Proces zakupu uzbrojenia za grube miliardy to nigdy nie jest łatwa sprawa. Szczególnie kiedy chodzi o największy zakup w historii Polski szacowany nawet na 30 mld zł. Dosadnie dał to do zrozumienia John Baird, wiceprezes ds. zintegrowanych systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej na Polskę w spółce Raytheon.
- Moje siwe włosy są dowodem na to, że to bardzo trudny program. Dlatego to musi trochę potrwać, ale wierzymy, że ciągłe edukowanie klienta co do możliwości realizacji jego zamówienia jest najlepszym rozwiązaniem - mówił Baird.
Prezes zapewniał też, że strona amerykańska jest nie tylko gotowa na przekazanie części technologii do Polski, ale również 50 proc. rzeczywistego wykonania elementów systemów do programu Wisła. Rozmowę w Bostonie - gdzie firma ma swoją centralę - przeprowadziliśmy w maju tego roku.
Wydawało się więc, że zakup zmierza już gładko do szczęśliwego finału. Wszystko wskazuje jednak na to, że na ostatniej prostej pojawił się poważny problem.
Przypominamy i naciskamy
Dowodem na to mogą być coraz bardziej zdecydowane próby naszego rządu wywierania presji na Amerykanów. Pierwszym tego przejawem było memorandum, podpisane przez obie strony podczas wizyty Donalda Trumpa w Polsce. Drugim - list wiceministra Kownackiego wysłany do amerykańskiego rządu.
W obu przypadkach i dokumentach kluczowe są zawarte w nich wymagania offsetowe związane z zakupem Patriotów. Dlaczego jednak politycy piszą do rządu USA, a nie do firmy Raytheon, która jest producentem Patriotów?
- Właścicielem praw do wielu technologii systemu Patriot, również tych dopiero teraz opracowywanych, jest rząd Stanów Zjednoczonych. Koncern Raytheon nie ma na to bezpośredniego wpływu - wyjaśnia Michał Likowski, ekspert ds. uzbrojenia i szef specjalistycznego magazynu "Raport".
W jego ocenie samo wysłanie listu można odczytać, jako próbę wywarcia nacisku na rząd USA, by złagodził on restrykcje dotyczące transferu technologii. Pytanie tylko, czy nie jest on zbyt mocny i nie pokazuje Amerykanom naszej desperacji. Przecież przed chwilą dokładnie to samo zawierało memorandum.
- List może być dowodem na to, że podpisanie niemalże w ostatniej chwili, w czasie wizyty prezydenta Trumpa, memorandum intencji w tej sprawie, miało czysto polityczny charakter. Wiele wskazuje na to, że dokument nie musiał być bezpośrednio powiązany z całym tokiem negocjacji polsko-amerykańskich - ocenia ekspert.
To nie jest szantaż?
Czego chcemy od Amerykanów? Jak już pisaliśmy w money.pl,technologie, które miałyby być dostępne dla naszej zbrojeniówki, związane są z innowacyjnym systemem IBCS, radarem 360 stopni i najnowocześniejszymi pociskami do Patriotów: PAC-3 MSE i SkyCeptor. W sumie oczekujemy 50 proc. udziałów polskich zakładów w produkowaniu zestawów dla programu Wisła.
W ocenie dziennikarza Polityki, który dotarł do korespondencji Kownackiego, minister zagroził rządowi USA zerwaniem negocjacji, jeśli nasz przemysł nie dostanie tego, czego MON oczekuje. Rzecz jednak w tym, by grać tak, by wygrać, a nie przelicytować. Strasząc Amerykanów, przesadziliśmy?
- Listu wiceministra Kownackiego nie należy traktować jako szantażu, ale jasne przedstawienie naszych potrzeb, których niespełnienie, może zaowocować zerwaniem rozmów - podkreśla Likowski.
Jak przekonuje, takie naciski są usprawiedliwione, bo władze USA są - generalizując - niechętne transferowi technologii i offsetowi. Robią to wtedy, kiedy są do tego zmuszone. Dlatego, w jego ocenie, dobrze, że polski rząd równolegle prowadzi rozmowy z konsorcjum MEADS International.
Tym bardziej że producenci amerykańsko-niemiecko-włoskiego systemu dysponują większą liczbą własnych technologii, które nie są ograniczone zakazami eksportowymi rządu USA. - Dlatego MEADS ciągle pozostaje alternatywą dla zakupu systemu Patriot, a także elementem nacisku negocjacyjnego na Raytheona - dodaje szef "Raportu".
Nowość vs. doświadczenie
Należy jednak pamiętać o zasadniczych różnicach między dwoma systemami. Jak już pisaliśmy w money.pl,MEADS jest na zaawansowanym, ale jednak etapie prób. Istnieje tylko w formie prototypu, który spełnia nasze wymagania. Mówiąc jednak zupełnie wprost - nie był jeszcze nigdy na wojnie.
Z kolei Patriot to system wykorzystywany w 19 armiach świata od lat. Jednak jego obecna wersja nie spełnia naszych wymogów i konieczne są zmiany. W wielkim uproszczeniu można byłoby powiedzieć, że oczekujemy dostarczenia czegoś, czego tak naprawdę jeszcze nie ma i nie działa jako spójny system.
Do tego wszystkiego jeszcze żądamy od USA, żeby podzieliły się z nami tą nowoczesną technologią. Nic więc dziwnego, że Amerykanie wobec takich oczekiwań zadeklarowali ostatnio, że na nasz Letter of Request z marca (dokument otwiera ostatni etap negocjacji zakupu, gdzie podaje się ostateczne oczekiwania) odpowiedzą do końca roku.
Resort wierzy jednak, że stanie się to szybciej i zgodnie z deklaracjami ministra Macierewicza do podpisania umowy na dostawę dwóch pierwszych zestawów dojdzie jeszcze w tym roku. Wiary tej nie podziela jednak ekspert magazynu "Raport".
- MON może co najwyżej w 2018 roku podpisać umowę na dwie pierwsze baterie, w obecnej konfiguracji, ale z pociskami PAC-3 MSE i systemem dowodzenia IBCS. Jednak transakcji prawdopodobnie będzie towarzyszyć minimalny transfer technologii oraz mały zakres współpracy przemysłowej - mówi Likowski.
Byle tylko nie przelicytować
Dlatego jego zdaniem już na wstępnym etapie należy zagwarantować większe korzyści dla polskiej zbrojeniówki przy dostawach kolejnych 6 baterii. Jeżeli nie, to może się okazać, że próby wymuszenia na partnerze korzystnych dla nas rozwiązań, już po dostarczeniu pierwszych dwóch baterii, kiedy de facto będziemy skazani na nowe Patrioty, będą nieskuteczne.
Mając tego świadomość, łatwiej zrozumieć kolejne próby wywierania nacisku na USA, które mają wreszcie doprowadzić do szczęśliwego finału. Choć ciągle realna jest obawa o to, że przelicytujemy i polska armia zostanie na kolejne lata bez niezbędnego systemu obrony rakietowej.
- To duży problem dla MON, bo potrzebuje szybkiego sukcesu w postaci podpisania umowy, a jednocześnie nie może sobie pozwolić na zaniedbanie interesów przemysłu. Alternatywą jest zakup systemu MEADS, choć spowodowałoby to kolejne, naturalne opóźnienia - dodaje.
Warto też zaznaczyć, że nie tylko ekipa PiS odpowiada za modernizacje w tym obszarze. Pierwszy raz o możliwym zakupie Patriotów MON informował już w 2009 r. Jednak co najmniej od dekady resort pracuje nad pozyskaniem takiej broni.