Ponad 300 koni biega po łąkach i pastwiskach w okolicach Połczyna Zdroju. To najprawdopodobniej największe tego typu stado nie tylko w Polsce, ale i w Europie.
Konie należą do Reagana. To przezwisko jakim okoliczni mieszkańcy określają Marka Serafina. Mający około 50-lat biznesmen, od 30 lat skupuje ziemię. W sumie ma jej już 1200 hektarów. Kolejne kilkaset dzierżawi. Co na tych terenach trzyma? Ponad 300 dziko żyjących koni.
Serafin w latach 80. pracował w USA. Zarabiał tam głównie budując dachy. Jako dekarz dorobił się niezłych pieniędzy, które inwestował w Polsce. Jak mówi potrafił wtedy zarobić kilkaset dolarów w dzień. W PRL to był majątek.
Dziś za pieniędzmi już nie goni. Ma wprawdzie ziemię wartą miliony złotych, ale sam żyje skromnie. Do sklepów go nie ciągnie, żywi się głównie tym co sam uprawia w swoim ekologicznym gospodarstwie. I w kółko kosi trawę. Za ponad 1000 hektarów może dostać dotację tylko pod warunkiem, że łąki i pastwiska będą wykoszone.
Chcąc pochwalić się swoim stadem i nieco dorobić, rozkręca gospodarstwo agroturystyczne Ul.
- Talentu do marketingu nie mam. Dlatego na razie nie idzie mi to tak, jakbym sobie tego życzył. Przyjeżdża do mnie czasem człowiek pasjonat koni z Warszawy. On potrafi sprowadzić do mnie gości za 2-2,5 tys. zł za turnus. Mi trudno znaleźć nawet takich, którzy przyjadą za tysiąc złotych - śmieje się.
Chętniej sam wsiada na konia. Jego łąki ciągną się przez dziesiątki kilometrów. Jak twierdzi, okolice w których żyje można porównać tylko do Bieszczadów, bo tak mało żyje tu ludzi.