Marek Isański przez 20 lat walczył w sądzie ze skarbówką i wygrał. Swoje doświadczenia wykorzystuje teraz, by pokazać premierowi nadużycia fiskusa. W liście pisał o wymyślaniu przez urzędników podatków, których nie ma i hodowaniu na nich odsetek. Mamy odpowiedź.
Firma TFL, którą założył Marek Isański, jest dla niego bolesnym, ale bardzo pouczającym przykładem na to, jak polska skarbówka może zniszczyć dobrze prosperujący biznes.
Ciąg niezrozumiałych decyzji i upór urzędników, jak pisaliśmy w money.pl, ostatecznie wykończył TFL. Dopiero po dwóch dekadach sądowych sporów przedsiębiorca ostatecznie został oczyszczony z zarzutów. Wywalczył też zwrot 7 mln zł odsetek, a obecnie walczy przed sądem o ponad 800 mln zł odszkodowania.
Założył też Fundację Praw Podatnika i jako człowiek dobrze znający wady naszego systemu podatkowego postanowił szefowi rządu pokazać rażące naruszenia w sprawie tzw. ulgi meldunkowej.
Dotyczy osób, które nabyły bądź otrzymały w spadku mieszkanie w latach 2007-2008, były w nim zameldowane przez ponad rok i sprzedały je przed upływem 5 lat od nabycia. Robiąc to, najczęściej nie wiedziały, że dodatkowym, formalnym warunkiem zwolnienia z podatku dochodowego jest złożenie oświadczenia w urzędzie skarbowym o tym, że były w tym mieszkaniu zameldowane.
Hodowanie odsetek
"Szczególna niegodziwość w działaniu podległej panu premierowi administracji polegała na tym, że nie tylko wymyślono nieistniejący podatek (sprzedaż mieszkania otrzymanego w spadku nie podlega podatkowi dochodowemu), ale również bezprawnie hodowano do tego nieistniejącego podatku odsetki, a gdy z tym hodowaniem odsetek fiskus przesadził i mogło dojść do przedawnienia zobowiązania, to bez podstaw prawnych wszczynał postępowania karno-skarbowe i z niewinnych obywateli czynił przestępców!" - czytamy w liście.
Potwierdzają to dane zebrane przez Fundację dotyczące ofiar ulgi meldunkowej. Są porażające. Wynika z nich, że od lat ponad 80 proc. postępowań podatkowych wszczynanych jest w ostatnim i przedostatnim roku przed ich przedawnieniem. „W ogóle nie dochodzi do wszczynania takich spraw w pierwszym czy drugim roku biegu trybu przedawnienia. Potwierdza to, że fiskus świadomie "hoduje" odsetki za zwłokę” - mówił money.pl Marek Isański.
W liście do premiera przedsiębiorca przekonuje, że aby odbudować zaufanie obywateli do aparatu skarbowego i wykazać, że nie działo się to za wiedzą i zgodą Ministra Finansów, konieczne jest natychmiastowe umorzenie wszystkich bezzasadnie wszczętych postępowań karnoskarbowych.
Jednocześnie FPP oczekuje, że w imieniu administracji podatkowej premier wyrazi wobec niewinnych obywateli ubolewanie i poinformuje ich o tym, jakie konsekwencje służbowe wyciągnął wobec "nadużywających swoich uprawnień urzędników".
Znikająca korespondencja
"Naturalnie wnosimy też, aby w ramach swoich kompetencji doprowadził Pan do zwrotu niesłusznie naliczonego i pobranego podatku od tych osób" – czytamy w liście. Jego pełną treść znaleźć można na stronie Fundacji Praw Podatnika. List został wysłany do KPRM w wersji mailowej i papierowej 21 grudnia 2017 r.
Regularnie pytaliśmy w biurze prasowym kancelarii premiera, czy szef rządu zamierza na list odpowiedzieć. Dopiero w piątek 9 lutego po kolejnym telefonie otrzymaliśmy odpowiedź z informacją, że przesłano ją również Isańskiemu i to 2 lutego.
Przedsiębiorca jednak niczego nie otrzymał, ale pełen nadziei pognał na pocztę, żeby się upewnić. Tam jednak, w piątek po południu, okazało się, że rzeczywiście niczego dla niego nie ma. Również drogą mailową nic nie dotarło, dlatego my przesłaliśmy odpowiedź na list.
