Wysunięcie w kierunku drugiego człowieka dolnej kończyny nie jest z pewnością przejawem dobrych manier i na pewno nie wynika z nauk oraz życiowej postawy Jana Pawła II.
Podczas kolejnych wyborów przeciwnicy miłościwie nam panującego prezydenta wytropili w prywatnym archiwum film, na którym oko kamery utrwaliło jak pierwszy cień Aleksandra Kwaśniewskiego, czyli minister Marek Siwiec, przedrzeźnia na lotnisku w Kaliszu Ojca Świętego, symulując pocałunek złożony na polskiej ziemi. Otoczenie prezydenta, który ciągle podkreśla swoje uznanie dla wielkości Jana Pawła II, tłumaczyło naiwnie jakoby był to głupi żart. Zapominając, że jeśli tej rangi politycy szydzą z papieża i z głowy państwa, to sami się dyskwalifikują. Gdyby tamten incydent odnosił się do jakiegokolwiek innego przywódcy, byłaby awantura na pół Europy. Jan Paweł II nawet nie mrugnął na ten temat powieką.
Nie zareagował najmniejszym słowem ani gestem, kiedy podczas kolejnej pielgrzymki do kraju prawdziwi Polacy i jedynie słuszni katolicy protestowali z powodu zaproszenia do papamobile Aleksandra Kwaśniewskiego z małżonką. Jan Paweł II był bowiem zawsze ponad przyziemnością, koniunkturalizmem i grą obliczoną na doraźny poklask.
Gdy wskazówki minęły pamiętną godz. 21.37, a tysiące dzwonów wyrażało żal po odejściu największego ziemskiego autorytetu, pan prezydent z Matką Boską w klapie oświadczył, że na uroczystości pogrzebowe do Watykanu nie poleci w jednym samolocie z panem prezydentem, który źle mu się kojarzy. Po kilku dniach Lech Wałęsa zmienił zdanie i żegnał Jana Pawła II we wspólnej delegacji z Aleksandrem Kwaśniewskim.
Być może wielki Lech zrozumiał, że nie warto dalej droczyć się z ziemskim losem, bo Pan Bóg, jeśli zechce, to i tak kiedyś umieści go w jednej komnacie, w dodatku na życie wieczne, z dawnym towarzyszem Aleksandrem. A może – i to byłby najpiękniejszy testament Ojca Świętego – zmiana świadomości Lecha Wałęsy jest początkiem metamorfozy w szeregach polskich polityków. Można przecież różnić się pięknie – pisał poeta, a Karol Wojtyła dowiódł tych słów całym swoim, nie tylko papieskim, życiem.