Nie było go ani na liście najbogatszych "Wprost", ani "Forbesa", ale gdy umierał był najprawdopodobniej najbogatszym z Polaków. Poznajcie losy Alexandra Jahra, którego majątek w 2006 roku szacowany był na ponad 2,5 mld euro. Oto historia miliardera, o którym nikt w Polsce nie słyszał.
Nie łączyły go z leżącym na Pomorzu Połczynem-Zdrojem ani interesy, ani rodzinna historia. To jednak właśnie tutaj Alexander Jahr postanowił kupić posiadłość i zacząć uprawiać ziemię. Z pochodzenia był Niemcem. Jego ojciec i dziadek byli medialnym potentatami, którzy założyli wydawnictwo Gruener+Jahr. On sam był dziennikarzem, filmowcem, podróżnikiem, a w spadku dostał firmę wartą miliardy. Pasja do zwierząt i podróżowania skłoniła go do założenia wydawnictwa wyspecjalizowanego właśnie w tej tematyce - Jahr Top Special Verlag.
Po osiedleniu się w Polsce w latach 90. zaczął skupować ziemie wokół Połczyna-Zdroju. Założył tam gospodarstwo rolne Agro-Brusno. Na ponad 3,5 tys. hektarów uprawiał warzywa, owoce, sadził choinki, prowadził hodowlę dzików, danieli i jeleni. W sezonie potrafił zatrudniać kilkuset pracowników. Okoliczni mieszkańcy wspominają Jahra jako sympatycznego pana, który lubił pożartować, a nawet założyć się o skrzynkę wódki.
Dlaczego się zakładał? Bo na przykład chciał sprawdzić, który ciągnik jest silniejszy albo jak powinno wykopywać się staw. Po pracach często zapraszał robotników na biesiady. Pan Roman, który pracował u niego na koparce, przypomina sobie, że gdy ktoś nie przyszedł na takie spotkanie w domu Jahra, to ten czuł się urażony. - Był bardzo gościnny - mówi.
Z kolei burmistrz Połczyna-Zdroju Barbara Nowak wspomina pomyłkę w kalendarzu Jahra. Gdy okazało się, że doszło do nieporozumienia i będzie musiała na niego godzinę poczekać, zawstydzony Jahr nakazał przywieźć ją prywatnym helikopterem.
Spięcia z lokalną społecznością najbogatszy z Polaków miał dwa. Pierwsze wynikło po tym, gdy częściowo ogrodził gigantyczne działki, tak by nie wchodziła na nie zwierzyna. Część mieszkańców narzekała, że nie ma, jak przejechać z jednej wsi do drugiej. Kłódki z bram więc zdjęto. Poproszono jedynie o zamykanie ogrodzenia za sobą.
Drugie dotyczyło obwodu łowieckiego. Miliarder na swoim terenie chciał założyć swój własny. W Niemczech jest to bowiem normą, ale w Polsce byłby to pierwszy tego typu przypadek. Wszystkie obwody są dzierżawione przez koła łowieckie, a nie prywatne osoby. Problem w tym, że zakładając obwód, Jahr zabrałby znaczną część terenów lokalnego koła z Połczyna-Zdroju. Ostatecznie obwodu łowieckiego nie założył. Zmarł nagle w swojej posiadłości w Bruśnie w 2006 roku.