Dzięki naukowcom z Łodzi powstanie pierwsza na świecie biorafineria wytwarzająca białko z rzepaku. Może ono zastąpić to pochodzące z mięsa czy soi i zrewolucjonizować rynek żywności, bo naukowcy, jak Świętego Graala, poszukują sposobu na zastąpienie mięsa. Po co? Bo wkrótce go zabraknie dla wszystkich, będzie horrendalnie drogie, a na dodatek niszczy środowisko, a w postaci wędlin również ludzi – WHO uznała wędliny za rakotwórcze podobnie jak papierosy, azbest czy spaliny.
W 2013 roku Mark Post - holenderski biotechnolog wyhodował w laboratorium mięso. Po co? Nie jest tajemnicą, że hodowla zwierząt na ubój zużywa zbyt dużo energii, a na dodatek znacznie podnosi emisję gazów cieplarnianych.
Już nawet Organizacja ds. Wyżywienia i Rolnictwa przy ONZ uznała, że wykorzystywanie zbóż jadalnych dla ludzi na paszę dla zwierząt, które następnie dają nam mleko i są zabijane na mięso, jest niezwykle nieefektywnym sposobem produkcji żywności. Niespełna 30 proc. powierzchni ziemi pokrywają pastwiska, ale tylko 4 proc. używa się do upraw, które bezpośrednio karmią ludzi.
Światowa Organizacja Zdrowia z kolei umieściła wędliny na liście czynników rakotwórczych obok papierosów, azbestu i spalin.
Zdrowe czy nie, zdaniem Marka Posta mięso wkrótce stanie się tak drogie, że będzie luksusem. Do 2050 roku popyt na mięso na świecie może się bowiem podwoić. Musimy więc już teraz szukać jego zamienników. Naukowiec twierdził nawet, że mięso z probówki zastąpi w sklepach to tradycyjne już za dziesięć lat.
Nie on jeden szuka oryginalnego sposobu na produkcję żywności. Naukowcy próbują pozyskiwać białko z owadów, a prof. Mitsuyuki Ikeda z Environmental Assessment Center w Okayamie twierdzi nawet, że żywność można produkować ze składników odżywczych zawartych ludzkich odchodach.
To wszystko nie tylko w trosce o środowisko czy ze względu na masową rzeź zwierząt, ale przede wszystkim dlatego, że na świecie żyje coraz więcej ludzi, których trzeba wyżywić. Jeśli nie znajdziemy na to sposobu, miliony będą głodować.
Niezły sposób na to znaleźli naukowcy z Łodzi, którzy opracowali technologię pozyskiwania z rzepaku jadalnego białka, a te może zastępować zwierzęce czy sojowe. Może ono być wykorzystywane jako składnik pieczywa, makaronów, słodyczy i wszędzie tam, gdzie dziś wykorzystywane jest białko sojowe.
Opatentowane odkrycie łódzkiego startupu NapiFeryn BioTech, który powstał w 2014 roku, właśnie wychodzi z laboratorium, a białko pozyskiwane według opracowanej przez nich technologii będzie produkowane na skalę przemysłową.
Tysiące ton białka "made in Poland"
- Długo zastanawialiśmy się, jak zwiększyć potencjalną opłacalność produkcji białka rzepakowego. W końcu doszliśmy do tego, żeby stworzyć i udostępniać technologię, która może być bezpośrednio zainstalowana tam, gdzie produkuje się olej. To pozwala na znaczące ograniczenie logistyki i kosztów. Tłocznie oleju nie muszą kupować półproduktu (biomasy rzepakowej), bo mają ją w swoim zakładzie. Dzięki naszej technologii producent oleju będzie miał dodatkowy wartościowy produkt, a tę będzie mógł sprzedać producentom żywności – mówiła jeszcze w 2015 r. Magdalena Kozłowska, prezes firmy NapiFeryn BioTech.
Dziś już może ogłosić, że się udało. Startup pozyskał strategicznego inwestora – firmę Wilmar, która w ciągu dwóch lat zbuduje pilotażową linię technologiczną. Wilmar to podwrocławska spółka, specjalizująca się w przetwórstwie roślin oleistych.
- Następnym krokiem, za ok 4-5 lat, będzie wybudowanie biorafinerii o docelowej wielkości produkcji rzędu kilku tysięcy ton białka rocznie – mówi Magdalena Kozłowska. Będzie to inwestycja rzędu kilkunastu milionów euro.
Na razie NapiFeryn BioTech skupia się na rynku krajowym. W planach ma jednak również wyjście za granicę, do krajów, gdzie na dużą skalę uprawia się rzepak, w Unii Europejskiej to głównie Francja i Niemcy, ponadto Wielka Brytania, Chiny, Indie, USA, Kanada i Australia.
Drugim kierunkiem rozwoju jest rozszerzenie technologii o możliwość pozyskiwania białka roślinnego z innych źródeł niż rzepak, np. ze słonecznika.
Wilmar nie jest pierwszym, który uwierzył, że na odkryciu łódzkich naukowców można nieźle zarobić.
Komercyjny potencjał NapiFeryn już ponad rok temu dostrzegł jako pierwszy fundusz Impera Alfa, który specjalizuje się w inwestycjach na wczesnym etapie rozwoju. Wyłożył na nowe, ekologiczne białko „made in Poland” milion złotych.
Łódzki startup otrzymał również dotację z NCBR w wysokości prawie 12 mln zł z unijnych pieniędzy w ramach programu „szybka ścieżka”.
W rzepaku jesteśmy potęgą
Dzięki pozyskiwaniu białka z rzepaku będziemy mogli wykorzystywać własne zasoby. A rzepaku mamy w Polsce niemało. – Rzepak to najczęściej uprawiana roślina oleista w Polsce. Jego zbiory wynoszą 2,2-3,2 mln ton rocznie. Jesteśmy czwartym co do wielkości producentem rzepaku w Unii Europejskiej, podczas gdy niemal 100 proc. soi i jej półproduktów pochodzi z importu, głównie z Argentyny i Paragwaju – zaznacza Kozłowska.
Dodatkowo, białko pozyskiwane jest z biomasy powstałej po tłoczeniu oleju, rzepak jest więc podwójnie wykorzystywany.
– Na tej technologii skorzystają również tłocznie. Będą mogły wycisnąć więcej wartości z nasion rzepaku, wytwarzać z niego zarówno olej, jak i naturalne, funkcjonalne białko – mówi dr Piotr Wnukowski, współtwórca łódzkiego startupu.
Łódź nie jest pierwsza, ale ściga się z najlepszymi na świecie
- Są inicjatywy komercyjne, zespoły badawcze przy uniwersytetach w Europie i poza Starym Kontynentem. Ścigamy się w tym wyścigu z najlepszymi – przyznaje Magdalena Kozłowska, prezes NapiFeryn BioTech.
Startup jest przekonany, że ma przewagę. Dlaczego? - Skupiamy się wyłącznie na tym projekcie – inne firmy na ogół realizują kilka przedsięwzięć naraz. Zatem my w wyścigu możemy biec dużo szybciej – przekonuje Kozłowska.
Na razie inne technologie pozyskiwania białka roślinnego ciągle jeszcze są zbyt drogie, a masowa produkcja nieopłacalna.