Nowy szef rządu pozostaje ministrem finansów i rozwoju. - Nie mamy właściwie rekonstrukcji – poza zmianą premiera – komentuje w rozmowie z money.pl prof. Ryszard Bugaj. Pytani przez nas ekonomiści przekonują, że taki stan rzeczy nie może się utrzymać dłuższy czas i wcale nie jest korzystny dla naszej gospodarki.
Mateusz Morawiecki w swoim pierwszym przemówieniu, jako premier, nie odniósł się do kwestii łączenia stanowisk. - Traktuję tę służbę publiczną nie jako władzę, ale jako element odpowiedzialności i podejmowania decyzji w imieniu obywateli, aby żyło się im jak najlepiej - stwierdził w pierwszych słowach. Dalej mówił głównie o rodzinie, pracy, rozwoju gospodarki oraz programie Mieszkanie+.
To jednak pierwsza taka sytuacja w Polsce, aby premier pełnił jednocześnie funkcję podwójnego ministra. - Nie sądzę, żeby to było możliwe na dłuższy okres, to raczej doraźne dopinanie guzika- komentuje ekonomista prof. Ryszard Bugaj.
Zaskoczony jest również prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club i były wiceminister finansów. - To dla mnie niespodzianka. Decyzje zostały raczej jedynie odłożone na styczeń. To czasowe rozwiązanie – przekonuje.
W podobnym duchu wyraża się również dr Jakub Borowski z Credite Agricole. - Nadchodzi spora rekonstrukcja w rządzie i zapewne wtedy poznamy nowych ministrów.
Zdaniem prof. Bugaja, taka sytuacja nie wpłynie dobrze na naszą gospodarkę. - Będę niekończące się spekulacje i ciągła niepewność. To dla gospodarki stan niedobry. Wspiera zachowania asekuranckie wśród inwestorów, a to nas spowalnia – tłumaczy.
**Łączenie stanowisk to problem**
Jak przekonują ekonomiści kierowanie rządem i efektywna praca w ministerstwie to za dużo jak na jedną osobę. - Nie sądzę, aby pan Morawiecki, jako premier, na dłuższą metę pełnił materiale funkcje. To wymaga bezpośredniej pracy po 20 godzin na dobę – zaznacza prof. Gomułka.
- To byłoby zadanie heroiczne – dodaje dr Borowski. Mamy jednak okres świąteczno-noworoczny i niewiele będzie się działo. - Na dłuższą metę byłby to problem - dodaje
Co prawda łączenie funkcji ministra i premiera miało już miejsce w naszej najnowszej historii. Jak pisaliśmy w money.pl, wszyscy polscy premierzy od 1996 łączyli funkcje premiera z Przewodniczącym (w randze ministra) Komitetu Integracji Europejskiej. Było to oczywiście związane z procesem dostosowywania naszego prawa i gospodarki do wymogów akcesyjnych UE.
Trudno więc tę sytuację bezpośrednio porównywać do ewentualnego łączenia funkcji premiera przez Morawieckiego z dalszym kierowaniem w podległych mu ministerstwach. Jedynie Marek Belka łączył przewodniczenie radzie ministrów z funkcją ministra sportu. Belka pełnił jednak te dwie funkcje zaledwie przez dwa ostatnie miesiące trwania swoich rządów.
**Operacja Jarosław K.**
Brak faktycznej rekonstrukcji zastanawia komentatorów. Dla części z nich to dowód, że premier Morawiecki ma tak samo mało do powiedzenia względem składu ministrów, co jego poprzedniczka Beata Szydło, a całością i tak kieruje prezes PiS.
- Sądzę, że planowana była operacja z Jarosławem K. Różne przyczyny, m.in. zdrowotne i ryzyko niezadowolenia społecznego, spowodowały nerwowe ruchy i naprędce nominowanie Morawieckiego – komentuje prof. Bugaj.
Jego zdaniem "operacja" ta wymknęła się spod kontroli i w efekcie nie mamy rekonstrukcji, a jedynie podmienienie szefa nowego-starego rządu. – Rozwiewają się moje nadzieje związane z Morawieckim – dodaje ekonomista.
Jeśli jednak w styczniu nastąpi oczekiwana przez ekonomistów zmiana na czele kluczowych ministerstw podległych Morawieckiemu, to kto go zastąpi?
- W ministerstwie rozwoju naturalnym kandydatem na przyszłego ministra jest sekretarz stanu Jerzy Kwieciński, bliski współpracownik i zastępca Morawieckiego – sugeruje prof. Stanisław Gomułka. - Co do ministerstwa finansów, jest tam aż 10 wiceministrów. Nie mam swojego typu, ale nie sądzę, aby był problem ze znalezieniem zastępcy – dodaje.