Wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych osiągnął w lutym wartość 3,6 proc. (rok do roku) oraz -0,1 proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca. To kolejny zwiastun, że nie zagrażają nam procesy inflacyjne w krótkim i średnim horyzoncie czasowym.
Inflacja już tylko w marcu może trochę wzrosnąć. Lekki wzrost cen często poprzedza wielkanocne święta. W tym roku przedświąteczny efekt skumuluje się w marcu (rok wcześniej przypadł na kwiecień). Następnie w kolejnych miesiącach inflacja zacznie gwałtownie spadać, aby z dużym prawdopodobieństwem jeszcze na koniec II półrocza tego roku osiągnąć wartości nawet poniżej dolnej granicy celu inflacyjnego NBP (czyli poniżej 1,5 proc.).
To bardzo ważny sygnał dla władz monetarnych, aby nie przespać momentu, kiedy należałoby rozpocząć istotne obniżki stóp procentowych. Zbyt długie zwlekanie może zakończyć się „huśtawką kursowo-inflacyjną”. Wówczas polityka pieniężna mogłaby okazać się nie tylko nadmiernie restrykcyjna, ale również poskutkować pewną destabilizacją na rykach finansowych. Także wysokie prawdopodobieństwo czerwcowych wyborów jest argumentem za przyspieszonymi obniżkami stóp procentowych.
Za spadek inflacji w lutym odpowiadają w szczególności malejące ceny żywności. Niemniej, przyglądając się czynnikom oddziałującym w długim okresie, należy zwrócić uwagę na tzw. „efekt kosztowy”. Jest to opóźnione i rozłożone w czasie przekładanie się cen producentów (PPI) na ceny konsumentów (CPI). Możemy zauważyć, iż od pewnego czasu PPI bardzo gwałtownie się obniża (także wskutek silnej aprecjacji złotego). Wolniejszy wzrost cen produkcji sprzedanej przemysłu z kilku miesięcznym opóźnieniem oddziałuje na relacje cenowe w handlu detalicznym. Kulminacja tego efektu nastąpi w II półroczu 2005 r. Istnieje możliwość bardzo głębokiego spadku inflacji zarówno dla PPI (wręcz deflacja), jak i CPI w II i III kw. 2005 r.
Autor jest głównym ekonomistą Banku Gospodarki Żywnościowej