Wykrawacz to rzeźnik, który opanował sztukę stania przez osiem godzin przy taśmie i chirurgicznego wręcz wyłuskiwania odpowiednich partii mięsa. Mistrzowie profesji nie uznają pustych przebiegów ostrza i tak machają nożem, że każde cięcie ostrzem po półtuszy powoduje wyodrębnienie odpowiedniego kawałka schabu czy karczku. Jeszcze bardzie poszukiwani są wykrawacze drobiowi, bo trudniej wyciąć z kurczaka element, który trafi do sklepu w postaci piersi niż oddzielić taki sam kawałek od świniaka.
Najlepsi wykrawacze pracują już od dawna nad Renem i w Holandii, a że zatrudnieni mogli tam do niedawna uzyskać tylko mieszkańcy Śląska posiadający obywatelstwo niemieckie, zawód ten stał się najbardziej deficytowy na obszarze od Opola po Katowice. Zachodni przedsiębiorcy szybko wymusili na agendach swoich państw ustępstwa od tzw. okresów przejściowych i obecnie w najlepsze trwa na Śląsku eksport wykrawaczy, bez względu na to, jaki paszport noszą w kieszeni. Podobnie rzecz ma się ze spawaczami. Jeśli ktoś osiągnął mistrzostwo w dziedzinie łączenia metali pod odpowiednim kątem, ten zarabia w Niemczech, zaś właściciele biur pośrednictwa pracy ścigają się w wymyślnych ogłoszeniach prasowych, byle tylko znaleźć fachowców, których jeszcze nikt nie podkupił.
Tak oto Europa dzieli się na strefy płacowe. Na zachód od Odry ciągle zarabia się realnie więcej niż w Polsce, więc pośrednicy już tworzą bazy pielęgniarek i lekarzy, którzy – jeśli tylko znikną bariery prawne – wyemigrują za pracą na Zachód. Co bardziej przewidujący zaczynają jednocześnie szukać na Ukrainie wykrawaczy mięsa, spawaczy oraz specjalistów z obszaru służby zdrowia, słusznie diagnozując, że niebawem Polska stanie się dla nich prawdziwym Eldorado. Pozbywszy się swoich kadr będzie bowiem musiała błyskawicznie znaleźć zastępstwa, a dla obywateli byłego ZSRR praca nad Wisłą jest nawet atrakcyjniejsza niż dla Polaków zatrudnienie na Zachodzie.
Mury polityczne runęły w Europie szybko i bez większych ofiar. Ekonomiczne – jeszcze długo będą tworzyły granice, nawet jeśli formalnie granic tych nie będzie.
Autor pracował w „Prawie i Życiu” oraz „Przeglądzie Tygodniowym”, otrzymał kilkadziesiąt nagród w konkursach reporterskich, wydał książkę „Wilgoć” – zbiór reportaży o powodzi w 1997 r. Obecnie jest redaktorem naczelnym „Panoramy Opolskiej” i wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu.