Szef MON zapewnia, że Patrioty od Amerykanów kupimy za 30 mld zł. Jednak rząd USA wycenił zakup na sumę ponad dwukrotnie większą. Jak zatem ma być to możliwe? Kluczowe jest obniżenie naszych oczekiwań. Tą drogą poszli Rumuni, rezygnując z korzyści dla swojego przemysłu i kupując podstawowe wersje systemu. My chcieliśmy jednak znacznie więcej.
W poniedziałkowym wywiadzie dla Telewizji Republika szef MON Antoni Macierewicz wyjaśniał, że Amerykanie na ostatniej prostej negocjacji ”wskazali górny pułap tego, za jaką sumę Polska może kupić system”.
- Nie jesteśmy zainteresowani wszystkimi jego możliwościami, w związku z tym cena za system będzie w granicach, o których od początku mówiliśmy - powiedział w Telewizji Republika Macierewicz. Szef MON skomentował w ten sposób list amerykańskiego Departament Obrony przesłany do Kongresu USA, w którym poinformował o swojej zgodzie na sprzedaż do Polski dwóch baterii zestawów Patriot.
Jak już pisaliśmy w money.pl zgoda była konieczna, bo nasze MON chce od USA kupić najnowocześniejszą wersję tego znanego na świecie systemu obrony rakietowej średniego zasięgu.W korespondencji Amerykanie wyliczyli, że zakup tylko dwóch pierwszych baterii Patriotów (16 wyrzutni, 4 radary i 4 stanowiska dowodzenia) może kosztować nawet do 10,5 mld dol.(37,5 mld zł).
Z IBCS czyli bez IBCS
Tymczasem przez ostatnie miesiące minister Macierewicz zapewniał, że 30 mld zł wystarczy na całą realizację tego programu, czyli zakup 8 baterii. Jednak jak się okazało przy tak ambitnych wymaganiach i żądanym offsecie nie mogło być inaczej.
- Choć rzeczywiście cały czas urzędnicy z MON, jak i sam minister Macierewicz powtarzali, że te 30 mld dol. to nasz górny pułap cenowy za całość kontraktu. Program ”Wisła” to jednak zupełnie unikalne postępowanie. Nie umiem sobie przypomnieć ostatnich negocjacji ws. zakupu broni, w których ktoś przedstawiłby Amerykanom takie wymagania – mówił w money.pl Marcin Niedbała.
Jak zaraz po opublikowaniu listu do Kongresu rzecz całą oceniał ekspert, o skali naszych oczekiwań świadczyć może szczególnie jedno polskie żądanie. Zgodnie z nim mieliśmy być pierwszą armią świata poza US Army, z najnowocześniejszym amerykańskim systemem dowodzenia IBCS.
Czy zatem cytowane powyżej słowa Macierewicza możemy uznać za początek skracania listy naszych oczekiwań? Wszystko wskazuje na to, że tak i, że to może być dopiero początek.
Koniec marzeń
- Pan minister wcześniej już wspominał, że będziemy rezygnować z części offsetu. Istnieją też zapowiedzi dostawy dwóch pierwszych baterii w ciągu dwóch lat. Zatem bez systemu IBCS, nad którym prace nie są jeszcze ukończone. Jednak na szczegóły przyjdzie nam poczekać do podpisania umowy, które może najwcześniej nastąpić wiosną przyszłego roku - mówi money.pl Michał Likowski ekspert wojskowy i redaktor naczelny specjalistycznego magazynu "Raport".
Czego zatem chcieliśmy od Amerykanów jeszcze do niedawna? W pierwszej fazie realizacji kontraktu dwie baterie producent Patriotów firma Raytheon dostarczyć miała z obecnie produkowanymi radarami, ale z systemem zarządzania walką IBCS innego amerykańskiego producenta - firmy Northrop Grumman.
Już od trzeciej baterii rakietowej systemy sprowadzane do Polski miały posiadać też najnowocześniejszy dookólny radar (identyfikujący cele w pełnym polu 360 stopni) oparty na technologii azotku galu.
Chcieliśmy też kupić do tego najnowocześniejsze pociski PAC-3 MSE (koszt: 5 mln dol.) - tutaj producentem jest trzecia firma - Lockheed Martin. Dodatkowo chcieliśmy wyposażyć nasze Patrioty w niskokosztowe pociski SkyCeptor (koszt: ok. 1 mln dol.) - współprodukowane przez Raythona i Izraelską firmę Rafael.
W wielkim uproszczeniu można byłoby powiedzieć, że oczekiwaliśmy dostarczenia czegoś, czego tak naprawdę jeszcze nie ma i nie działa jako spójny system. Mało tego. Mieliśmy też spore oczekiwania co do offsetu. Liczyliśmy nawet na 50 proc. udziałów w produkowaniu zestawów dla programu Wisła i wytwarzaniu pocisków SkyCeptory w zakładach PGZ - Mesko.
Wszystko w rękach negocjatorów
Michał Likowski nie chce podjąć się trudnego zadania wykreślania kolejnych pozycji z tej listy życzeń. Tym zajmą się już nasi negocjatorzy. Ekspert zwraca też uwagę na to, że nie bez przyczyny Amerykanie wycenili kontrakt tak wysoko.
Wszystko dlatego, że chcieliśmy zamówić coś czego jeszcze nie ma. To musi kosztować, bo trzeba choćby współfinansować prace badawczo-rozwojowych, których oszacowanie wartości jest bardzo trudne. A ile ostatecznie możemy zapłacić za Patrioty?
Zdaniem ekspertów można przyjąć, że ostatecznie wynegocjowana cena za pierwszy etap (2 baterie), równa będzie tej za zakup kolejnych 6 baterii. Wszystko dlatego, że w pierwszym etapie kupimy też zdolności wykorzystywane w kolejnych bateriach, a także zapłacimy za offset.
W najgorszym więc razie mogło by to być nawet 76 mld zł. Problem jednak w tym, że całość chcemy mieć za 30 mld zł. Przy tej cenie naszym negocjatorom powinno się udać zejść do 15 mld zł w pierwszym etapie. To jednak będzie oznaczało minimalny poziom offsetu i zakup podstawowych wersji tego uzbrojenia.
Pieniądze mniejsze, ale ciągle w elicie?
Tymczasem minister Macierewicz wielokrotnie podkreślał jak potężnym transferem technologii może zakończyć się ten zakup. Jak wiele może na tym skorzystać polska zbrojeniówka. Zaskakujące jest jednak to, że szef MON mimo deklaracji dotyczącej obniżenia naszych oczekiwań co do systemu, ciągle to powtarza.
- System Patriot to będzie skok technologiczny polskiego przemysłu i wprowadzi Polskę do elity światowej, jeżeli chodzi o broń antyrakietową. Nieliczne tylko państwa posiadają tego typu zdolności; będziemy je posiadali na najwyższym poziomie, na tym poziomie, na którym posiadać je będzie armia amerykańska – mówił w poniedziałek Macierewicz w Telewizji Republika.
Jednak jeżeli rzeczywiście na Patrioty ma nam wystarczyć kwota 30 mld zł wszystko wskazuje na to, że będziemy musieli zadowolić się tym co dostanie armia rumuńska, a nie amerykańska. Kasa będzie się zgadzać, ale wtedy skoku technologicznego nie będzie. Bukareszt za 3,5 baterii (my chcemy 8 baterii) zapłacić ma równowartość ok. 14 mld zł.
Rzecz jednak w tym, że w zamawianych zestawach będzie mniej pocisków rakietowych i Rumuni nie wymagają żadnego offsetu. Kupują po prostu zestawy z bieżącej produkcji, nie chcą żadnych nowych super nowoczesnych elementów.
Nasz resort obrony chce jednak jak się wydaje niemożliwego. Broń ma być najnowocześniejsza, ale dostępna w cenie tej z dużo niższej półki, Czas pokaże na ile to możliwe.