky Aircraft Corporations, WSK "PZL-Świdnik" i konsorcjum w składzie: Airbus Helicopters oraz Heli Invest.
Przypomnijmy, że sprawa ciągnie się od lat. Poprzedni rząd obstawał przy kupnie francuskich Caracali, w sprawie których negocjacje były już bardzo zaawansowane. Jesienią 2016 roku rząd PiS rozmowy jednak zerwał.
Potem ówczesny szef MON Antoni Macierewicz obiecywał, że szybko kupi nowe śmigłowce. Na początek dwie sztuki, których wojsko nie zobaczyło do dzisiaj. Później MON zdecydował podzielić swoje zakupy i osobno kupić śmigłowce dla Wojsk Specjalnych i osobno dla marynarki. Po decyzji o anulowaniu zaproszenia do składania ofert na te pierwsze, cała procedura jeszcze bardziej się przedłuży.
**Zamiast okrętów, ławeczki?**
Nie tylko śmigłowce są kłopotem dla MON. Podobny los spotyka program "Orka”, czyli zapowiadany zakup nowych okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej. O sprawie pisaliśmy wielokrotnie. Na początku czerwca Polska straciła kolejny okręt ORP "Sokół”, który został wycofany ze służby i trafił do muzeum.
To drugi okręt podwodny wycofany w krótkim czasie. Kolejne ten los podzielą do 2020 r. Polska zostanie zatem z zaledwie jednym okrętem podwodnym linii Kobben. Na nowe szanse stale się oddalają.
Po opuszczeniu bandery "Sokoła", nasi marynarze mają do dyspozycji 37 okrętów bojowych. Ich średnia wieku to ponad 30 lat. W programie rozwoju Sił Zbrojnych RP na lata 2009-2018 zapisano, że pierwsza nowa jednostka zostanie przekazana Marynarce Wojennej w 2017 r. Tak się jednak nie stało. Zegar tyka, a ministerstwo odwleka sprawę na kolejny tzw. cykl planistyczny. Oznacza to, że okręty polska marynarka wojenna może otrzymać nawet za osiem lat. I wcale nie oznacza, że będą faktycznie nowe, bowiem wciąż resort rozważa, czy w ramach programu nie wypożyczyć okrętów używanych.
- Od kilkunastu lat budżety modernizacji technicznej były niedoszacowane. Teraz w MON panuje chaos. Powstające plany modernizacji technicznej na lata 2018-26 powinny usystematyzować i dostosować kolejne kroki i koszty związane z programem „Wisła” – zaznacza ekspert magazynu "Raport". - System zakupów wojskowych MON jest nieefektywny i to poważny problem. Niestety, ale zmiany w tej dziedzinie zachodzą bardzo wolno, a żadna z poprzednich ekip nie rozwiązała kłopotu - dodaje.
To, co bulwersuje jednak najbardziej, to nie tylko opieszałość MON, kiepskie zarządzanie projektami, ale też to, że przy ogromie zapotrzebowania polskiej armii resort wydaje duże pieniądze na drobne programy.
Przykład? Choćby zapowiedziane przez ministra Mariusza Błaszczaka "Ławki Niepodległości".Ile pochłoną multimedialne, śpiewające ławeczki? 4,2 mln zł! Będzie ich około stu. To właściwie wersja "2.0" pomysłu z czasów Macierewicza, kiedy resort chciał stawiać Kolumny Niepodległości za 5 mln zł.
- Nieszczęsne Ławeczki MON, czy Kolumny niepodległości to symbol problemu, który ma wojsko. Wydaje ogromne sumy na drobne przedsięwzięcia w ciągu roku. Nie ma analizy jakości wydawania tych pieniędzy. A dotychczasowy brak limitów na wydatki reprezentacyjne świadczą jeszcze gorzej o ministrze - zaznacza Likowski. - Bez zmian systemowych, efektywność będzie zawsze powodem do krytyki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl