- Dla całej branży to niewielki problem, bo Rosja to mniej niż 5 proc. naszych przewozów międzynarodowych. Ucierpi jednak 3 tys. firm nastawionych na ten rynek, ale najwięcej do stracenia mają sami Rosjanie - ocenia Maciej Wroński, prezes organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska. Właśnie przestały obowiązywać zezwolenia uprawniające do przewozów towarowych między Polską a Rosją. Trudne rozmowy ostatniej szansy trwają, a my sprawdzamy, ile realnie mogą stracić polscy przewoźnicy.
Jak szacuje Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, polskie firmy wykonują około 200 tys. przewozów do Rosji. Ostrożne dane organizacji mówią, że jeden fracht stanowi obroty rzędu około 2 tys. euro. W sumie więc w grze może być nawet 400 mln euro, czyli blisko 1,8 mld zł rocznie.
- Obecnie w Polsce zarejestrowanych jest ponad 33 tys. firm przewozowych, z czego tylko 3 tys. jeździ do Rosji, a około 700 żyje tylko z tego. Dla tych konkretnych przewoźników brak porozumienia może oznaczać spore kłopoty, bo niełatwo im będzie się przestawić na rynek zachodni - wyjaśnia Maciej Wroński.
Jak wynika z najnowszego raportu Deloitte „Dokąd zmierza jednolity rynek europejski? Wpływ ustawy MiLoG na branżę transportu drogowego w Polsce”, w przewozach międzynarodowych, dominują te do krajów Unii Europejskiej. Stanowią aż 92,4 proc. całości, a wśród poszczególnych państw największą rolę odgrywa transport do Niemiec, który jest na poziomie ponad 40 proc.
Ten sam raport wykazuje też, że przewozy do Rosji stanowią zaledwie 4,7 proc. całego transportu międzynarodowego polskich przewoźników. - Z ekonomicznego punktu widzenia na tym konflikcie nieporównywalnie więcej stracić mogą Rosjanie. Konflikt z Polską oznaczać może, że zostaną całkowicie odcięci. Innej drogi kołowej już nie ma - wyjaśnia Wroński.
Ekspert wyjaśnia, że ewentualny transport do Europy Zachodniej przez Bałkany możliwy jest tylko przez Turcję albo Ukrainę, a z tymi państwami Moskwa też jest w konflikcie i te drogi już są dla rosyjskich przewoźników zamknięte. - Droga przez Polskę to być albo nie być dla rosyjskiego obrotu towarowego z Unią - zauważa Wroński, który też bierze udział w tych trudnych rozmowach.
W jego ocenie Rosja ostro negocjuje, licząc, że się ugniemy, ale tym razem chyba przelicytowała i zagalopowała się. Zamknięte szlabany dla polskich ciężarówek będą skutkowały takim samym zakazem dla rosyjskich transportowców. Mówił o tym w programie #dziejesienazywo wiceminister infrastruktury Jerzy Szmit, który przyznał, że wielce prawdopodobne jest obustronne zamknięcie ruchu dla transportu ciężarowego.
Rzeczywiście podobne przepychanki w sprawie przejazdów polskich ciężarówek przez Rosję mają miejsce co roku. Polska strona od dawna zarzuca rosyjskiej, że ta robi wszystko, by wyeliminować konkurencję. Z roku na rok Rosjanie zmniejszają liczbę zezwoleń na przejazdy, wprowadzając dodatkowe kontrole ciężarówek i różne wzory dokumentów.
Chcą też zabronić przewozu towarów z krajów trzecich, tłumacząc, że muszą nadzorować przestrzeganie embarga na produkty między innymi z krajów Unii Europejskiej. Przedstawiciele Polski nie godzą się na tego typu utrudnienia i systematyczne zmniejszanie rocznej kwoty zezwoleń.
Biorąc pod uwagę jak bardzo te coroczne zamieszanie jest uciążliwe dla przedsiębiorców, to warto zadać sobie pytanie o przyszłą obecność polskich transportowców na rosyjskim rynku. Takich wątpliwości nie ma jednak Maciej Wroński.
- Skoro trzy tysiące firm wykonuje przewozy mimo takiego ryzyka, to świadczy o tym, że można na tym zarabiać. Dla tych przedsiębiorców ta niepewność jest akceptowalna i dobrze, bo warto walczyć o każdy kawałek transportowego rynku - mówi prezes organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska, który dodaje jednak, że byłoby jednak rzeczą pożądaną, aby zmniejszać to ryzyko.
Ostatecznie nadzieja w tym, że to rzeczywiście Rosjanie mają więcej do stracenia. - Droga przez Polskę jest dla Moskwy najbardziej oczywistym rozwiązaniem dla ich importu - przekonywał minister Szmit.