Przed mundialem o swój kawałek wartego kilka miliardów złotych rynku bukmacherskiego walczą nie tylko firmy legalnie działające w Polsce. Ministerstwo Finansów wciąż nie poradziło sobie ze stworzeniem szczelnego systemu.
Piłkarskie Mistrzostwa Świata to tradycyjnie żniwa dla bukmacherów. Grono ich klientów powiększa się o "graczy okazjonalnych". Wszystkich tych, którzy akurat w trakcie imprezy przypominają sobie, jak bardzo znają się na piłce i gotowi są stawiać pieniądze na typowanie wyników spotkań. Przedstawiciele branży mówią nawet o kilkukrotnym wzroście liczby graczy, którzy nie obstawiają spotkań regularnie.
Ten pociąg do hazardu to nie tylko doskonała informacja dla branży. To także świetna wiadomość dla Ministerstwa Finansów, które potrzebuje kolejnych rekordowych wpływów podatkowych. Resort jednak nie zarobi tyle, ile mógłby.
Choć od rewolucjina rynku internetowej bukmacherki minął ponad ponad rok, a wpływy podatkowe faktycznie rosną, to w systemie nadal są dziury. Szara strefa wciąż odpowiada za ponad połowę rynku. Funkcjonujący od 1 lipca 2017 r. "Rejestr domen służących do oferowania gier hazardowych niezgodnie z ustawą" zawiera obecnie 1882 adresów witryn internetowych. Dzięki niemu udało się przekonać mniejsze podmioty do opuszczenia Polski, ale sposób blokowania nie jest straszny największym międzynarodowym graczom, którzy wciąż ścigają się z urzędnikami i oferują swoje usługi Polakom.
Dziurawy jak Rejestr
Pierwszym z problemów Rejestru jest jego aktualizowanie - dokonywane jest raz na kilka tygodni (po raz ostatni 22 maja - red.), ale legalnie działający przedsiębiorcy skarżą się, że po zgłoszeniu adresu nielegalnego bukmachera, na pojawienie się go w bazie trzeba czekać od kilku do kilkunastu dni. Ministerstwo wyjaśnia, że wpisy w Rejestrze mogą pojawić się dopiero po zweryfikowaniu zgłoszenia oraz poparcia go "prawidłowo i wyczerpująco zgromadzonym materiałem oraz dowodami, uprzednio zabezpieczonymi". Procedura zapewnia równocześnie prawo do wniesienia sprzeciwu i z tego powodu nie może działać natychmiast.
Drugi, o wiele poważniejszy problem, to wybrany przez resort sposób blokowania. Odpowiedzialność przerzucono bowiem na dostawców internetu, którzy w ciągu 48 godz. od aktualizacji listy mają obowiązek zablokować adres witryny (DNS - red.). Nieskuteczność tego rozwiązania doskonale widać na przykładzie bet-at-home, którego mutacje adresu zajmują trzy strony Rejestru. Zmiana choć jednej litery lub dodanie cyfry wystarczy, by "oszukać" resortowe narzędzie. Użytkownicy, którzy nie chcą śledzić zmian, mogą poradzić sobie z problemem, instalując VPN. O tym, że to rozwiązanie poradzi sobie z niemal każdą próbą blokady sieci pisaliśmy wielokrotnie.
- Blokowanie adresu na poziomie DNS nie może być skuteczne. Zresztą wiele nielegalnych podmiotów instruuje wprost, jak je ominąć. Stąd apelujemy o blokowanie witryn "u źródła". Trudno wyobrazić sobie bardziej efektywny dostępny sposób – mówi w rozmowie z money.pl Łukasz Borkowski ze Stowarzyszenia Graj Legalnie i dodaje, że o wiele skuteczniejsze jest wprowadzone w ustawie rozwiązanie dotyczące blokowania płatności. Skuteczniejsze nie oznacza, że w pełni skuteczne. Fora internetowe pełne są sposobów na obejście tej blokady. Do tego nikt w Ministerstwie nie pokusił się wciąż o zablokowanie "niestandardowych form płatności", np. bitcoinów.
Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na nasze pytania poinformowało, że dotychczas "nie były zgłaszane problemy" z koniecznością blokowania transakcji. Odpowiedzialna za monitorowanie zjawiska jest Krajowa Administracja Skarbowa.
Ofensywa nielegalnych
Z nieoficjalnych informacji money.pl wynika, że przynajmniej dwóch nielegalnie działających w Polsce bukmacherów na kilka tygodni przed rozpoczęciem mundialu zaczęło intensywnie walczyć o klientów. Ich przedstawiciele dzwonią do zarejestrowanych graczy o zachęcają do obstawiania wyników mundialu. Jak mówią nam osoby, które znają sprawę, konsultanci chętnie dzielą się informacjami o tym, jak obejść blokady - zarówno dostępu do witryny, jak i dokonywania płatności. Także skrzynki mailowe graczy pełne są wiadomości o promocjach i przypomnień o mundialu. A, że jest o co walczyć i ryzykować spór z państwem, świadczą liczby.
W 2017 r. obroty firm pozwalających na typowanie wyników rozgrywek sportowych wyniosły 3,3 mld zł. Rok wcześniej kwota była o prawie połowę mniejsza. 94-procentowy wzrost branży to także wyraźne poszerzenie strumienia pieniędzy płynących do budżetu. W ciągu roku podatek zainkasowany przez państwo od bukmacherów wzrósł z 196 mln do 407 mln zł. Kwota byłaby jeszcze większa, gdyby wdrożono skuteczne narzędzia walki z nielegalną bukmacherką. Odpowiada ona bowiem wciąż za około 60 proc. rynku.
Branża prosi o zmiany, resort jest z siebie zadowolony
- Cały czas apelujemy do ministerstwa o lepsze rozwiązania. Pokazujemy dokładnie, jak wygląda sytuacja, gdzie obserwujemy problemy i czekamy na reakcję. Prosimy także, by ministerstwo rozważyło zmianę w opodatkowaniu - czy to w sposobie jego naliczania czy wysokości stawki, by zbliżyć się do stanu obowiązującego w większości krajów Unii Europejskiej. Bez tego bowiem nie uzdrowimy całkowicie rynku i nielegalni bukmacherzy nadal będą obecni w Polsce – podkreśla przedstawiciel Graj Legalnie.
W ocenie resortu 40 proc. udziału legalnych bukmacherów w rynku to "przeciętny poziom wartości tego rynku w Unii Europejskiej". "Tym samym, obecne środki zastosowane w ustawie o grach hazardowych odnoszące się do walki z szarą strefą w obszarze gier hazardowych służą osiąganiu zamierzonych celów" - stwierdzono.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl