Kwiatkowski wytoczył sprawę w związku z wywiadem "Dość PRL-u na Woronicza" jakiego Nałęcz (wówczas UP, obecnie SdPL), wówczas przewodniczący komisji śledczej badającej aferę Rywina, udzielił "Życiu Warszawy" we wrześniu 2003 r. Powiedział w nim m.in., że Kwiatkowski brał udział "w pracach legislacyjnych, (...) którymi w ogóle nie powinien się zajmować", że działał za kulisami afery Rywina "w sferze szarości i nieformalności", "ingerował w kwestie politycznej własności mediów" i "przeprowadził pozorne reorganizacje w TVP służące tuszowaniu afery Rywina" (m.in. dotyczyć to miało Pieńkowskiej - PAP).
W środę Nałęcz powiedział, że Pieńkowska była "dziennikarką najbardziej dociekliwą w tropieniu związków Kwiatkowskiego z aferą Rywina". Dodał, że po jednej z rozmów, które prowadziła z nim w radiowej Trójce, zapytał dziennikarkę: "Nie boi, się pani, że spotka ją retorsja ze strony Kwiatkowskiego, on nie puszcza takich rzeczy płazem?". Po odsunięciu od prowadzeniu "Wiadomości" Pieńkowska miała powiedzieć mu "stało się".