Frankowicze coraz częściej wygrywają w sądach z bankami. Czy banki boją się, że wybuchnie fala pozwów ze strony posiadaczy kredytów walutowych? - Wykształcenie orzecznictwa, choć będzie to trudny proces i bolesny dla banków oraz klientów, moim zdaniem, jest prawdopodobnie nieuniknione – twierdzi Cezary Stypułkowski.
22 sierpnia tego roku Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował, że Bank Millennium ma oddać klientowi 100 tys. zł z tytułu nadpłat w ratach kredytu frankowego. Zdaniem sądu, niektóre zapisy kredytu indeksowanego miały charakter nieuczciwy (abuzywny). To dla frankowiczów bardzo ważny wyrok, i choć nie jest prawomocny, prawnik kredytobiorcy zapowiada, że będzie się starał dalej o unieważnienie całego kredytu. Te same argumenty co w przypadku Banku Millenium, prawnik wysuwa również w sporach z bankami Raiffeisen Polbank, Bankiem BPH i Getin Noble Bankiem.
Kolejne przykłady? W kwietniu Sąd Rejonowy w Warszawie decyduje o usunięciu klauzul indeksacyjnej z umowy kredytu walutowego, tym samym zamieniając go na kredyt złotowy, ale o dotychczasowej stawce LIBOR. Podobny wyrok w lipcu wydaje sąd we Wrocławiu. Zaś 8 września Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie dot. mBanku, który dla frankowiczów może być przełomowy, bo choć dotyczył przede wszystkim Bankowego Tytułu Egzekucyjnego, to dotyczy też kwestii indeksowania kredytu.
W ostatnim czasie sądy wydają coraz więcej wyroków korzystnych dla frankowiczów, a nie jak dotąd dla banków. Co prawda, w większości są to wyroki dopiero w pierwszej instancji, ale dla kredytobiorców to już pewne dobre sygnały. Wpływ mogą mieć na to m.in. rekomendacje wydawane przez UOKiK i raport Rzecznika Finansowego.
- Myślę, że dochodzimy już do takiego momentu, że w ciągu 2-3 lat będziemy już mieli jednolitą linię orzeczniczą i będziemy wiedzieli, w jaki sposób sądy do tego podchodzą – komentuje Sławomir Horbaczewski, ekonomista i członek zespołu ekspertów ds. kredytów walutowych w Kancelarii Prezydenta. - W tej chwili stanowisko zajmowane przez UOKiK czy Rzecznika Finansowego, to jest na razie bardzo wstępne podejście i nie możemy na razie mówić, że wszystkie elementy zostały wzięte pod uwagę i przedyskutowane. Podobnie, jeśli chodzi o sądy, obecne orzeczenia to jest pierwszy moment, sądy dopiero zaczynają rozpatrywać te sprawy. Za jakiś czas się okaże, jakie jest podejście, ale dzisiaj już widać, że najprawdopodobniej dominuje takie stanowisko sądów, że te kredyty prawdopodobnie miały jakiś feler, coś było nie tak – mówi money.pl Sławomir Horbaczewski.
Czy banki boją się rozstrzygnięć sądowych sporów z frankowiczami? - To nie są czasy, żeby krytykować sędziów – powiedział Cezary Stypułkowski, prezes mBanku podczas debaty zorganizowanej przez Towarzystwo Ekonomistów Polskich i Związek Banków Polskich.
- Jest pewien problem ze zrozumieniem natury instrumentów finansowych wśród sędziów, oni są dość zagubieni w tych sprawach - powiedział. Dodał jednak: nie ma innej drogi w wielu wypadkach i my - jako przedstawiciele sektora - nie mamy wielu opcji, musimy przetestować również drogę sądową.
Prezes mBanku podał przykład trudnej do rozstrzygnięcia w łatwy sposób sprawy. - Stopy procentowe banku szwajcarskiego dziś są na poziomie - 0,75 proc. Są klienci, którzy mają pożyczone pieniądze z marżą 0,35 proc. W związku z tym my powinniśmy do każdego z tych kredytów dopłacić 40 pkt bazowych. Moim zdaniem nie jest istotą kredytu dopłacanie do pożyczonych przez klienta pieniędzy – stwierdził Stypułkowski.
- Sprawa ma charakter fundamentalny i nie ma tu dobrej odpowiedzi na bazie kodeksu cywilnego czy prawa bankowego. Nie mamy innej drogi, niż przejść przez tę sądową. W imię zdrowia całego sektora bankowego długoterminowo musimy zbudować trwałą infrastrukturę, również orzeczniczą – mówił Stypułkowski.
- Czy się boimy wyroków sądów? Sprawa, która się toczy od 2010 roku i dotyczy sposobu kreowania stopy proc. dla niektórych kredytów w mBanku, gdzie mBank zastrzegał sobie w umowach jednostronny sposób ustalania wysokości stopy proc., kolokwialnie nazywana „nabitymi w mBank”, też jest rzeczą bardzo skomplikowaną. W 2006 roku pod wpływem UOKiK została wydana regulacja, która przerzuciła klientów na stopę LIBOR. Jak patrzę na to retrospektywnie, to ta stopa, którą w tamtym czasie mBank próbował jakoś dookreślić, była moim zdaniem bardziej prawidłowa niż LIBOR, który podlegał gigantycznym manipulacjom, jak wiemy – mówił prezes mBanku.
- W dwóch instancjach w sądzie łódzkim przegraliśmy sprawę i muszę powiedzieć, że rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego było bardzo rozsądne – przyznał Cezary Stypułkowski.
Przypomnijmy, że SN uznał kasacje banku i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. SN uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi, który nakazywał bankowi wypłatę 1247 frankowiczom odszkodowań za zawyżone oprocentowanie rat kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich.
- Właściwie, od strony procesowej, to jest przegrana banku, bo wszystkie zarzuty procesowe, które podniósł bank, uznajemy za nietrafne, poza jednym - mówił w maju 2015 r. sędzia sprawozdawca SN Mirosław Bączyk. Dodał jednak, że wyrok SN wynika wyłącznie z tego, że orzeczenie Sądu Apelacyjnego było wadliwe.
- Nadużycia mają swoje konsekwencje, które mogą iść bardzo daleko, łącznie z nieważnością umowy, co może mieć gigantyczne konsekwencje. Sądy okręgowe i Sąd Apelacyjny uciekł od istoty problemu. Natomiast SN przywrócił wiarę w to, że to trzeba ważyć, bo to nigdy nie jest jednostronne. Dlatego wykształcenie orzecznictwa, choć będzie to trudny proces i bolesny dla banków i klientów, moim zdaniem jest prawdopodobnie nieuniknione – mówił Cezary Stypułkowski.
- Czynnikiem, który dziś bardzo trudno zważyć, jest rozchwianie środowiska sądowego i pewnego rodzaju presja, która jest wobec tego środowiska wyrażana. Jednak te rozstrzygnięcia są potrzebne i będziemy przez nie przechodzili – dodał.