Wystarczył tydzień prezydentury Donalda Trumpa, by wartość dziesięciu najbogatszych Amerykanów wzrosła o kolejne 15,8 mld dolarów. Najwięcej zyskał Warren Buffet, chociaż podczas kampanii wspierał Hillary Clinton.
Jeszcze nie doszło do zapowiadanej przez Donalda Trumpa podczas kampanii rewolucji podatkowej, ale Amerykanie już zaczęli się bogacić. Choć nie wszyscy. Na razie dotyczy to miliarderów ze szczytu zestawienia najbogatszych mieszkańców Stanów.
Jakwyliczył "Forbes", amerykańscy miliarderzy bardzo zyskali na wzrostach kursów na giełdach, obserwowanych od czasu objęcia urzędu przez Trumpa. W ciągu zaledwie tygodnia jego prezydentury, wartość dziesięciu najbogatszych Amerykanów wzrosła łącznie o 15,8 mld dolarów. Wzbogacili się wszyscy. Najwięcej - bo aż 2,5 mld dolarów - zyskał Warren Buffet, legendarny inwestor, zwany "wyrocznią z Omaha". W efekcie wycena jego majątku wzrosła do 74 mld dolarów, co daje mu drugie miejsce na liście najbogatszych ludzi świata, zaraz za plecami Billa Gatesa.
Nie ma przy tym najmniejszego znaczenia, że "wyrocznia z Omaha" podczas kampanii prezydenckiej wspierał kandydatkę Demokratów, Hillary Clinton. A właściwie wspierał ją od siedemnastu lat, od czasu gdy w 2000 r. kandydowała do Senatu.
Warren Buffet wspierał Clinton nie tylko finansowo. W sierpniu ub.r. publicznie wezwał Trumpa, żeby opublikował swoje oświadczenie podatkowe. Obecny prezydent był pierwszym kandydatem od 1976 r., który nie chciał upublicznić swojego zeznania. Buffet za pośrednictwem mediów zaproponował mu spotkanie, na którym mogliby się wymienić swoimi zeznaniami podatkowymi. Później okazało się, że Trump nie płacił podatków przez 18 lat. Nie uważa jednak, że to coś złego.
Niewiele mniej od Buffeta zarobił Mark Zuckerberg. Twórca Facebooka dzięki wzrostowi kursu akcji wzbogacił się o 2,1 mld dolarów. Najmniej z pierwszej dziesiątki najbogatszych zarobił Larry Ellison. Współtwórca i prezes Oracle dodał do swojego majątku "skromne" 985 mln dolarów. Pozostałych dziewięciu przekroczyło pułap miliarda dolarów.