KPRiM przypomina w nim, że szef „Krajowej Administracji Skarbowej sprawuje ogólny nadzór w sprawach podatkowych. Natomiast minister właściwy do spraw finansów publicznych dąży do zapewnienia jednolitego stosowania prawa podatkowego przez organy podatkowe...”
Prawa trzeba przestrzegać...
Drugi akapit wyjaśnia, że prawo nie daje „szefowi KAS, jak również ministrowi właściwemu do spraw finansów publicznych uprawnień do wskazywania organom podatkowym trybu postępowania w konkretnych sprawach indywidualnych, czy sposobu ich rozstrzygnięcia”.
Z kolei z części trzeciej dowiadujemy się, że 24 stycznia 2018 r., dyrektorzy izb administracji skarbowej zostali zobowiązani do wzmocnienia nadzoru procesowego w sprawach postępowań karno-skarbowych dotyczących ulgi meldunkowej.
Mają też zwrócić uwagę „finansowym organom postępowania przygotowawczego na konieczność badania podstaw do wszczęcia dochodzenia lub jego kontynuowania, w szczególności w kierunku umyślności zachowania sprawców”.
- Pierwsza część odpowiedzi to przyznanie mi racji, że minister finansów ma określone obowiązki, druga jest nie na temat, bo nie wnosiłem o ingerencję w toczące się postępowania podatkowe - mówi Isański.
A co z trzecią, w której minister pismem z dnia 24 stycznia poinformował podległych mu urzędników iż prawa należy przestrzegać?
- Moim zdaniem zadaniem ministra, nie jest apelowanie do podległego mu aparatu. I o tym jest pierwsza część odpowiedzi. Warto zauważyć, że minister w liście tym zaapelował o przestrzeganie prawa w dość wąskim zakresie, a mianowicie ograniczył się do postępowań karnoskarbowych i to tylko do ofiar ulgi meldunkowej - mówi Isański.
Przedsiębiorca przekonuje, że kibicuje działaniom Morawieckiego, ale więcej widzi w nich obietnic niż realnych mechanizmów wsparcia obywatela w starciu z aparatem skarbowym.
Zarzuty bezzasadne, strach prawdziwy
- Nie tyle ważna jest dla mnie odpowiedź na list, ile reakcja MF czy premiera. W mojej ocenie należałoby po prostu, te bezzasadnie wszczęte postępowania karno-skarbowe jak najszybciej poumarzać, nie kompromitując dalej organów państwa i nie marnując społecznych pieniędzy – mówi Marek Isański.
Tym bardziej że, jak przekonuje, są one całkowicie niezasadne, a stawiają pod pręgierzem zarzutów niewinnych ludzi.
- Niestety z sygnałów, które do mnie docierają wiem, że nawet jeszcze w połowie stycznia aparat skarbowy kierował te sprawy do sadu, choć wie, że to kompletnie nie ma sensu. To najlepszy dowód na to, że nikt w skarbówce i w MF tą sprawą się nie przejął - konkluduje Isański.
Szokuje to tym bardziej, że w sprawie zapadł wyrok NSA. Na jego podstawie pod koniec zeszłego roku izba skarbowa w Zielonej Górze umorzyła spłatę całej zaległości. W innej sprawie, w którą zaangażowała się FPP, wyrok wydał Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście.
Metoda dobrze znana
Orzekł on, że brak jest podstaw do wszczynania postępowań karno-skarbowych wobec ofiar tzw. ulgi meldunkowej. Wyrok ten ważny jest nie tylko dla tych kilku tysięcy ludzi. Wszystko dlatego, że podobną metodę zatrzymania przedawnienia, fiskus stosuje też w innych przypadkach.
Według prawa obowiązek zapłacenia zaległych podatków przedawnia się po 5 latach. Wszczęcie postępowania karno-skarbowego automatycznie zawiesza przedawnienie. Co więcej, przedawnienie jest zawieszone, nawet jeżeli wszczęte postępowanie jest potem umarzane, bo nie stwierdzono żadnego przestępstwa i wykroczenia skarbowego.
Z analizy Konfederacji Lewiatan i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka na podstawie danych z czterech urzędów skarbowych w Polsce z lat 2008-2014 r. wynika, że 94 proc. postępowań kontrolnych, w których wszczęto postępowanie karne, wszczynano w tym roku, w którym przedawniał się obowiązek podatkowy. Co więcej, blisko trzy czwarte z takich spraw skarbówka "otwierała" w ostatnim kwartale.